Moc z góry od taty
To był wspaniały wieczór. Ładunkiem emocji i dramaturgią nawiązywał do najlepszych czasów męskiego handballu, gdy Sławomir Szmal i spółka ogrywali najsilniejsze zespoły świata.
Reprezentacji kobiet jeszcze trochę brakuje do klasy „Orłów Wenty”, ale poniedziałkowym zwycięstwem nad Hiszpanią (26:23) w ostatnim meczu fazy grupowej ME wykonała krok w dobrym kierunku. Wynik ten sprawił, że po raz pierwszy od 2014 roku wyszła z grupy i znalazła się czołowej dwunastce Starego Kontynentu.
Niezwykła wojowniczka
– Mieliśmy w tym meczu szczególną, podwójną moc z góry, od mojego taty, który niestety tego nie dożył, ale wiem, że był z nami i to też dzięki niemu i dla niego to zwycięstwo – mówiła przez łzy Daria Michalak, a kamery uchwyciły, jak norweski selekcjoner Polek gładził po ramieniu roztrzęsioną lewoskrzydłową, która przed samym turniejem straciła ojca. – Jestem z niej bardzo dumny. Daria to fantastyczna zawodniczka i niezwykła wojowniczka. Jej ojciec był jej największym wsparciem i nadal nim jest – powiedział Arne Senstad.
– Na samą myśl, że taty już nie ma, pęka mi serce – powiedziała mocno wzruszona zawodniczka rumuńskiego HC Dunarea Braila, która niesamowicie walczyła w obronie, zdobyła trzy bramki i była jedną z bohaterek heroicznego występu. – Dla nas ten awans jest spełnieniem marzeń. Jesteśmy niesamowicie szczęśliwe, bo czekałyśmy na to tyle lat i w końcu to zrobiłyśmy. Zaraz po meczu miałam pełno emocji w głowie. Jesteśmy niesamowitą drużyną. Teraz, kiedy się rozpędziłyśmy, to już nie zwolnimy i jeszcze dużo jest przed nami – obiecała „Zawi”; to od panieńskiego nazwiska Zawistowska.
Zemsta za układ
Polki awansowały do rundy zasadniczej, a Hiszpanki przeżywały ogromny ból, ponieważ odpadły z turnieju w rundzie wstępnej, co zdarzyło im się po raz pierwszy od 22 lat. Inną ciekawostką jest fakt, że do poprzedniego Euro nasza reprezentacja nie wygrała w nim żadnego meczu od 2014, czyli przez 8 lat! Długa „susza” zakończona została dopiero na Euro 2022 w starciu z „Walecznymi”. To właśnie wtedy odbyło się ostatnie spotkanie obu drużyn, w którym Polki triumfowały 22:21, ale nie miało to znaczenia, ponieważ z grupy wyszły Hiszpanki. - Wciąż pamiętam tę sytuację. Niemki i Hiszpanki pomyślały głównie o sobie kosztem nas. Ułożyły sobie wynik bezpośredniego meczu, ale mogły to zrobić z większą klasą. Dlatego jest w nas sportowa złość, by utrzeć nosa Hiszpankom. Będziemy walczyć do ostatnich sekund – zapowiedziała Magda Balsam i wraz z koleżankami słowa dotrzymała. W tamtym meczu liderką naszego zespołu była kapitan Monika Kobylińska, zdobywczyni 5 bramek. W poniedziałek „Kobi” znów rozegrała znakomite zawody. Do 5 trafień dołożyła 2 asysty i odebrała nagrodą dla MVP, ufundowaną przez jednego ze sponsorów mistrzostw, firmę Grundfos. Od poniedziałku leworęczna rozgrywająca ma 44 bramki zdobyte we wszystkich ME, co daje jej 4. miejsce wśród polskich snajperek.
Kinga wierzyła
– Jestem ogromnie dumna z dziewczyn. Imponujący jest wysiłek i charakter, jaki wkładają w każdy występ. To się najbardziej rzuca w oczy – oceniła Kinga Achruk, była kapitan reprezentacji, która niedawno zawiesiła buty na kołku. – Mimo porażki z Francją, a przypomnę, że grałyśmy z mistrzyniami świata oraz wicemistrzyniami olimpijskimi, wierzyłam w nasz zespół i nadal w niego wierzę. Mecz z Hiszpanią był ogromnie zaangażowany z naszej strony, ale wygrałyśmy go obroną; dziewczyny wyczyniały w niej niesamowite rzeczy. Podwajały, a czasem nawet potrajały, pomagały sobie, wspierały się, podchodziły wysoko do kluczowych zawodniczek. Wielki ukłon należy się im za ten mecz.
