Iga Świątek to idolka młodzieży, ale za tą falą muszą iść inwestycje w tenisową infrastrukturę. Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus

 

Musimy wykorzystać swoje pięć minut!

Rozmowa z Dariuszem Łukaszewskim, prezesem Polskiego Związku Tenisowego


Mamy koniec roku szkolnego. Jaką ocenę wystawiłby pan polskiemu tenisowi w czerwcu 2024?

- Myślę, że jesteśmy blisko czwórki.

Za chwilę ocena może podskoczyć. Czy Polski Związek Tenisa już zaciera ręce na myśl o złotym medalu olimpijskim Igi Świątek w Paryżu?

- Absolutnie nie!

Trochę się z panem podroczę – bo niby dlaczego nie? Przecież na kortach Rolanda Garrosa Iga jest niepokonana od 21 spotkań, wygrała cztery z pięciu ostatnich edycji French Open, na dodatek z igrzysk zrezygnowała jedna z największych konkurentek, Aryna Sabalenka!

- Ale w sporcie nie można dzielić skóry na niedźwiedziu. Nie ma też potrzeby wywierać na Idze dodatkowej presji, należy kibicować i trzymać kciuki. Przecież w tym roku w Paryżu była już jedną nogą za burtą w drugiej rundzie, broniąc piłkę meczową z Naomi Osaką. Poza tym w turnieju olimpijskim często zdarzają się niespodzianki, jak choćby wygrana Portorykanki Moniki Puig w Rio de Janeiro 8 lat temu. No i, z całym szacunkiem dla innych dyscyplin, w tenisie jest nieporównanie trudniej.

Dlaczego?

- Może poza boksem, w innych dyscyplinach sportowiec musi być skoncentrowany tylko jednego dnia przez kilka godzin, w trakcie których rozstrzyga się jego rywalizacja. W tenisie, by zdobyć złoto, trzeba utrzymać poziom przez ponad tydzień, w Paryżu wygrać 6 meczów między 27 lipca a 3 sierpnia, kiedy odbędzie się finał. Jasne, Iga będzie faworytką, poza tym widać doskonałe planowanie przez jej sztab trudnego roku, w którym kalendarz jest mocno przeładowany. Stąd odpuszczenie trwającego właśnie turnieju na trawie w Berlinie, choć to zawsze są trudne sytuacje, gdy obieca się organizatorom start. Ale widać tu priorytety. Iga to sportowiec z krwi i kości i zrobi wszystko, żeby wygrać w Paryżu jeszcze raz. Do tego dążyła, dlatego jest numerem 1 na świecie. Powtarzam, wspierajmy ją i trzymajmy kciuki.

Załóżmy, że Iga nie zawiedzie – pobawmy się jeszcze trochę: ile możemy zdobyć olimpijskich medali w tenisie?

- Ja bym chciał nawet cztery! Ale poważnie, miejsca w turniejach singlowych mają zapewnione Magdalena Fręch, Magda Linette i Hubert Hurkacz. W mikście wystąpią Iga z Hubertem, który zagra też z Jankiem Zielińskim w deblu. Fręch i Linette mają pewne miejsce w turnieju deblowym, ale jest szansa, że wystawimy dwa żeńskie duety, jeżeli pozwolą na to rankingi Katarzyny Kawy i Alicji Rosolskiej. W drabince będą 32 pary, a ich występ może się decydować nawet do ostatnich chwil – tak było choćby przed Rio. Trzy dni przed igrzyskami dzwoni telefon do naszego związku, że zwolniło się miejsce i pierwszymi rezerwowymi są Paula Kania i Klaudia Jans. Jedziemy? Jedziemy! I niemal z marszu zagrały w turnieju deblowym.

Hurkacz nie jest może faworytem w turnieju na mączce, ale chyba nie ma kibica, który nie życzyłby Hubertowi dobrze.

- Zgadzam się, to jest bardzo pracowity chłopak, skupiony na swojej karierze – i bardzo dobrze. Na razie jego największym osiągnięciem jest półfinał wielkoszlemowego Wimbledonu przed trzema laty, ale jestem przekonany, że czas jego największych sukcesów dopiero nadejdzie. Oby już w Paryżu!

