Sport

Miecz Damoklesa*

PODWÓJNY NELSON - Bogdan Nather

Co widzi w monitorze sędzia Tomasz Musiał? Fot. Michał Kość / PressFocus

W ubiegły czwartek (29 sierpnia) zapadł wyrok wobec dwóch arbitrów, Bartosza Frankowskiego i Tomasza Musiała. Obaj zostali uznani za odpowiedzialnych naruszenia porządku publicznego oraz nieprzestrzegania sportowego trybu życia. Komisja Dyscyplina PZPN zdyskwalifikowała ich na rok, z częściowym zawieszeniem kary. Konkretnie każdy z obwinionych wykona orzeczoną karę dyskwalifikacji w wymiarze pięciu miesięcy, natomiast wykonanie pozostałej części kary dyskwalifikacji, tj. siedmiu miesięcy, zostaje zawieszone na okres próby wynoszący dwa lata. Ponadto każdy z nich musi zapłacić 25 tysięcy złotych grzywny.

W momencie publikacji komunikatu Komisji Dyscyplinarnej ze wzruszenia łzy napłynęły mi do oczu. Niestety, nie mam świadków, że tak było, ale proszę uwierzyć mi na słowo. Spodziewałem się bowiem znacznie surowszego „wyroku”, gdyż w pierwszej chwili obaj rozjemcy zostali zdyskwalifikowani na 90 dni, czyli trzy miesiące. Teraz poprzeczka poszła w górę o dwa „miechy”, ale na bohaterach tej afery nie zrobiło to zapewne żadnego wrażenia. W rundzie wiosennej znowu wezmą gwizdek do ręki i jak gdyby nigdy nic będą biegali po boiskach ekstraklasy i I ligi. 

Jeden z felietonistów próbował przekonywać swoich czytelników, że kara jest adekwatna do czynu. Guzik prawda! Mający status arbitrów międzynarodowych panowie powinni świecić przykładem, a zrobili z tej grupy zawodowej pośmiewisko na całą Polskę i pół Europy. Zgoda, można dostać drugą szansę, mieć prawo do rehabilitacji, ale nie powinno się stosować taryfy ulgowej (czytaj: prawa łaski) bezrefleksyjnie. Nie zamierzałem bynajmniej sugerować dożywotniej dyskwalifikacji, ale rok „odpoczynku” byłby w porządku i sprawiedliwy wobec tych arbitrów, którzy nie podpadli.

Drugą sprawą, nad którą zamierzam się pochylić, to przypadek Jacka W., byłego zawodnika (użycie w jego przypadku słowa „piłkarz” byłoby nadużyciem) m.in. Górnika Zabrze i Cracovii. Piszę bez znieczulenia – ten delikwent NIE MIAŁ PRAWA trafić do Galerii Sław Górnika, no bo czym zasłużył się dla 14-krotnego mistrza Polski? Ile zdobył tytułów, Pucharów Polski? Takim PIŁKARZOM jak chociażby Ernest Pohl, Włodzimierz Lubański, Stanisław Oślizło, Zygfryd Szołtysik czy Jerzy Gorgoń nie był godzien nawet zawiązać sznurówek w butach.

Bardziej od nominacji pana W. do tego elitarnego grona irytuje mnie postawa przedstawicieli klubu z Zabrza. Ich zaniechanie w tej kwestii jest oburzające, by nie użyć bardziej dosadnego określenia. Już przed dwoma laty, gdy W. został zatrzymany przez policję, ówczesny rzecznik prasowy klubu Konrad Kołakowski poinformował, że Górnik nie zamierza podejmować w związku tym żadnych działań. „Klub nie posiada żadnej wiedzy na temat postawienia zarzutów byłemu piłkarzowi Górnika. Pan Jacek W. nie pełni obecnie żadnej funkcji w klubie. Na dzień dzisiejszy klub nie planuje kogokolwiek z Galerii Sław usuwać czy zasłaniać”.

Przed kilkoma dniami Prokuratura w Nowym Sączu zakończyła śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej o charakterze zbrojnym, której postawiono zarzuty włamań, kradzieży, rozbojów, posiadania broni, a której jednym z 23 członków był były piłkarz Górnika Zabrze. Obecny rzecznik klubu z Roosevelta Mateusz Antczak postanowił uderzyć w podobne tony co jego poprzednik. Stwierdził mianowicie, że „Górnik zamierza śledzić sprawę, jednak nie planuje podejmowania żadnych działań, dopóki nie zapadnie oficjalny wyrok”. Dobre sobie! Już sam fakt obecności w przestępczej szajce powinien dyskwalifikować Jacka W. z grona wybitnych postaci zabrzańskiego klubu. Wstydźcie się, włodarze Górnika! Chciałbym wierzyć, że macie „jaja” i zareagujecie we właściwy sposób na ten – nie bójmy się tego słowa – skandal. Mam też nadzieję, że będziecie mieli na tyle odwagi i przyzwoitości, by zrobić to, nim przejdę na emeryturę.

* Miecz Damoklesa to związek frazeologiczny nawiązujący do anegdoty o tyranie z Syrakuz, Dionizjuszu. W przenośni oznacza on stałą groźbę wiszącą nad kimś beztrosko używającym życia i korzystającym z dobrodziejstw swego stanowiska.