Sport

Młodość atutem, nie gwarancją

Rozmowa z Dariuszem Gęsiorem, srebrnym medalistą igrzysk w Barcelonie, selekcjonerem reprezentacji U-15

Młody Jan Ziółkowski (24) wydaje się być o krok od reprezentacji Polski. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

Zakończył pan etap pracy z reprezentacją U-17, rozpoczął nowy etap z U-15. Dlaczego?

- Podobnie jak to było z poprzednimi rocznikami – zaczynamy pracę selekcyjnie od „piętnastki”, aż po eliminacyjne mecze kadry do lat 17. I tak cyklicznie się wymieniamy. Dodam, że nie zaczynam pracy od zera, ponieważ selekcyjne zgrupowania mojej nowej reprezentacji są już prowadzone od jakiegoś czas. Skauting w PZPN jest na tyle rozwinięty, że już od dwóch-trzech lat zawodnicy tego rocznika są obserwowani. Powstają potem raporty, a do mnie trafia grupa chłopaków budzących już nadzieje, z predyspozycjami do gry na poziomie reprezentacyjnym. Oczywiście to wszystko będzie się jeszcze wielokrotnie zmieniało, rotowało, gdyż jak przedstawiają statystyki – u chłopców pomiędzy 15 a 16 rokiem życia bardzo wiele się zmienia. W około 60 procentach następują też zmiany w juniorskich zespołach, zostaje zwykle tylko trzon kadry tego rocznika.

Od wielu lat pracuje pan z młodzieżą przy różnych reprezentacyjnych rocznikach. Który aktualnie z młodych talentów zasługuje, by polecić go trenerowi Janowi Urbanowi? Może jeszcze nie do gry, ale do otrzaskania się z atmosferą kadry, poznania bardziej doświadczonych kolegów z Robertem Lewandowskim na czele?

- Trudne pytanie... Powoływani powinni być tylko ci, którzy pokazują się już w lidze, dają jakość swoim zespołom. Wyróżniają się przez co najmniej pół sezonu, nie od kilku meczów. Tylko że teraz sytuacja najbliższego zgrupowania jest wyjątkowo specyficzna. Na dzień dobry przed debiutującym selekcjonerem i reprezentacją Polski są mecze, w których na pewno nie będzie miejsca na eksperymentowanie, testowanie, myślenie o przyszłości. Polska ma awansować na mundial, to cel nadrzędny, który wszystko determinuje. Dlatego nawet jeśli pojawią się w kadrze nowe twarze, to na zobaczenie ich na boisku trzeba będzie trochę poczekać.

Najbliższy powołania do reprezentacji Polski wydaje się być legionista Jan Ziółkowski, którego porównuje się do Władysława Żmudy debiutującego u Kazimierza Górskiego w wieku niespełna 20 lat, albo mówi się o młodym stoperze, że to drugi Jacek Bąk. Zgadza się pan z takimi nobilitującymi porównaniami?

- „Ziółko” bardzo dobrze się rozwija. Ma oczywiście jeszcze lepsze i gorsze momenty, co zrozumiałe, dlatego trzeba brać poprawkę, by nie za szybko zrobić z niego pewniaka do pierwszej reprezentacji, bo z młodymi różnie bywa. Na pewno swoją szansę dostanie, czy już teraz? Zobaczymy.

Wydaje się, że nie będzie słabszy od starszych obrońców w reprezentacji, za to z racji wieku jest dużo bardziej perspektywiczny. Może jednak warto zaryzykować?

- Owszem, gra w pucharach, gra w Legii, a więc w dobrym zespole, a to już coś znaczy, a jeśli jeszcze wyjedzie za granicę do dobrego zachodniego klubu, a mówi się o zainteresowaniu nim przez Romę i tam przebije się do składu, będzie grał, to na pewno i reprezentacja Polski zyska na tym. Tylko powtórzę - spokojnie, bo na razie jest za dużo szumu wokół chłopaka, który przede wszystkim musi dużo grać, by się rozwijać. Na zachodzie każdy deficyt w umiejętnościach szybko się ujawni, więc daj Boże, żeby tam regularnie się ogrywał. To na pewno zaprocentuje, bo to, że ma wielki potencjał na bardzo dobrego stopera, z tym się wszyscy zgadzamy.

Jedną z największych nadziei polskiej piłki jest również Oskar Pietuszewski. Siedemnastolatek gra już w miarę regularnie w ekstraklasie i w europejskich pucharach. Prowadzi grę, asystuje, strzela bramki. Z przyjemnością patrzy się na jego grę w silnej Jagiellonii. To podobnie jak Ziółkowski talent na miarę reprezentacji Polski?

- O ile „Ziółko” ujawnił swój talent stosunkowo niedawno w Legii, to talent Oskara błyszczy odkąd miał 14 lat. Miałem Oskara w reprezentacji, gdy miał 15 lat i już wtedy wiedziałem, że to bardzo wielki talent. To był najlepszy chłopak wśród rówieśników, który grywał także ze starszymi rocznikami i według mnie tam też był najlepszym zawodnikiem. Oskar ma już za sobą poważny uraz kolana, na szczęście wrócił do gry i nie widać po nim, że było coś nie tak z jego zdrowiem. Dobrze i spokojnie się rozwija. Jeśli będzie łapał kolejne minuty w ekstraklasie, strzelał bramki, a potencjał podobnie jak Ziółkowski ma bardzo duży, to na pewno wiele w piłce może osiągnąć. Trzymam za niego kciuki. Przede wszystkim za jego zdrowie, bo charakter i talent do piłki ma, że na pewno będziemy mieli z niego pożytek w reprezentacji Polski.