Miło sobie pogawędziliśmy o marzeniach, przejdźmy do tenisowej rzeczywistości, bardziej skomplikowanej niż ta na korcie. Jak to się stało, że w kwietniu PZT pozyskał sponsora strategicznego po okresie, gdy pod koniec 2022 roku w niesławie odchodził pana poprzednik, Mirosław Skrzypczyński? Był LOTOS, jest LOTTO. Ktoś niezorientowany mógłby nawet nie zauważyć, że coś się zmieniło…

- Tak trudnego roku jak 2023 chyba w polskim tenisie dotąd nie było, bo afera z poprzednim prezesem sprawiła, że dotychczasowi partnerzy i sponsorzy wycofali się, a potencjalni zrywali rozmowy. Zostało kilku, za co im dziękujemy, bo – także dzięki dobrym wynikom sportowym i środkom z ministerstwa oraz z Międzynarodowej Federacji Tenisowej ITF – pozwoliło nam to przetrwać.

I karta się odmieniła…

- Nie wchodząc w politykę, zmieniło się nastawienie do nas, co pozwoliło nam podpisać umowę z LOTTO, a także z T-Mobile jako partnerem głównym. Ale bez pracy całego zarządu i wiary, że to możliwe, też by się nie udało. Mamy coraz sprawniej działające biuro marketingu oraz umowę z zewnętrzną firmą, która również przynosi owoce. Otrzymuję informacje zwrotne, że jesteśmy dobrze ocenianym, rzetelnym i wiarygodnym partnerem.

Ile pieniędzy zapewnia LOTTO i na jak długo?

- Wartości umowy obowiązującej do końca marca 2025 nie mogę zdradzić, ale jeżeli wywiążemy się ze świadczeń, po pierwsze, otrzymamy bonus, a po drugie, możliwość przedłużenia umowy na trzy kolejne lata, mam nadzieję na znacznie wyższą kwotę.

Na co przeznaczacie środki od sponsora strategicznego?

- Możemy wydatkować je na tenis profesjonalny i zawodników w wieku 18 plus. W jego ramach wspieramy organizatorów 14 turniejów LOTTO PZT Narodowy Puchar Polski, a wsparcie indywidualne otrzymuje niemal 60 najlepszych tenisistek i tenisistów należących do LOTTO PZT Team. Dzięki temu programowi, który działa od kilku lat i funkcjonował wcześniej pod inną nazwą, rozwijają się kariery Martyna Pawelskiego, Mai Chwalińskiej, Martyny Kubki, Maksa Kaśnikowskiego i innych.

Jest jeszcze LOTTO Superliga... Czy trochę tych formatów ze sponsorem nie za dużo?

- Ze spółką zarządzającą tymi rozgrywkami jesteśmy w lekkim sporze, to zaszłości poprzedniego rozdania w związku. Jako PZT mamy tylko 10 procent udziału w tej spółce, co jest niewygodne na dziś. Po zmianie zarządu PZT przestaliśmy być traktowani partnersko. Nie widzimy możliwości współpracy w obecnym kształcie, dlatego próbujemy renegocjować umowę. Zwycięzca Superligi w poprzednich dwóch latach otrzymywał tytuł drużynowego mistrza Polski, ale to był nadmuchany balon, który pękł, markę buduje się metodycznie, krok po kroku.

Skoro LOTTO finansuje sport profesjonalny, to co z tym młodzieżowym, który na siebie nie zarabia, a koszty wychowania tenisisty są wysokie?

- Pozyskaliśmy osobnego sponsora tylko dla tenisa młodzieżowego w kategorii 12-18 lat – ogłosimy go już 27 czerwca. Zapewni nam to finansowanie reprezentacji w indywidualnych i drużynowych mistrzostwach Europy, organizacji krajowych mistrzostw oraz turniejów międzynarodowych. Plusikiem dla zawodniczek i zawodników osiągających najlepsze rezultaty, będzie sfinansowanie im kosztów podróży na międzynarodowe turnieje. To ważne, żeby młodzież jak najczęściej mierzyła się z konkurencją nie tylko we własnym kraju. Od czegoś zaczynamy, jak partner nam zaufa, być może środków będzie więcej.

A co z najmłodszym narybkiem? Wciąż bazujemy na portfelach rodziców i cennych antykach dziadków?

- To mit, że tylko w Polsce uprawianie tenisa jest drogie, tak jest na całym świecie. I te koszty zawsze będą, w każdej dyscyplinie.

