Mistrzyni
Koreanka A Lim Kim wsławiła się niezwykłym osiągnięciem, wygrywając od razu w swoim pierwszym starcie wielkoszlemowym. Teraz triumfowała w Turnieju Mistrzyń.
To było trzecie zwycięstwo A Lim Kim na LPGA. Fot. Facebook LPGA
Nietypowy turniej
Rozpoczynając niedzielny finał miała pięć uderzeń straty do prowadzenia, a zwycięstwo w jej pierwszym US Women's Open było w tamtym momencie raczej mrzonką. 25-latka nie poddawała się. Pod koniec dnia zaatakował z furią, trafiając birdie na każdym z trzech ostatnich dołków Champions Golf Club, w Houston, wyrównując najniższą rundę tygodnia 67 i obejmując prowadzenie z wynikiem – 3! Od tej chwili mogła tylko obserwować, czy komukolwiek uda się ją dogonić. Okazało się, że nie było na nią mocnych i wygrała z jednym uderzeniem przewagi nad Amerykanką Amy Olson i Koreanką Jin Young Ko, wówczas najwyżej sklasyfikowaną golfistką w rankingu światowym. Zapewniło jej to triumf podczas pierwszego startu w karierze w Wielkim Szlemie i jednocześnie w jej pierwszym turnieju w Stanach Zjednoczonych. Wyrównała przy tym rekord największego powrotu w historii tego turnieju. Rozpoczynała rywalizację, sklasyfikowana na 94. miejscu na świecie, sprawiając największą niespodziankę od czasu triumfu Birdie Kim na polu Cherry Hills w 2005 roku.
„Nadal nie mogę do końca zrozumieć, że jestem mistrzynią, ale zwycięstwo w turnieju tutaj jest czymś wyjątkowym” – powiedziała z pomocą tłumacza. „W Korei otoczenie jest zupełnie inne. Jestem naprawdę szczęśliwa – choć przez pandemię Covid-19 mieliśmy wiele trudności. Cieszę się, że US Women's Open jednak odbył się w Houston. To było wspaniałe zwycięstwo”.
W masce do historii
Została dopiero siódmą zawodniczką, która powróciła mimo pięciu uderzeń deficytu w rundzie finałowej i wygrała ten turniej, oraz pierwszą od czasu Anniki Sorenstam, w 1995 roku w The Broadmoor. Była także pierwszą od czasu Eun Hee Ji w 2009 roku, która zaliczyła birdie na ostatnim dołku i zwyciężyła jednym uderzeniem.
Ostatnią rundę przeniesionego na grudzień z powodu pandemii turnieju grała w maseczce. Okazało się, że nie było to dla niej aż tak trudne. „Za każdym razem, gdy ćwiczę, zwykle noszę maskę, więc jestem do tego przyzwyczajona” – powiedziała. „Nie mam nic przeciwko, jeśli uzyskam pozytywny wynik testu na obecność Covid-19, ale nie chcę mieć wpływ na innych, zawodniczki ani caddiech, grających w mojej grupie. Dlatego nosiłam maskę przez całą rundę”.
Co prawda był to jej debiut na amerykańskiej ziemi, jednak wcześniej odnosiła sukcesy w Korei Południowej, gdzie nauczyła się gry od ojca, a inspirowało ją oglądanie w telewizji swojej idolki - Anniki Sorenstam. Na koreańskim odpowiedniku LPGA - KLPGA triumfował wcześniej trzykrotnie, rozpoczynając od Se Ri Pak Invitational w 2018 roku, odrabiając w rundzie finałowej trzy uderzenia straty i pokonując Jeongeun Lee6, która przed nią zwyciężała w US Open. Kolejne koreańskie sukcesy przyszły w latach 2019 i 2022. Z kolei podczas OrangeLife Champions Trophy, zawodów match-play pomiędzy zawodniczkami KLPGA i LPGA, w poprzednich dwóch latach pokonała w grze pojedynczej utytułowane Danielle Kang i So Yeon Ryu.
Po niezwykłym triumfie w US Women's Open musiała czekać długie cztery lata na potwierdzenie, że wcale nie był to przypadek i potrafi wygrać ponownie. Swój drugi tytuł LPGA wywalczyła w listopadzie 2024 roku na Hawajach, podczas Lotte Championship, gdzie pokonała dwoma uderzeniami Nataliyę Gusevą. „Szczerze mówiąc, zawsze skupiam się tak samo. – opisywała jak koncentruje się w trakcie turnieju. „Nie myślę o wynikach. Skup się na procesie, następnie na rutynie, a następnie na myśleniu, wybraniu linii i dopiero wtedy na zagraniu”. Wskoczyła wtedy z 65. na 22. miejsce w rankingu Race to CME Globe, zapewniając sobie miejsce w finale sezonu, w którym prawo do gry miało tylko 60 zawodniczek. Zaklepała sobie również bilet na florydzki Turniej Mistrzyń.
Nelly nie zdążyła
To było zupełnie inne zwycięstwo niż to z 2020 roku. 29-letnia Koreanka dominowała teraz od startu do mety, kończąc z imponującym rezultatem - 20. Przystępowała do rundy finałowej Hilton Grand Vacations Tournament of Champions z trzema uderzeniami przewagi nad Szwedką Linn Grant i czterema przed mistrzynią olimpijską Lydią Ko i Nelly Kordą - obecnie najlepszą golfistką świata. Wygrała z dwoma punktami nadwyżki, mimo szalonej pogoni Nelly, która pomimo niesamowitej rundy 65 zdołała odrobić tylko dwa uderzenia. Kim tym razem również radziła sobie fenomenalnie w końcówce, notując trzy birdie na czterech ostatnich dołkach Lake Nona Golf & Country Club, w Orlando. „To dobry początek, ale to wszystko. Teraz skoncentruję się na następnym turnieju, a potem ponownie skupię się na mojej grze”.
Korda, która w niedzielę wyczarowała fantastyczne dziewięć birdie, w pewnym momencie zbliżając się na jedno uderzenie do rywalki, po wszystkim starała się widzieć głównie pozytywne aspekty rywalizacji. „Tak, było nieźle. Nigdy nie będę narzekać, zajmując drugie miejsce w turnieju i dając sobie radę, szczególnie w niedzielę – powiedziała siedmiokrotna (!) zwyciężczyni minionego roku. „Zdecydowanie jest kilka puttów, które chciałabym powtórzyć, ale ogólnie myślę, że jestem bardzo zadowolona z tego tygodnia i podekscytowana przyszłym”.
W tym tygodniu zawodniczki LPGA rywalizują w turnieju Founders Cup presented by U.S. Virgin Islands.
Kasia Nieciak
Mimo niesamowitej pogoni Nelly Korda nie zdołała rozpocząć roku od wygranej. Fot. Facebook LPGA