Kolejna 17-latek czyli Dominik Sarapata, za którego mistrz i zdobywca Pucharu Danii FC Kopenhaga zapłacił Górnikowi Zabrze rekordową kwotę 4 milionów euro, czy dwa lata starszy pomocnik Sturmu Graz Filip Rózga, mocno chwalony w Austrii, też są wysoko w notatniku Jana Urbana?

- Powtórzę – jak będą dobrze grali, to na pewno trafią do kadry. To, że się wyróżniają to jedno, ale muszą być wiodącymi postaciami w swoich zespołach. Młodość jest atutem, jednocześnie nie jest niczego gwarancją. Dlatego spokojnie. Bierzmy przykład z kariery Roberta Lewandowskiego. „Lewy” szedł małymi krokami do przodu i tak to modelowo powinno wyglądać.

A któryś z wymienionych graczy? Na szybko wymienię takie nazwiska jak Bright Ede, czyli 18-letni, mający doskonałe warunki fizyczne (193 cm) stoper Motoru Lublin, 17-letni Kacper Potulski z FSV Mainz, 18-letni Michał Synoś ze Stali Rzeszów, którym interesuje się Cagliari, trochę starsi Mariusz Fornalczyk, Tomasz Pieńko....

- Oni wszyscy zostali „przesiani” przez sito wszystkich reprezentacji młodzieżowych aż dotarli do momentu piłki seniorskiej. Robią postępy, tego nie da się ukryć, ale pozostał jeszcze ten jeden, najważniejszy szczebel do pokonania, by wbić się na reprezentacyjne wyżyny. To najtrudniejszy krok, bo ileż mieliśmy mega talentów w naszej piłce, którym po zachwytach juniorskich i młodzieżowych seniorska reprezentacja uciekła, więc spokojnie poczekajmy na ich pięć minut w kadrze.

Zawsze przy takich rozmowach nurtuje mnie pytanie – kiedy kończy się wiek juniora, a zaczyna seniora – 18-20-24 lata?

- Umowną granicą jest pełnoletniość. Potem wiele zależy już od indywidualnego biologicznego rozwoju. Dlatego w PZPN-ie mamy po dwie reprezentacje U-15 i U-16. Czyli pierwsza, składająca się z chłopaków wiodących w swoich klubach, Centralnych Ligach Juniorów oraz umownie ta druga kadra „future”, w której są zawodnicy o rok, albo dwa „opóźnieni” biologicznie. Dla nich też organizujemy zgrupowania, obozy. To są chłopcy, na których trzeba poczekać, bo piłkarsko dobrze wyglądają lub nawet lepiej się prezentują od rówieśników z „kadry A”, ale fizycznie na razie ustępują rówieśnikom. Dlatego spokojnie czekamy na nich, nie tracimy ich z oczu. Ja miałem 19 lat, gdy się na tyle rozwinąłem, że byłem gotowy do piłki seniorskiej i odgrywałem ważną rolę w Ruchu Chorzów grając zawsze 90 minut. Piotr Zieliński też był takim „późnym” zawodnikiem, a doszedł najwyżej ze swego rocznika. Dlatego oceniajmy perspektywę, a nie nadzieje „na już”, „na dzisiaj”. Inaczej patrząc nie wygramy na tym. Z tego powodu nasz projekt future jest tak ważny w szkoleniu.

Kacper Kozłowski (22 lata), Kacper Urbański (21), Antoni Kozubal (21) już zdawali się być pewniakami w pierwszej reprezentacji, tymczasem ich impet gwałtownie wyhamował. Do tego grona dorzucę Mateusza Bogusza, który zarabia w Meksyku. To są młodzieżowe klimaty, żebyśmy z nimi grali na równi z Finlandią, że nie wspomnę o Holandii?

- Dziennikarzy też trzeba by zapytać dlaczego tak szybko wychwalają młodzież? Bo ja będę powtarzał jak mantrę – dajmy im czas by okrzepli, stali się wiodącymi zawodnikami w swoich klubach, także tych zagranicznych. Jeśli będą, to będziemy mieć dobrą reprezentację. Silna reprezentacja była za trenera Adama Nawałki. A dlaczego była mocna? Bo mieliśmy zawodników, którzy grali w czołowych europejskich klubach. Grali, nie siedzieli na ławkach! Lewandowski, Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak... Bez tego nie da się podnieść poziomu reprezentacji, bo raz-dwa razy młodemu może udać się dobrze zagrać powiedzmy z Holandią. Na dłuższą metę bez regularnego grania w silnych klubach już nie jest to możliwe.

Czy my czasem nie jesteśmy taką nacją, w przeciwieństwie chociażby do piłkarzy z Bałkanów czy zza naszej południowej granicy, że zachłystujemy się szybko niebotycznymi jak na polskie warunki kontraktami?

- Może i tak, tylko że wszyscy w tym wyścigu na pochwały bierzemy udział: menedżerowie, dziennikarze, rodzice. Do wychwalania jesteśmy gotowi od startu, a gdy gdzieś talent zginie z horyzontu, to porzucamy go i natychmiast szukamy kolejnego. Tymczasem gdy zdarzą się potknięcia, porażki po drodze, to właśnie wtedy potrzebna jest nam pokora i mozolne dążenie do odwrócenia losu i bycia lepszym. Bierzmy przykład z „Lewego”, który drogę na sam szczyt rozpoczął w Pruszkowie od Znicza, a na zachód wyjechał dopiero wtedy, gdy był najlepszym napastnikiem w swoich klubach począwszy od Lecha przez Borussię, Bayern do Barcelony. Tylko idąc krok po kroku można zrobić progres i czegoś w zamian oczekiwać.

Rozmawiał Zbigniew Cieńciała

Trener Dariusz Gęsior. Fot. Mateusz Sobczak / Press Focus