Mocne dowody na match-fixing
Długa dyskwalifikacja grozi Sebastianowi Szabłowskiemu. Bramkarz Sokoła Kleczew sprokurował drugiego gola dla Rekordu Bielsko-Biała, na co u bukmacherów postawiono wielkie pieniądze.
Sebastian Szabłowski twierdzi, że jest niewinny... Fot. Paweł Mruczek/Rekord Bielsko-Biała
To nie pierwszy raz, gdy PZPN przygląda się spotkaniom z udziałem Sokoła Kleczew. Dotychczas podejrzenia dotyczyły zimowych sparingów, a nie spotkań mistrzowskich, a dowody nie były tak mocne. W czwartek PZPN zawiesił Sebastiana Szabłowskiego, który pod koniec pierwszej połowy meczu z Rekordem sprokurował gola dla przeciwnika. Goście blisko własnej bramki wykonywali rzut wolny i obrońca wycofał piłkę do 22-letniego bramkarza. Ten nieatakowany wykonał kilkunastometrowe podanie do stojącego na 20 metrze piłkarza. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby piłkę wprost do nogi nie otrzymał... pomocnik Rekordu. Jakub Ryś wpadł w pole karne i bez problemu zdobył drugiego gola. Oglądając bramkę w oczy rzuca się nie tylko irracjonalne podanie, ale także zachowanie golkipera, który - mówiąc kolokwialnie - niezbyt ofiarnie starał się zażegnać niebezpieczeństwo i dopiero po stracie gola teatralnie padł na kolana.
Rosnący kurs
Po kilku dniach otrzymaliśmy sygnał, że w co najmniej dwóch różnych firmach działających na polskim rynku bukmacherskim zawarto zakłady, że Sokół straci do przerwy dwa gole. Kupony miały być zawierane w trakcie pierwszej połowy, gdy rósł kurs na zdarzenie; gdy doszło do straty gola, rozpoczął się doliczony czas gry, a tablica świetlna wskazywała wynik 1:0. Otrzymane we wtorek informacje przekazaliśmy do rzecznika dyscyplinarnego PZPN. Adam Gilarski poprosił o wskazanie firm bukmacherskich, w których doszło do zawarcia zakładów. Przekazaliśmy te informacje, zastrzegając, że nasz informator twierdzi, iż duże kwoty na zdarzenie zawierane były również na azjatyckim rynku bukmacherskim. W środę rzecznik dyscyplinarny PZPN skontaktował się z nami po raz pierwszy. Przekazał, że wstępna analiza potwierdza, iż doszło do tzw. match-fixingu. Na potwierdzenie dowodów potrzebował jeszcze trochę czasu.
Specjalistyczny raport
W czwartek wszystko stało się jasne, gdy PZPN opublikował komunikat. „Rzecznik Dyscyplinarny PZPN Adam Gilarski postanowił dziś o zastosowaniu środka zapobiegawczego wobec zawodnika klubu Sokół Kleczew. Piłkarz został zawieszony w rozgrywkach mistrzowskich i pucharowych (...) ze skutkiem natychmiastowym” - brzmiał komunikat. Choć żadne nazwisko nie padło, to wiedzieliśmy, że podejrzanym o tzw. match-fixing jest Sebastian Szabłowski. Potwierdził to specjalistyczny raport analizujący podejrzane zakłady bukmacherskie na rynkach azjatyckich, a - jak usłyszeliśmy w PZPN - dowody są bardzo mocne. Bramkarza pogrąża fakt, że brał udział w zimowym sparingu Sokoła z rezerwami Wisły Płock, w którym na azjatyckim rynku bukmacherskim postawiono duże kwoty, że w meczu padną co najmniej 4 gole. Sokół przegrał 1:3, a aż trzy trafienia padały po rzutach karnych. Rzecznik dyscyplinarny ma ponownie przyjrzeć się tamtemu spotkaniu, a całość materiału trafi pod obrady Komisji Dyscyplinarnej PZPN.
