Przy następnym upomnieniu żółtą kartką Taras Romanczuk pauzować będzie w 2 meczach. Fot. Michał Kość/PressFocus


Minimalizuje ryzyko

Po dwóch ligowych meczach bez zwycięstwa Jagiellonia musi się podnieść, żeby nie zaprzepaścić szansy na mistrzostwo.


JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

Nie da się ukryć, że Jagiellonia zmagała się w poprzedni weekend z ogromnym pechem. Zaczęło się od tego, że gdy wygrywała z Cracovią 1:0, sędzia Paweł Raczkowski pokazał kontrowersyjną kartkę dla Adriana Diegueza. Później, gdy już białostoczanie przegrywali, Afimico Pululu powinien był wyrównać, ale fatalnie strzelił z rzutu karnego. Ostatecznie drużyna z Podlasia przegrała i była zagrożona utratą pozycji lidera w ekstraklasie.


Z drugiej strony, miała też sporo szczęścia, bo okazji do zajęcia pierwszego miejsca w tabeli nie wykorzystał Śląsk. Wrocławianie przegrali z Górnikiem, przez co drużyna Adriana Siemieńca wciąż znajduje się na czele. Ale czy będzie ona w stanie utrzymać się na szczycie tabeli do końca sezonu?


Żółwie tempo

Oczywiście sporą częścią winy za ostatnią porażkę można obarczyć arbitra. To jego decyzja spowodowała, że zespół musiał walczyć w osłabieniu przez większą część meczu. Mimo tego nie da się nie zauważyć, że białostoczanie w ostatnich tygodniach złapali zadyszkę. W marcu nie wygrali ani jednego spotkania, wliczając w to pucharową potyczkę z Pogonią Szczecin. Po odpadnięciu z PP „Jaga” zaliczyła remis z Legią, a podczas ostatniego weekendu wspomnianą porażkę z walczącą o uchronienie się przed spadkiem Cracovią. Tylko żółwie tempo innych kandydatów do mistrzostwa Polski utrzymuje jeszcze białostoczan w fotelu lidera. A przecież nikt nie twierdzi, że w najbliższych meczach zdobywanie punktów przyjdzie im łatwiej.


Bez Diegueza

W sobotę podopieczni trenera Siemieńca udadzą się na Dolny Śląsk, żeby zmierzyć się z Zagłębiem Lubin. W teorii mecz ten powinien być dość łatwy do wygrania. W końcu zawodnicy Waldemara Fornalika nie zwyciężyli w ostatnich czterech spotkaniach. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że szkoleniowiec „Dumy Podlasia” nie będzie mógł skorzystać z usług Diegueza. Hiszpana zabraknie na murawie po raz trzeci w tym sezonie. W poprzednich dwóch meczach, gdy był nieobecny (z powodu nadmiaru kartek i urazu), Jagiellonia nie potrafiła sięgnąć po zwycięstwo. W lutym br. zremisowała 1:1 z Ruchem (rzutem na taśmę gola na remis zdobył Jesus Imaz), a Diegueza zastąpił Jetmir Haliti. Natomiast w listopadzie, w meczu z Piastem (0:0), na absencji defensora skorzystał Miłosz Matysik. Teraz 19-latek zagrać nie może, ponieważ nie ma go już w Białymstoku - od stycznia jest piłkarzem Arisu Limassol.


Ostrożny trener

- Adrianowi było przykro po meczu, jemu bardzo zależy na zwycięstwach Jagiellonii. To świetny piłkarz, który dużo dla nas zrobił w tym sezonie. Jest filarem naszej obrony, ale czasem tak w życiu jest - komentował czerwoną kartkę dla Diegueza trener Adrian Siemieniec. Szkoleniowiec już podczas meczu z Cracovią zdawał sobie sprawę z powagi najbliższego starcia z Zagłębiem Lubin. Dlatego w 70 minucie dał odpocząć Tarasowi Romanczukowi. Ukrainiec z polskim paszportem ma już w swoim bilansie 11 żółtych kartek. Kolejna skutkować będzie zawieszeniem na dwa mecze. Biorąc pod uwagę najbliższe starcie w Lubinie oraz kolejne z bardzo trudnym przeciwnikiem - Pogonią, szkoleniowiec zagrał ostrożnie, aby zminimalizować ryzyko większego osłabienia w tych spotkaniach.- Musimy patrzeć do przodu, zostało sześć meczów do końca sezonu. W każdym z nich musimy walczyć o to, co chcemy osiągnąć - mówił po rywalizacji z Cracovią rezerwowy Aurelien Nguiamba. Cel jest jasny - mistrzostwo. Jednak droga do jego osiągnięcia na razie wydaje się długa.

Kacper Janoszka