Możemy być... niespodzianką
Rozmowa z Jarosławem Skrobaczem, byłym trenerem Ruchu, a obecnie szkoleniowcem Odry
Które z 86 spotkań w roli trenera Ruchu Chorzów najbardziej zapadło panu w pamięć?
- Było ich wiele, bo awanse do I ligi, a następnie do ekstraklasy zostawiły sporo pięknych wspomnień. Gdybym miał jednak wybrać jeden moment, to myślę, że zwycięstwo 1:0 z GKS-em Tychy w ostatniej kolejce sezonu 2022/23 było najbardziej wyjątkowe. Z największą dawką emocji, bo po awans do ekstraklasy zmierzaliśmy z uporem, a ciśnienie na finiszu rozgrywek było bardzo duże i na pewno taki olbrzymi kamień spadł wtedy z serca. Radość z tego, że udało się osiągnąć cel, który nie był od początku taki oczywisty, była ogromna.
Czy Stadion Śląski będzie dla piłkarzy Odry dodatkowym rywalem?
- Podczas analizy i omawiania taktyki na mecz zwróciłem uwagę, że chorzowianie na pewno są przyzwyczajeni do tej atmosfery, a my niekoniecznie. Jednak z drugiej strony, jako były trener Ruchu pamiętam, że ta otoczka potrafiła być motywująca dla drużyny przyjezdnej i mam nadzieję, że tak właśnie będzie w tym meczu. „Kocioł czarownic” gościł największe sławy światowego futbolu i sam fakt, że wejdziemy do szatni, w której siedziały piłkarskie legendy, ma swoje znaczenie. Młodzi zawodnicy nie zdają sobie sprawy z tego, czym przed przebudową był ten stadion i jakie robi wrażenie, gdy jest zapełniony po brzegi. I to też może działać na naszą korzyść, bo jednak gra w lidze przy 10 tysiącach widzów na tym obiekcie, na którym większość miejsc pozostaje pustych, aż tak nie przytłacza. Jednak obecność i doping kibiców Ruchu, to i tak jak na warunki I-ligowe, jest wyjątkiem i potrafią oni stworzyć gorącą atmosferę. Myślę jednak, że to może być czynnik, który wpłynie na nas pozytywnie.
Czy Ruch ma jakieś tajemnice dla trenera Jarosława Skrobacza?
- Myślę, że w dzisiejszej dobie i przy takich możliwościach oglądania i analizowania meczów, żaden zespół dla nikogo nie jest zaskoczeniem. Oczywiście, każde spotkanie jest inne, do każdego inaczej trzeba się przygotować, ale wielkich niespodzianek w piątkowy wieczór na boisku nie będzie. Niespodzianką to możemy być jedynie my, bo z naszymi problemami personalnymi sami do końca będziemy się głowić nad składem, a co za tym idzie także nad taktyką. Jedno jest pewne, nie możemy zagrać tego, co byśmy chcieli, ale na tym zakończę odkrywanie kart i nie będę mówił o naszych kolejnych ubytkach. Jest ich jednak sporo, tak samo jak co tydzień. Jeżeli więc chodzi o fizyczność i dostępność zawodników do meczu, to marzę już o tym, żeby te kłopoty się skończyły i żebym mógł wybrać najlepszą jedenastkę, a nie czekać do samego końca z kogo będę mógł skorzystać. To jest naszą największą bolączką i to już od kilku tygodni, a taktyka, analizowanie gry rywala i szukanie jego mocnych oraz słabych stron to sprawa „drugiej kategorii”.
Odra od miesiąca imponuje grą defensywną. Czy w Chorzowie przedłużycie swoją serię bez porażki?
- Chciałbym, żeby tak było, bo rzeczywiście można odnieść wrażenie, że nasza gra defensywna, zespołu jako całości, w porównaniu z tym, co było wcześniej, uległa poprawie. Każdy mecz zaczyna się od 0:0 i chciałbym, żebyśmy i w meczu z Ruchem, i w następnym, ostatnim w tym roku z Pogonią Siedlce, utrzymali tę dyspozycję obronną. To cieszy, że bramek tracimy o wiele mniej, a jeszcze bardziej to, że przeciwnicy sytuacji mieli w ostatnich spotkaniach jak na lekarstwo. Nasze wyniki nie były więc dziełem przypadku, tylko rzeczywiście ułożonej, ustatkowanej gry i tej konsekwencji, która przyniosła efekt, oczekuję w obu ostatnich spotkaniach w tym roku.
Rozmawiał Jerzy Dusik