Musi zacząć wpadać
KONTROWERSJA KOLEJKI
Jak sprawić żeby Piast zaczął strzelać bramki? - zastanawia się trener Max Molder. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz
Kiedy Włosi w 1982 roku zdobyli mistrzostwo świata – zdobyli w rozgrywkach grupowych jedną bramkę. Oznacza to, że nie trzeba być skutecznym na każdym etapie żeby osiągnąć sukces. Ta zasada w piłce nożnej stosuje się jednak do mundiali. W rozgrywkach ligowych można się na niej przejechać, jeśli jej zbytnio zawierzymy.
Piast Gliwice w pierwszych czterech meczach ekstraklasy obecnego sezonu nie zdobył nawet jednego gola. Nie da się w niej utrzymać mając po stronie zysków jedynie bezbramkowe remisy. Nowy trener Max Moelder przebudowuje drużynę, a to nigdy nie jest łatwe, niemniej kibice na trybunach zaczynają się irytować i… można ich zrozumieć. Nie jest tak, że nic nie działa, bo przecież tak mocna drużyna jak Cracovia nie była w stanie zrobić w niedzielę Piastowi krzywdy. To jednak zbyt mało. To Piast, jako gospodarz miał zrobić krzywdę Cracovii. Tymczasem w ostatnim meczu objawił nam się jako gospodarz… bezzębny. Grał bardzo ostrożnie i oczywiście tej ostrożności nie krytykuję, bo trzeba mierzyć zamiary na siły i siły na zamiary. Jednak grał bardzo mocno cofnięty i choć ten siedmio-, ośmioosobowy mur był skuteczny, to przecież w grze u siebie nie o to chodzi, zwłaszcza jeśli drużyna znajduje się na końcu tabeli więc musi szukać punktów. Defensywna taktyka byłaby na miejscu, gdy Piast miał czego bronić. A nie miał, bo nic nie zdobył. Najgorsze, że wygląda na to, że na razie nie ma pomysłu jak te bramki strzelać.
Obecnego Piasta nie broni nic. Czasem jakaś drużyna gra tak, że zęby bolą, ale wpycha jakoś tę bramkę i gromadzi punkty. Niestety, Piast nie dostarcza - miejmy nadzieję, że na razie – żadnych wrażeń. Nie jest efektowny, to pół biedy, ale nie jest też efektywny. Symbolem tej bezzębności był niestety Gierman Barkowskij (czy też Herman Barkouski), 190-centrymetrowy środkowy napastnik rodem z Białorusi. Na murawie nie prezentował czego się od tego rodzaju olbrzymów na pozycji numer 9 oczekuje. Z czterech meczów dwa całe spędził na murawie, a pozostałe dwa prawie całe (z Cracovią zszedł w 78 minucie). Miotał się bezradnie po boisku, bo nie można powiedzieć, że nie chciał. Futbol jednak jest bezlitosny, bo nie rozlicza z chęci. Po meczu niektórzy gliwiccy kibice gratulowali sobie wytrwałości w zobaczeniu tego spotkania do końca. Tak bardzo ich zdaniem było nudne. „Festiwal nieudolności trwa” – dostałem w trakcie meczu sms-a od zawiedzionego kibica gliwickiej drużyny.
Wiadomo, że Piast prędzej czy później strzelać zacznie i nie ma tu co narzekać na trudny terminarz, bo kto właściwie ma łatwy. Chodzi jednak o to, żeby wcześniej, bo za chwilę w lidze zaczną się formować peleton i lepiej, żeby Piast nie gonił głównej grupy, bo kiedy zaraz za tobą jedzie samochód z napisem „koniec wyścigu”, to goni się jednak ciężko, a nogi nie podają…
Jedno jest pewne: jeśli ktoś pierwszy raz zaprowadził dziecko, żeby pokochało ekstraklasę akurat na mecz Piasta z Cracovią, to zrobił błąd. Dziecko może zrazić się na długo. Bo właśnie o to chodzi: drużyna ma grać tak,żeby dzieci mogły się zakochiwać. Miejmy nadzieję, że konstatacja dotycząca Piasta po kolejnym meczu będzie już diametralnie inna.
Paweł Czado