Zakłady zawieszone
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że firma Betlic, czyli sponsor tytularny rozgrywek, w trakcie trwania meczu Rekord - Sokół zawiesiła przyjmowanie zakładów live. Z jakiego powodu? Można się domyślać. Bukmacher nie poinformował jednak o tym PZPN, który wszczął czynności po naszych informacjach. To samo źródło, które przekazało nam informacje o zawieraniu zakładów na drugiego gola w meczu w Bielsku-Białej, utrzymuje, że nieuczciwych praktyk próbowano także w spotkaniu Sokoła z Zagłębiem Sosnowiec na inaugurację sezonu. Drugi gol dla gości, który przesądził o wygranej Zagłębia, padł dopiero w 87 minucie, ale bramka strzelona przez Linusa Ronnberga nie budziła większych wątpliwości. Nasz informator utrzymuje, że za wszystkim ma stać Mykyta Wowczenko. 31-latek, posiadający obywatelstwo ukraińskie, przez kilka sezonów grał w klubach z niższych lig. W tym czasie zdobył różne kontakty w środowisku piłkarskim, z których skrupulatnie korzysta. Obecnie ma przebywać za naszą południową granicą, ale pomaga mu kilka osób.
Czynności rozpoznawczo-operacyjne
PZPN korzysta z narzędzi szwajcarskiej firmy Sportradar na podstawie umowy podpisanej w 2023 roku. - W tym przypadku sygnały były tak poważne, że niezwłocznie poinformowane zostały organy ścigania i przystąpiono do analizy okoliczności związanych z wydarzeniami boiskowymi oraz analizą pozostałych informacji gromadzonych w PZPN od grudnia 2024 roku, w związku z podejrzanymi meczami towarzyskimi z udziałem Sokoła Kleczew, w szczególności meczu sparingowego Wisłą II Płock - mówi Adam Gilarski w rozmowie ze „Sportem”. Rzecznik dyscyplinarny PZPN podkreśla, że postępowanie wyjaśniające wobec Szabłowskiego będzie prowadziła Komisja Dyscyplinarna PZPN. - W przypadku otrzymania wyników postępowania organów ścigania, w szczególności z czynności rozpoznawczo-operacyjnych, będą one dodatkowo wykorzystane w postępowaniu dyscyplinarnym - dodaje. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że PZPN o czynie powiadomił Komendę Główną Policji, a ta powierzyła sprawę Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach, w której działa komórka zajmująca się przestępstwami korupcyjnymi.
Na razie 3 miesiące
Do sprawy w komunikacie odniósł się również klub, który sprecyzował, że Szabłowski zawieszony został na trzy miesiące. - Rozumiemy wasze emocje i obawy, dlatego pragniemy przypominać, że informacja dotyczy zawodnika, a nie klubu. W chwili obecnej - jako klub - bardzo ubolewamy nad zaistniałą sytuacją, natomiast doskonale wiemy, że życie toczy się dalej. Nasz zawodnik został poddany procedurze wyjaśniającej - przekazał drugoligowiec. Sam bramkarz kategorycznie odcina się od treści komunikatu PZPN i podejrzeń. - Zapewniam, że ocena mojej osoby wynika tylko i wyłącznie z błędu popełnionego w spotkaniu z Rekordem Bielsko-Biała. Niczego innego! Sytuacja jest dla mnie bardzo krzywdząca, nie tylko jako sportowca, ale przede wszystkim człowieka. Jestem niewinny i zamierzam to udowodnić - oświadcza Sebastian Szabłowski. Komisja Dyscyplinarna PZPN w sprawie bramkarza Sokoła obradować ma w perspektywie kilku tygodni. Zawodnikowi grozi wielomiesięczna dyskwalifikacja. Na ten moment został zawieszony na 3 miesiące, stąd decyzja o uprawnieniu do gry jego następcy. Został nim wychowanek kleczewskiego klubu, Bartosz Budziak. 20-letni bramkarz w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu występował w czwartoligowym LKS-ie Ślesin, w rundzie wiosennej nie był zgłoszony do żadnych rozgrywek, ale w latach 2021-23 znajdował się w kadrze Sokoła i nawet zdołał zadebiutować.
(gru)
