Lawrence Ennali już ma oferty z pierwszej i drugiej Bundesligi. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl    

 

Może zagrać dla… Nigerii!

Lawrence Ennali w przeciągu paru miesięcy stał się jedną z największych gwiazd ekstraklasy.


GÓRNIK ZABRZE 

Młody, bo 22-letni gracz z Berlina, to jeden z takich zawodników na naszych ligowych boiskach, dla których kibice przychodzą na stadion. Za szybki dla obrońców i przeprowadzający takie rajdy, jak ten ostatnio z ŁKS-em, kiedy zdobył gola po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów z piłką, mijając w polu karnym kolejnych rywali. Niczym Diego Maradona. 

Ale początki nie tylko w Polsce nie były jednak dla Lawrence'a Ennaliego łatwe…


Telefon od „Poldiego”

Patrząc w jego CV, widnieje tam aż 9 klubów! – Na początku często w Niemczech zmienialiśmy adres zamieszkania. Kiedy byłem w Hertha BSC, powiedziano mi, że jestem za mały i za słaby fizycznie. Poradzono mi, bym poszukał sobie w Berlinie innych, mniejszych klubów. Potem było Schalke, w którym zanotowałem spory progres i wreszcie Hannover, gdzie zrobiłem pierwsze kroki w zawodowym futbolu i podpisałem prawdziwy kontrakt. Łatwo nie było. Zmienił się tam trener i nie pasowałem do jego koncepcji. Miałem takie opcje - albo pójść do rezerw, albo do trzecioligowego Rot-Weiss Essen. Wybrałem ten drugi klub i to było dobre rozwiązanie, bo grałem i notowałem przyzwoite liczby, tak jak teraz w Górniku. Jestem wdzięczny „Poldiemu”, że do mnie zadzwonił, bo w Polsce, w ekstraklasie mocno się rozwinąłem – podkreśla.      

Na początku brał lekcje polskiego, ale teraz nie. - Sam nie wiem czemu tak się stało? Może jestem za bardzo leniwy… - tłumaczy z uśmiechem. Mówi za to płynnie po angielsku. W szkole miał też hiszpański, ale… nie bardzo się przykładał.


Zagra dla „Super Orłów”?

Cały czas uśmiechnięty 22-latek ma ciekawe pochodzenie. Mama jest Niemką, natomiast ojciec pochodzi z Nigerii. W kraju pochodzenia ojca jeszcze nie był. – Raz byłem bliski wyjazdu do Nigerii. Miałem wtedy 16 lat i był sygnał stamtąd, żeby przyjechać. Trochę się obawiałem, nie byłem przekonany i w końcu nie poleciałem. Za dużo miałem obaw. W reprezentacji Nigerii mógłbym grać, bo przecież tata stamtąd pochodzi i tam mam korzenie, ale zobaczymy, jak będzie – mówi skromny i ambitny zawodnik.

Podczas ostatniego Pucharu Narodów Afryki z uwagą obserwował występy „Super Orłów”, które w finale uległy gospodarzom z Wybrzeża Kości Słoniowej 1:2. – Nie wszystkie mecze oglądałem, tylko te, które się dało. Jest  tam kilku zawodników, na których patrzę z przyjemnością, to Osimhen i skrzydłowy Chukwueze – mówi Ennali. Ten drugi gra faktycznie jak gwiazda Górnika. Którzy piłkarze są jego idolami? W przeszłości był to Neymar, teraz inny Brazylijczyk Vinicius Junior.

Pytamy Ennaliego co by zrobił, gdyby w przyszłości faktycznie przyszło powołanie z nigeryjskiej federacji (NFF). – Uczciwie powiem, że nie wiem. Niemcy, kraj mojego urodzenia, w którym się wychowałem też są dla mnie ważną opcją. Czuję się Niemcem. Ta kadra, która powoła mnie pierwsza, w niej będę grał – tłumaczy z uśmiechem.


Szybki jak Bolt!

Jego początek pobytu w Polsce był trudny. Teraz jest zupełnie inaczej. - Pomogła obecność Lukasa Podolskiego, który wprowadził mnie do zespołu. Pomagał jak mógł. Kiedy było gorzej, mówił „jak nie byłbyś dobry, to by cię tutaj nie było, masz duży potencjał”. Potem przyszedł mecz z Puszczą, w którym mimo porażki dobrze mi poszło, bo były udane zagrania, dryblingi, szanse bramkowe. To dodało mi pewności siebie - zaznacza.

Kiedy rozmawiał z dziennikarzami, to śmiał się, że taktyka Górnika to dalekie kopnięcie Podolskiego w jego kierunku. – Taki był plan przed sezonem - śmieje się i dodaje: - Mam szczęście, że jestem obdarzony taką szybkością. Korzystam z tego. Jaką szybkość mi zmierzono? W zeszłym sezonie podczas pomiarów wyszło 36,7 km/h.

Dalej chce zdobywać bramki, zaliczać asysty. Na razie w lidze ma 5 trafień i 2 asysty. Do tego trzeba doliczyć dwa gole w Pucharze Polski jesienią z GKS-em Katowice. Liczby niezłe. W zeszłym roku w trzecioligowym niemieckim Rot-Weiss Essen w 37 starciach miał 4 bramki i 3 asysty. Już jest lepiej, więc nic dziwnego, że zawodnikiem interesują się kluby z pierwszej i drugiej Bundesligi.

W Zabrzu nie jest sam. W domu towarzyszy mu… dwójka kotów. – To Natschu i Chelsea, jak mój ulubiony klub piłkarski – mówi ze śmiechem Lawrence Ennali.

Michał Zichlarz