Sport

„Miedziany” klimat

Po raz kolejny okazało się, że w Lubinie nawet największy strateg może nie dać rady.

Lanie w Częstochowie zakończyło blisko dwuletni pobyt Waldemara Fornalika w Lubinie. Fot. Tomasz Folta/PressFocus

WYDARZENIE KOLEJKI

Była końcówka listopada 2017 roku. Po sześciu kolejnych meczach bez zwycięstwa z Zagłębiem pożegnał się Piotr Stokowiec. To jak do tej pory ostatni trener, który zdobył z zespołem medal i poprowadził go do eliminacji europejskich pucharów. W dodatku był to stosunkowo udany występ, w końcu lubinianie odprawili z kwitkiem Partizan Belgrad! Od tego czasu jednak Zagłębie wpadło w marazm. Środek tabeli to raczej coś normalnego niż wypadek przy pracy. Stąd też w Lubinie postawiono na Waldemara Fornalika. To szkoleniowiec z uznanym w Polsce nazwiskiem. Były selekcjoner kadry narodowej, mistrz Polski z Piastem i kilkukrotny medalista rywalizacji nad Wisłą był kandydatem idealnym. 

Jego metody miały dać Zagłębiu sukces sportowy i powrót do czołówki ligi. Zamiast tego klub trzymał się swojej, w pewien sposób wytyczonej ścieżki. Wygrał kilka spotkań i gdy wydawało się, że to jest ten moment, za chwilę otrzymywał kilka razy po głowie i wracał do punktu wyjścia. Choć zwolnienie Fornalika było zrozumiałe, a po spotkaniu w Częstochowie i porażce 1:5 wręcz pewne, to trudno nie odnieść wrażenia, że niezależnie od tego, kto w danej chwili będzie szkoleniowcem, to w miedziowej krainie nic nie ulegnie zmianie i poprawie. W końcu od dawna wszystko kręci się tam w ten sam sposób.

Koniec blisko dwuletniej ery Fornalika zbiegł się z zakończeniem współpracy także z Piotrem Burlikowskim. Dyrektor sportowy Zagłębia również został zwolniony. Było to więc swoiste wotum nieufności nie tylko wobec „ciała obcego”, za jakie można uznawać byłego już szkoleniowca „Miedziowych”, ale i człowieka, który pracował tam, z przerwą, kilka długich lat. Był w końcu współodpowiedzialny za ostatni sukces klubu, po czym trafił do Polskiego Związku Piłki Nożnej. W 2021 roku wrócił do Zagłębia, jednak tym razem nie dał rady zdziałać cudu.

A wydawałoby się, że Zagłębie to idealny klub do odnoszenia sukcesów. Możny sponsor, zaplecze sportowo-organizacyjne na wysokim poziomie, zarobki także nie są najgorsze. Do klubu trafiają doświadczeni i utalentowani gracze. W połączeniu z bardzo dobrze funkcjonującą akademią powinno to dawać rezultaty w postaci kolejnym mniejszych czy większych sportowych sukcesów. Dokooptowano do tego szkoleniowca z nazwiskiem i sukcesami. Co więcej można było zrobić, by Zagłębie zaczęło odnosić sukcesy? Na to pytanie nie da się w zasadzie odpowiedzieć. Chyba jedynie tajemnicza aura jest w stanie wytłumaczyć to, że lubinianom nie wychodzi kolejny sezon.

Zatrudnienie nowego szkoleniowca zapewne da impuls do działania ku lepszej przyszłości. Słysząc jednak, że w Lubinie pojawi się Mariusz Lewandowski, można tylko życzyć Zagłębiu udanego sezonu.

Inna sprawa to temat przyszłości Waldemara Fornalika. 61-latek nadal ma uznane nazwisko. Patrząc jednak z drugiej strony, trudno oczekiwać, by szukał jeszcze kolejnego, trudnego wyzwania. Przy całym szacunku do Lubina, czy wcześniej Piasta, to jednak trener Fornalik od niewiele ponad siedmiu lat pracuje w miejscach, gdzie presja na wynik jest zdecydowanie mniejsza niż w innych ośrodkach. Nikt nie zabierze mu już sukcesów. Pytanie jednak, czy dalej będzie chciał wskakiwać w dres i walczyć o ligowe punkty. 

(ptom)