Sport

Mocno sobie pomógł

Świetnie znany w Zabrzu Łukasz Wolsztyński zaszkodził „górnikom”, ale zapewnił swojej drużynie utrzymanie.

Łukasz Wolsztyński (nr 25) pozbawił Górnika wygranej w sobotę. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Mocno sobie pomógł

Świetnie znany w Zabrzu Łukasz Wolsztyński zaszkodził „górnikom”, ale zapewnił swojej drużynie utrzymanie.


STAL MIELEC

Była 85 minuta meczu w Zabrzu. Trener Stali Kamil Kiereś wprowadził na boisko Łukasza Wolsztyńskiego. Zmiana nieoczywista, jeżeli chodzi o doświadczonego, bo 29-letniego zawodnika. Wiosną dopiero trzeci raz pokazał się na ekstraklasowych stadionach. Wcześniej było to dwa miesiące temu. Wszedł na ostatni kwadrans przegranego 1:2 spotkania z Radomiakiem, a potem jeszcze w doliczonym czasie w starciu z Ruchem (2:1).


W niższej lidze

W Zabrzu piłkarz dostał szansę z dwóch powodów. Po pierwsze, trener Kiereś zdawał sobie sprawę, jak „Wolsztynowi” będzie zależało na występie na Stadionie im. Ernesta Pohla. Po drugie, w krytycznym momencie szkoleniowiec zmienił ustawienie i „stalówka” przeszła na grę na dwóch napastników. Obok wciąż walczącego o koronę króla strzelców Iljii Szurina biegał właśnie doświadczony gracz. Właśnie on - już w doliczonym czasie, po prawie 4,5-letniej przerwie od ostatniego gola w ekstraklasie - wpisał się na listę strzelców, zdobywając piękną bramkę po technicznym uderzeniu, tak jak nieraz robił to w barwach Górnika. W sumie, licząc razem z trafieniem w sobotę, ma 8 goli w ekstraklasie w 89 spotkaniach, z których oczywiście większość wywalczył dla górniczej jedenastki. Bramek miałby więcej, ale w sezonie 2016/17, kiedy zaliczył siedem trafień, zabrzanie grali na zapleczu ekstraklasy.

Z Górnika odszedł pod koniec 2020, żeby występować w pierwszoligowej Arce, a potem na poziomie II ligi w Chojniczance i Kotwicy Kołobrzeg wiosną zeszłego roku. Do ligowej piłki latem, przed nowym sezonem, przywrócił go trener Kamil Kiereś.


Wykorzystana szansa

Szkoleniowca „stalówki” poprosiliśmy o komentarz do występu Wolsztyńskiego przeciwko swojemu byłemu klubowi. Czy ten mecz z ostatniej kolejki może być dla niego punktem zwrotnym? – Kiedy budowaliśmy kadrę na nowy sezon, a latem zostało nam pięciu zawodników do grania, to trzeba było szukać rozwiązań. Na tej bazie budowaliśmy resztę składu. Ilja Szkurin miał być dla nas takim topowym transferem i potwierdził to, na koncie ma przecież 15 bramek. Do tego jest młodzieżowy reprezentant Finlandii Kai Meriluoto oraz Łukasz Wolsztyński, który dołączał do nas jako opcja trzecia, bo funkcjonował już w niższych ligach. Do tego w poprzednim klubie leczył kontuzję. Znał swoje miejsce w naszej drużynie. Mentalnie, choć mało gra, to dla nas bardzo ważny zawodnik. Teraz przyjechał do klubu, w którym spędził bardzo dobre chwile. Miałem to w głowie i wspólnie ze sztabem szkoleniowym zdecydowaliśmy, że tym razem szansę dostanie nie Kai Meriluoto, a Łukasz. Wchodził jako koło ratunkowe i trzeba przyznać, że oprócz bramki, był też zawodnikiem widocznym – powiedział trener Kiereś. - Jaka będzie jego rola w przyszłym sezonie, czas pokaże. Ale jeżeli zdobywasz ważne bramki, a zespół dobrze punktuje, to szanse na coś lepszego istnieją i Łukasz Wolsztyński taką szansę sobie stwarza – zaznaczył doświadczony trener Stali, która remisem w Zabrzu zapewniła sobie pewne utrzymanie.

Michał Zichlarz