Wiem coś o tym jako ojciec początkującego koszykarza…

- No właśnie. Co oczywiście nie zwalnia nas z wysiłków szukania możliwości, by maksymalnie obniżyć koszty ponoszone przez rodziców, tak by nie kończyło się tylko na nauce tenisa, ale ewoluowało w grę profesjonalną. Mamy doskonałe czasy dla tenisa, swoje 5 minut, które powinniśmy wykorzystać, jak kilkanaście lat temu zrobiły to skoki narciarskie. Powstały skocznie i infrastruktura przewyższające podobną w wielu bardziej rozwiniętych krajach. Jesteśmy na dobrej drodze, rozmawiamy z potencjalnymi sponsorami, i to nie są spółki skarbu państwa. Wierzę, że w przyszłym roku dopniemy temat, choć trzeba tu także wsparcia medialnego, zainteresowania społecznego.

Czy związek nie otrzymuje środków na upowszechnianie sportu dzieci i młodzieży z budżetu państwa?

- Wręcz przeciwnie, od dobrych paru lat resort przeznacza ich na ten cel coraz więcej. Jeszcze kilka lat temu było to pół miliona złotych, a w tym roku to 4,5 mln rocznie. Dzięki temu wspieramy turnieje „Tenis 10” w całej Polsce, a od 2021 roku 80 klubów bierze udział w Narodowym Programie Upowszechniana Tenisa - NPUT, który dofinansowuje koszty wynajęcia trenera i kortu.

Zawsze to coś. A co jest priorytetem, żeby efektywnie wykorzystać kolejną falę zainteresowania tenisem wywołaną sukcesami Igi i Huberta i za kilka lat cieszyć się z osiągnięć dzisiejszych 7-10 latków?

- Musimy dążyć do szybkiego rozwoju infrastruktury, która, owszem, jest lepsza niż 10-15 lat temu, ale świat też nie stoi w miejscu. Pomimo ocieplenia klimatu, funkcjonowanie siedem miesięcy bez krytych kortów jest zabójcze dla każdego talentu, w ten sposób nie wychowamy zawodników na poziomie światowym. Mamy jednak na to konkretny plan. Chcemy wybudować trzy główne ośrodki – po jednym w centralnej Polsce, na północy i południu oraz poprawiać warunki szkoleniowe tam, gdzie już są w miarę dobre, ale zawsze mogą być lepsze.

W Polsce mamy system Centralnych Ośrodków Sportu, ale chyba żaden z nich nie oferuje warunków dla wyczynowego tenisa?

- Poza COS-em w Cetniewie nie ma krytych obiektów, na których można by trenować tenis. Na szczęście jest zrozumienie decydentów, że ta baza musi się poprawić. Chcemy, by powstał COS dedykowany tylko tenisowi, taki choćby, jak ma szwajcarska federacja w Biel, gdzie nasze panie rozgrywały w kwietniu mecz w ramach Billie Jean King Cup. Na fali sukcesów Martiny Hingis i Rogera Federera Helweci wybudowali ośrodek, w którym jest 8 kortów krytych, 8 otwartych, dwie siłownie, gabinet masażu, sanitariaty, restauracja plus stołówka, internat na około 50 miejsc oraz siedziba samego związku. Mam nadzieję, że już wkrótce będzie dobry moment, by ogłosić konkretny plan…

I to wystarczy?

- Oczywiście nie, jak wspomniałem pozostałe dwa makroregionalne ośrodki planujemy na północy i południu Polski z pięciokortową halą i zapleczem. Chcemy rozwijać także dobrze już funkcjonujące ośrodki w innych miastach. Na razie zawodnicy, którzy przyjeżdżają trenować pod dachem do ośrodka w Kozerkach pod Warszawą, muszą płacić za nocleg i wyżywienie i co im z tego, że kort mają za darmo?

Wracając na koniec do sprawy prezesa Skrzypczyńskiego, powołana przez PZT specjalna komisja do wyjaśnienia zarzutów opisanych jesienią 2022 przez Onet nie potwierdziła generalnie zarzutów stosowania przemocy i molestowania seksualnego przez byłego prezesa PZT. Mimo to zarekomendowała w siedmiu punktach wprowadzenie przez związek określonych działań. Czy zastosowaliście się do nich, m.in. precyzując regulaminy związkowych komisji etyki i komisji dyscyplinarnej, włączając do szkoleń trenerów problematykę z zakresu psychologii rozwojowej dzieci i młodzieży oraz ochrony ich wrażliwości seksualnej, a także monitoring zachowań przemocowych?

- Tak, od kilku miesięcy funkcjonują zasady i procedury etyczne w związku i w pracy trenerów, wzorowane na tych stosowanych w ITF. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że nasze rozwiązania aktualnie są tak rygorystyczne, że przewyższają te uchwalone niedawno przez Sejm w tak zwanej ustawie Kamilka.

Rozmawiał Tomasz Mucha

Łukaszewski Fot. Tomasz Mucha