Sport

Modlitwa do złota i stracone szanse

Iga Świątek frycowe olimpijskiego debiutanta zapłaciła trzy lata temu w Tokio. Teraz na swoich ukochanych kortach w Paryżu numer 1 kobiecego tenisa skupi błagalne spojrzenia polskiego kibica.

Iga Świątek, czyli polski „pewniak”… Fot. PAP/Adam Warżawa


We wszystkich rachubach polskich szans medalowych w Paryżu nazwisko „Iga Świątek” funkcjonuje jako pewniak do medalu, najlepiej od razu złotego. Ma to oczywiście racjonalne oparcie: po pierwsze - w pozycji liderki światowego tenisa pełnionej od ponad dwóch lat ledwie z 8-tygodniową przerwą; po drugie – w dominacji w czterech z pięciu ostatnich edycji wielkoszlemowego French Open na tych samych kortach, na których toczyć się będzie olimpijska rywalizacja; po trzecie – w znakomitej formie w innych imprezach 2024, na czele z „tysięcznikami” na mączce w Madrycie i Rzymie.

Oczywiście nie wypada dzielić skóry na niedźwiedziu, a trywializm hasła „to jest sport, wszystko jest możliwe”, a sprowadzający się do tego, że słabszy może pobić silniejszego, również w tenisie nie jest przecież pustym frazesem. Świetnie zresztą komponuje się z igrzyskami, które wśród pań wygrywały ostatnio Monica Puig z Portoryko (w Rio de Janeiro) – jej szczyt w rankingu WTA to 27. pozycja i ledwie jeden awans do „szesnastki” Wielkiego Szlema, a w Tokio Belinda Bencić – Szwajcarka najwyżej notowana była na 4. miejscu i tylko raz w życiu grała w półfinale Szlema.

Margines błędu dla złota Igi trzeba więc wziąć na serio, nasza duma narodowa wciąż z ukosa zerka na kilka rywalek, których na korcie nie znosi, jak choćby ulubienica gwiazd Hollywoodu Jelena Ostapienko, z którą przegrała wszystkie 4 potyczki. No i wychowana w kulcie igrzysk Świątek – tata Tomasz wiosłował w 1988 roku w Seulu – doskonale zdaje sobie sprawę, że w opinii kanapowców znad Wisły porażka w 3. rundzie Wimbledonu jeszcze jakoś przejdzie, ale na tym samym etapie odpaść na igrzyskach będzie oznaczało narodową zdradę. Na szczęście frycowe debiutanta Iga zapłaciła 3 lata temu w Tokio, gdzie jej przygodę już w drugim meczu zakończyła Hiszpanka Paula Badosa.

Były łzy żalu i goryczy, teraz liczymy jednak na łzy szczęścia, tak czy tak szykujmy chusteczki. Losowanie pierwszych dwóch rund wydaje się łatwe – w sobotę w samo południe Iga rozpocznie od starcia z Iriną-Camelią Begu, 136. w rankingu WTA 34-letnią wieżą z Rumunii (181 cm wzrostu), której Polka trzy lata temu na londyńskiej trawie oddała gema. Schody mogą zacząć się od 3. rundy, ale nie zapeszajmy.

W cieniu fenomenalnej koleżanki w Paryżu zagrają także Magda Linette i debiutantka na igrzyskach Magdalena Fręch – po wspaniałym tygodniu w Pradze zakończonym „siostrzanym” finałem (patrz strona 20) do gry przystąpią w niedzielę. Fręch trafiła na Bułgarkę Wiktorię Tomową, którą ostatnio regularnie lała, a Linette na występującą jako zawodniczka neutralna 17-letnią Rosjankę Mirrę Andriejewą, z którą przegrała rok temu w Madrycie w dwóch setach.

– To nie jest dobre losowanie, Mirra to półfinalistka Rolanda Garrosa, byłam pod wrażeniem jej gry w Madrycie, trenowałyśmy też razem. To będzie bardzo fizyczny mecz, wygra ta, która lepiej wytrzyma jego trudy – powiedziała Linette. Ale Andriejewa też będzie miała w nogach turniej w rumuńskich Jassach, gdzie dotarła do finału. Reasumując, każde zwycięstwo w Paryżu Magdy i Magdaleny będzie miłą niespodzianką.

W trzecim olimpijskim starcie Linette marzy o pierwszej wygranej. W 2016 roku w Rio do Janeiro z Rosjanką Anastazją Pawliuczenkową ugrała ledwie trzy gemy. Z identycznie fatalnym efektem wystartowała w Tokio w meczu z Białorusinką Aryną Sabalenką 2:6, 1:6, a w deblu wraz z Alicją Rosolską łatwo uległy Amerykankom Bethanie Mattek-Sands i Jessice Peguli. Po trzech latach duet stanie przed kolejną szansą, ale trudno po nim wiele się spodziewać, wszak dla 39-letniej Rosolskiej - utytułowanej deblistki z 9 tytułami WTA - będzie to pierwszy występ po rocznej przerwie i urodzeniu drugiego dziecka…

Turniej panów będziemy obserwować z mniejszą uwagą po rezygnacji kontuzjowanego Huberta Hurkacza, która oznacza zarazem brak w Paryżu polskiego debla i miksta. Wycofał się także lider rankingu Włoch Jannik Sinner, za to Novak Djoković i Rafael Nadal mogą się spotkać w tenisowym szlagierze już w 2. rundzie. Faworytem do złota pozostaje rodak „Rafy” Carlos Alcaraz, czyli hiszpański „Świątek”.

Tomasz Mucha