Wiatr w żagle
Achruk uważa, że hejt, jaki się wylał w socjal mediach na drużynę po porażce z Francją, był absolutnie nie na miejscu. – Mecz z Hiszpanią pokazał, że w piłce ręcznej niczego nie można z góry zakładać, ani przesądzać. Kibice natomiast lubią się bawić w takie typowania, ale na szczęście nie zawsze się one sprawdzają – zauważyła była reprezentantka. – Znam moje koleżanki. Wiem, ile serca, ile pracy wkładają w to, co robią. Awans do najlepszej dwunastki po prostu im się należał. Ja je wspieram i trzymam kciuki, by zaszły jak najdalej. A po zwycięstwie z Hiszpanią na pewno jeszcze bardziej uwierzyły w siebie, ich morale mocniej podskoczyło. Nabrały wiatru w żagle, który je poniesie do kolejnych wygranych.
Pójść za ciosem
Podobnego zdania jest trenerka lubińskich mistrzyń Polski, Bożena Karkut. – Liczy się efekt, a cel został osiągnięty. Mam nadzieję, że dziewczyny pójdą za ciosem i spróbują wykorzystać szansę. Od początku mówiłam, że na te mistrzostwa trzeba pojechać jak po swoje i nie kalkulować – oceniała. – O sukcesie w trzecim występie zadecydowała przede wszystkim skuteczność rzutowa i dobra postawa bramkarek. Już od meczu z Portugalią było widać coraz większą pewność siebie Oli Rosiak na lewej połówce rozegrania. Wiadomo było, że grająca na prawej stronie Monika Kobylińska i tak swoje rzuci. Swoje „5 minut” miała debiutantka Magdalena Drażyk. Moja podopieczna, Karolina Kochaniak-Sala, ścigała się z czasem po kontuzji kolana, robiąc wszystko, by wystąpić na tej imprezie. Jeśli chodzi o ambicję, to ona nie zagrała na 100, ale na 1000 procent! Skutecznie zagrały skrzydłowe, zwłaszcza Daria Michalak, która niesamowicie walczyła w obronie. Dziewczyny w dwóch ostatnich spotkaniach zagrały odważniej i to jest nasz sukces – zaznaczyła trenerka Zagłębia.
Jeszcze można poprawić
Karkut zauważyła, że zespoły, z którymi w drugiej rundzie przyjdzie rywalizować Polkom, w większości są w przebudowie po turnieju olimpijskim. – Nie jest tak istotne, że Węgierki grają u siebie, a Szwedki to czwarty zespół igrzysk. Powtarzam – nie można kalkulować. W każdym meczu trzeba grać o zwycięstwo – podkreśliła, przyznając jednocześnie, że są elementy do poprawy. – Każda bramka, która wpada, wynika z błędu. Możemy lepiej wykorzystać rzut z drugiej linii, kontry, wznowienie szybkiego środka, czy skuteczniej poszukać obrotowych. To już kiełkuje i jest fajne. W każdym z tych aspektów coś dobrego już się wydarzyło. Trzeba tylko utrzymać poziom – doradziła na koniec Bożena Karkut.
Wczoraj o 12.30 zespół Arne Senstada drogą lotniczą udał się z Bazylei do Debreczyna, gdzie czekają go boje w drugiej rundzie. Rozpocznie czwartkowym meczem ze Szwedkami, w piątek zmierzy się ze współgospodyniami turnieju, Węgierkami, w niedzielę z Czarnogórkami, a we wtorek z Rumunkami. W momencie zamykania numeru godziny spotkańnie były znane.
Zbigniew Cieńciała
26,96 KM/H to prędkość, jaką zmierzono naszej... bramkarce Barbarze Zimie. Tak szybko w meczu z Hiszpanią nie biegł nikt.
59:26 MINUT spędziła na boisku Magda Balsam. Nic dziwnego, że nasza prawoskrzydłowa pokonała najwięcej, bo aż 4,74 km.