Sport

Młodych było multum...

Zapaśniczy turniej dzieci i młodzieży w Katowicach.

Rywalizacja dostarczyła młodym zapaśnikom wielu emocji i satysfakcji. Fot. Zapaśniczy UKS GKS Katowice

ZAPASY

Hala MOSiR w Katowicach-Wełnowcu gościła uczestników XVII Memoriału Jana Czai i Jana Adamaszka. Pierwszy z nich był kierownikiem, a drugi trenerem sekcji zapaśniczej GKS-u Katowice za czasów, gdy nie tylko ten klub, ale i całe polskie zapasy były potęgą. Na matach rywalizowali bardzo młodzi zawodnicy – dzieci, młodzicy, juniorzy, ale tę niegdysiejszą potęgę było widać na trybunach. Kogóż tam nie było! I Andrzej Supron, prezes Polskiego Związku Zapaśniczego, m.in. srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Moskwie, i Ryszard Wolny, wiceprezes PZZ, m.in. złoty medalista igrzysk w Atlancie, a także inni fantastyczni i utytułowani w przeszłości zapaśnicy, w tym Roman Bierła, Jan Dołgowicz, Jerzy Kopański, Czesław Kwieciński, Witold Małdachowski, Antoni Masternak czy Jan Średniewski. Nie mogło też zabraknąć Stanisława Krzesińskiego, legendarnego trenera, współtwórcy reprezentacyjnego dream teamu, który niemal z każdych zawodów najwyższej rangi przywoził trzos medali. Pojawili się też wiceprzewodniczący Rady Miasta Katowice, Krzysztof Pieczyński, a także prezes GKS-u Katowice, Krzysztof Nowak.

Z jednej strony obrazuje to więź, jaka łączy pokolenia zapaśników, z drugiej, co niemal każdy z nich podkreślał – że drzemie w nich tęsknota za odbudowaniem potęgi polskich zapasów, zwłaszcza oczywiście klasycznych, bo wymienieni z tą odmianą tego sportu związali swoje kariery, a niektórzy i całe życie.

Do Katowic przyjechali przedstawiciele siedmiu klubów z Polski oraz trzech z Czech, w sumie dobrze ponad setka młodych i bardzo młodych zawodników, co pokazuje, że chętnych do uprawiania zapasów nie brakuje. I to było bazą rozlicznych rozważań o teraźniejszości i przyszłości, nie tylko zresztą tej dyscypliny, a ich zasadniczym tłem były wyniki – a raczej ich brak – na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Długą na ten temat rozmowę odbyliśmy m.in. z szefem polskich zapasów, Andrzejem Supronem, a jej konkluzja była prosta: bez fundamentalnych zmian organizacyjnych w polskim sporcie nie będzie zmiany na lepsze. Paradoksalnie, przydałoby się powielić niektóre rozwiązania, jakie stosowano za czasów tzw. komuny. Mówiono o nich wówczas „lewe etaty” (usytuowanie ludzi sportu w zakładach pracy), co miało wydźwięk pejoratywny, ale też zapewniały one ciągłość szkolenia w klubach, tudzież dawały zawodnikom pewność bytu, a w związku z tym – spokojny czas na podnoszenie umiejętności, w wielu przypadkach do najwyższego międzynarodowego poziomu. Ale to już temat na inne, dłuższe opowiadanie.

Pod względem sportowym najlepiej zaprezentowali się w Katowicach zapaśnicy Olimpijczyka Radom, którzy wygrali klasyfikację drużynową, wyprzedzając Unię Racibórz i Siłę Mysłowice.

(ag)