Misja ratunkowa
W ciągu dziewięciu lat klub z Oporowskiej dostał z kasy miejskiej 139 milionów złotych!
To żadna tajemnica, że aktualny wicemistrz Polski jest „na garnuszku” miasta, czyli jego los w lwiej części zależy od pieniędzy podatników. W czwartek, 19 grudnia, wrocławscy radni przyjęli budżet miasta na 2025 rok. Znalazło się w nim dofinansowanie dla Śląska. Jest ono zbliżone (chociaż mniejsze) do tego, które zostało przeznaczone w 2024 roku, bo 19 milionów złotych. Za taką kwotą dofinansowania było 26 radnych, 11 zagłosowało przeciwko. Budżet Wrocławia zakłada wydatki na poziomie 8,49 mld złotych i dochody w wysokości 7,45 mld złotych.
Studnia z forsą
Wrocławski Klub Sportowy w tym roku kalendarzowym z kasy miejskiej otrzyma 19 milionów złotych. „Środki z emisji akcji klub przeznacza na utrzymanie Akademii Piłkarskiej, ekstraligowej drużyny kobiet, drużyny rezerw, najem stadionu Tarczyński Arena Wrocław, a także obiektów treningowych należących do podmiotów miejskich: MCS-u i Spartana” – można przeczytać w dokumencie.
Od 2016 roku, gdy Gmina Wrocław odzyskała większościowe udziały w spółce od Wrocławskiego Konsorcjum Sportowego, na konto klubu z Oporowskiej z budżetu miasta trafiło dotąd prawie 139 milionów złotych. Oto szczegóły:
2017 rok - 13,1 mln zł2018 - 13,1 mln
2019 - 16,75 mln
2020 - 13 mln
2021 - 13 mln
2022 - 13 mln
2023 - 17 mln
2024 - 21 mln
2025 - 19 mln
RAZEM: 138,95 mln zł
W tegorocznym budżecie zapisano również wydatki na modernizację stadionu przy ulicy Oporowskiej (1,5 mln zł), a także na pierwszy etap budowy Wrocławskiego Centrum Sportu (5,7 mln zł).
Nowy sponsor na dniach
Jeszcze przed Nowym Rokiem prezes Śląska Patryk Załęczny obwieścił, że lada dzień zaprezentuje nowego sponsora klubu. – W ciągu najbliższych kilku dni zaprezentujemy nowego, bardzo ważnego dla Śląska Wrocław sponsora – zapewnił sternik klubu z Oporowskiej. – To bardzo ciekawa firma, ale mimo pozytywnych wyników ciągle nad tym pracujemy, jesteśmy też przed podpisaniem nowych umów z obecnymi sponsorami. Załęczny przyznał także, że są opóźnieniach w wypłatach dla zawodników. – Są one kilkudniowe. Jakbym miał mówić o dniach roboczych, to jest to maksymalnie 10. Zawodnicy powinni dostać wypłatę w połowie grudnia i jej nie otrzymali. Oprócz tego nie mieliśmy opóźnień. Jesteśmy po rozmowach z piłkarzami, wiemy, kiedy będzie to spłacone, czyli w pierwszych dniach stycznia. Nie ma zagrożeń licencyjnych.
Nie złoży broni
Załęczny odniósł się także do pogłosek, że wkrótce przestanie pełnić funkcję prezesa wicemistrza Polski. – Jeżeli teraz odszedłbym z klubu, to przypieczętowałbym to, że drużyna jest na ostatnim miejscu i nie wierzę w ten projekt – stwierdził działacz. – Wierzę, że ta drużyna się utrzyma. To jest mój projekt, który chciałbym poprowadzić. Wierzymy razem z Rafałem Grodzickim i trenerem, że ta drużyna jest w stanie się utrzymać w elicie.
Prezes Śląska uchylił rąbka tajemnicy i stwierdził kategorycznie, że już po ostatnim, przegranym spotkaniu w 2024 roku z Radomiakiem, trenerzy dzwonili, składając deklaracje chęci dołączenia do klubu. Zaprzeczył też, iż szkoleniowcy odmawiali podjęcia pracy we Wrocławiu. Jedynym, który to zrobił, był Litwin Valdas Dambrauskas. – Chciałbym zaznaczyć, że Ante Simundza nie jest trenerem przyniesionym przez agenta – powiedział Załęczny. – Takich mieliśmy mnóstwo. Simundza był głównie wypatrzony przez dyrektora Grodzickiego. Robiliśmy wywiady w każdym państwie, w którym wcześniej trenował.
Transfery w obie strony
Nie da się ukryć, że bez przeprowadzenia kilku transferów misja ratowania Śląska przed degradacją z PKO BP Ekstraklasy skazana jest na fiasko. – Mamy deficyt w strzelonych golach, co widać gołym okiem – powiedział sternik wrocławskiego klubu. - „9” to jest taka kluczowa pozycja, którą będziemy chcieli załatać. Mamy kilku zawodników, z którymi prowadzimy rozmowy. Patrzymy też na kwestię wypożyczeń, potencjału czy wcześniejszych ruchów zawodnika. Myślę, że to są nazwiska, które dobrze będą przyjęte przez kibiców Śląska. Żeby nie było wątpliwości – patrzymy poza naszą ekstraklasę. Korzystamy też z wiedzy trenera Simundzy i dbamy o to, aby szkoleniowiec też przypieczętował pozyskanie tych zawodników. Myślimy o dwóch-trzech ruchach transferowych, lecz nie chciałbym mówić o pozycjach. Trener Simundza poprosił, aby piłkarze wrócili wcześniej z urlopów, chce z każdym porozmawiać, poznać ich. Mamy oczywiście listę transferową, których zawodników chcemy pozyskać, a których chcemy oddać. To dotyczy pięciu, sześciu nazwisk.
Bogdan Nather