Sport

Mistrzostwa spalonych podejść

Jednym z tych, którym sztanga w Sofii mocno ciążyła, był Bartłomiej Adamus. Fot. PZPC


Mistrzostwa spalonych podejść

Trzy medale wywalczone przez nasze panie nie mogą przesłonić tego, co na pomoście w Sofii wyprawiali panowie. Tak słabego startu ze świecą szukać.

 

Może zabrzmi to nieskromnie, ale ciężary skończyły się wtedy, kiedy ja przestałem dźwigać - powiedział mi na kilka dni przed mistrzostwami Europy w stolicy Bułgarii Szymon Kołecki. Trochę przesadził, bo jeśli dobrze pamiętam, ostatni raz na ostatnich zawodach wystąpił w 2008 roku. Były to igrzyska w Pekinie, na których zajął 2. miejsce, ale po 9 latach przyznano mu tytuł mistrza olimpijskiego i stał się sportowcem spełnionym.

 

Nie te czasy

Oficjalnego pożegnania i zejścia z pomostu „na własnych zasadach” się jednak nie doczekał, lecz po zakończeniu przez niego kariery nie było tak źle. Biało-czerwoni zdobywali bowiem medale mistrzostw świata, Europy, a także te najcenniejsze - igrzysk olimpijskich, by przypomnieć Adriana Zielińskiego, pierwszego po 40 latach polskiego mistrza olimpijskiego, jego młodszego brata Tomasza (przesuniętego z... 9. miejsca na 3.) oraz Bartłomieja Bonka (przesuniętego z 3. pozycji na 1.), stających na podium w Londynie. Cała trójka startowała w czasach, w których o nominacje na imprezy czterolecia nie musieliśmy się martwić, a trenerzy mieli niezłe zagwozdki, na kogo postawić. Wtedy bowiem obowiązywał drużynowy system kwalifikacji i wszystko było czytelne. Przed igrzyskami w Tokio wprowadzono system indywidualny, który boleśnie zweryfikował polską sztangę. Dzięki wysokim pozycjom na imprezach kwalifikacyjnych, odpowiednią liczbę punktów wywalczyli jedynie Joanna Łochowska, Arkadiusz Michalski i Bartłomiej Adamus. Medali nie zdobyli, bo konkurencja była za duża, ale też nie zawiedli.

 

Trzeba walczyć

Na 5 miesięcy przed kolejnymi igrzyskami takiego „kłopotu bogactwa” nie mamy, bo żaden z naszych reprezentantów nie zagwarantował sobie biletu do Paryża. Najbliżej nominacji jest Weronika Zielińska-Stubińska, która w niedzielę została mistrzynią Europy w kategorii 81 kg, ale osiągnęła słabszy wynik od najlepszego, więc miejsca w rankingu nie poprawiła. Musi teraz mocno popracować, by na ostatnich zawodach kwalifikacyjnych w Tajlandii znacznie poprawić rekordy życiowe (242 kg w dwuboju), bo tylko to da jej przepustkę olimpijską. Na rezygnację ze startu wyżej notowanych sztangistek raczej nie ma co liczyć.

 

Kumple z wojska

„Ziela” nie jest ulubienicą prezesa Waldemara Gospodarka, ale może mu pomóc w uratowaniu twarzy. Trzeba jednak również założyć, że do Paryża nie pojedzie żaden z przedstawicieli kierowanego przez niego związku, a tego jeszcze nie było. W uniknięciu kompromitacji nie pomogą sztangiści, którzy plasują się na końcach list olimpijskich, a występem w stolicy Bułgarii jeszcze bardziej obniżyli swe notowania. Nie mogło być inaczej, skoro czterech z siedmiu zawodników nie zostało sklasyfikowanych. Gdyby do takiego przypadku doszło 10-20 lat temu, trener kadry natychmiast przestałby nim być. Obecnie się na to nie zanosi. Piotr Wysocki, swego czasu niezły sztangista, ma bowiem pełne zaufanie u prezesa Gospodarka, który sztangi nie dźwigał. Obaj są z Bydgoszczy, obaj są emerytowanymi żołnierzami, ale Wysocki jest wyższy stopniem i to Gospodarek oddaje mu honory, licząc się z jego zdaniem. W środowisku zawrzało, większość chce „głowy” szkoleniowca, lecz ten raczej nie ustąpi, a na fatalny występ znajdzie usprawiedliwienie.

 

Dość fuszerki

Tłumaczenie przed zarządem, który pewnie wkrótce się zbierze w celu omówienia wyników mistrzostw Europy i spróbuje poszukać sposobów na polepszenie sytuacji, niewiele da, bo w osobie prezesa będzie miał mecenasa, ale w Ministerstwie Sportu i Turystyki może być już trudniej. Jego nowi szefowie nie znoszą fuszerki, czepiają się o każdy szczegół, kwestionują składy na zawody i zapowiadają, że nie będą finansować wożących się za budżetowe pieniądze. Zapowiada się więc zacięta batalia, a pomocne „macki” prezesa PZPC sięgają co najwyżej do PKOl, którego jest jednym z 11 wiceprezesów. Ci, którym zależy na dyscyplinie, powinni się skrzyknąć i podjąć próbę uratowania tego co jeszcze się da. Inaczej pozostanie chwalenie się medalami juniorek i juniorów (ilu z nich wytrwa do wieku seniora i będzie osiągać sukcesy?) oraz przyznawaniem prawa do organizacji zawodów, oczywiście juniorskich.

 

NASI W SOFII


KOBIETY

kat. 49 kg: Oliwia Drzazga - 2. miejsce; 59 kg: Monika Szymanek - 8. miejsce, Maria Połka - 9. miejsce; 64 kg: Wiktoria Wołk - 3. miejsce; 81 kg: Weronika Zielińska-Stubińska - 1. miejsce.

Klasyfikacja drużynowa: 1. Ukraina 654 pkt (10 zawodniczek), 2. Turcja 535 (10), 3. Rumunia 485 (8) ... 8. Polska 326 (5).

 

MĘŻCZYŹNI

kat. 67 kg: Marek Komorowski - 14. miejsce; 73 kg: Piotr Kudłaszyk - nie zaliczył podrzutu; 81 kg: Patryk Bęben - 5. miejsce; 96 kg: Bartłomiej Adamus - nie zaliczył rwania, Patryk Sawulski - 6. miejsce; 102 kg: Arsen Kasabijew - nie zaliczył rwania, Daniel Goljasz - nie zaliczył rwania.

Klasyfikacja drużynowa: 1. Bułgaria 696 pkt (10 zawodników), 2. Armenia 669 (10); 3. Turcja 628 (10) ... 14. Polska 191 (7).

 

Klasyfikacji medalowa K+M; dwubój, rwanie, podrzut): 1. Armenia 26 (11 złotych, 7 srebrnych, 8 brązowych), 2 Bułgaria 19 (11, 4, 4), 3 Włochy 13 (6, 5 ,2) … 7. Polska 8 (4, 2, 2).


30

RAZY

wychodziły na pomost reprezentantki Polski, zaliczając 23 podejścia.

 

36

RAZY

wychodzili na pomost reprezentanci Polski, paląc 23 próby.

 

Marek Hajkowski