Za Adamem Buksą bardzo dobry mecz. Fot. Pressinphoto/SIPA USA/PressFocus.pl


Miks emocjonalny

Rozmowa z Adamem Buksą, napastnikiem reprezentacji Polski


Za wami dobry mecz z Holandią. Jak go pan ocenia?

- Zgadzam się, to było dobre spotkanie z naszej strony. Oczywiście brak punktów nie jest nam na rękę, bo po nie przyjechaliśmy do Hamburga. Trzeba jednak docenić klasę rywala i naszą grę, która była obiecująca. Uważam, że taki występ stawia nas w uprzywilejowanej sytuacji przed kolejnymi spotkaniami. Nie musimy chować głowy w piasek, tylko z optymizmem patrzeć na to, co będzie się działo w kolejnych dniach.

Mimo że przez fragmenty meczu cierpieliście, to plan trenera Probierza na to spotkanie działał. Jak pan na to patrzy?

- Z Holandią, czyli z bardzo dobrą drużyną, graliśmy bardzo dobry futbol. Owszem, rywale przeważali, bo dobrze operują piłką, ale my też mieliśmy sytuacje. Można powiedzieć, że był to wyrównany mecz i spotkanie godne finałów mistrzostw Europy.

Tym bardziej boli, bo ten punkt można było przecież ugrać...

- Zdecydowanie. Z drugiej strony wiemy, że nie wszystko jeszcze stracone, a wszystko pozostaje w naszych głowach i nogach. Czego zabrakło? Na analizę przyjdzie czas.

W szatni panowało duże rozczarowanie?

- Bardzo krótko. Przeważało nastawienie, że pokazaliśmy dobry futbol i stać nas na dobrą grę w kolejnych spotkaniach. 

Kiedy dowiedział się pan, że zagra w wyjściowym składzie? Przed meczem nie było to takie oczywiste…

- O wszystkim dowiedziałem się tuż przed meczem. Nie ukrywam, że byłem z tego powodu bardzo zadowolony, wręcz podekscytowany. Nie mogę jednak powiedzieć, że tą decyzją byłem zaskoczony, bo do każdego meczu człowiek się przecież przygotowuje. A co do innych decyzji kadrowych, to już trzeba pytać chłopaków. 

Co czuje człowiek, który na mistrzostwach Europy zdobywa bramkę?

- Szczerze? Jeszcze to do mnie nie dociera. To megasprawa! Muszę spokojnie zebrać myśli, bo tyle się dzieje. Tak naprawdę, to nawet nie miałem czasu ucieszyć się ze wszystkiego. Czuję miks emocjonalny - z jednej strony gol, no a z drugiej przegrana.

Jak ta bramka z pana perspektywy wyglądała?

- Wyszedłem na „krótki” słupek, wyprzedziłem obrońcę i odpowiednio trafiłem. Klasyczny gol. Czy z Austrią będzie podobnie? Oby! Oby taka bramka padła i obyśmy przede wszystkim wygrali. To jest najważniejsze. 

Miał pan okazję grać przeciwko Austriakom?

- Nie, ale będzie szczegółowa analiza naszego piątkowego przeciwnika. Po niej będziemy mądrzejsi. Teraz czeka nas regeneracja, krótki odpoczynek, no i ruszymy z treningami oraz przygotowaniami do meczu. Na boisko trzeba będzie wyjść pewnym swego.

Inauguracja za wami, teraz będzie łatwiej?

- Nie, bo Austria to też bardzo wymagający przeciwnik. Może niedoceniany, ale o takiej samej wartości jak mocne drużyny. To jest jednakEuro i chcemy wygrywać tu i teraz!

Rozmawiał i notował Michał Zichlarz