Miało być przyjemnie...
To miał być tydzień, w którym uda się przejść do kolejnej rundy Pucharu Polski, by w dobrych nastrojach przygotowywać się do ligowego starcia z Puszczą Niepołomice. Niestety, tak się nie potoczyło. W Legnicy w 1/32 finału Pucharu Polski częstochowianie polegli z Miedzią po rzutach karnych, co było równoznaczne z sensacyjnym odpadnięciem kolejnego ekstraklasowicza. Rakowowi nic się nie układało, zaczynając od gry zespołu, idąc przez wydarzenia meczowe i kontuzje, kończąc na pechu w serii „jedenastek”. Ten mecz należy zapomnieć jak najszybciej.
W ten weekend „Medaliki” zagrają u siebie z Puszczą i kluczowe dla podopiecznych Marka Papszuna będzie utrzymanie dobrej passy, którą zapoczątkowano po przerwie reprezentacyjnej. Poprzednie dwa tygodnie to dwa zwycięstwa – z Legią i Zagłębiem Lubin. Wiele osób po tych spotkaniach zaczęło wysnuwać pierwsze stwierdzenia, że nowa maszyna trenera Papszuna włącza wyższy bieg i zaczyna działać na pełnych obrotach. Mecz z Miedzią z lekka temu zaprzecza, jednak wszyscy wiemy, że spotkania pucharowe rządzą się swoimi prawami. Tak więc, jeśli wszystko działa tak, jak należy, a spotkanie pucharowe to była zwykła wpadka, w sobotę powinniśmy ujrzeć Raków, który bez szwanku rozjedzie piłkarzy z Niepołomic. Przypomnijmy, że Puszcza nie zaliczyła znakomitego startu sezonu, a ostatnie ligowe zwycięstwo odniosła grubo ponad miesiąc temu. Dla Rakowa jest to bardzo dobra informacja, gdyż lepszych warunków do odbudowania zespołu po „wtopie” w Legnicy raczej nie mógłby mieć. Nikt w Częstochowie nie przyjmuje innego scenariusza jak zdobycie pełnej puli w najbliższy weekend. Mimo to w głowach jest niepokój po tym, co wydarzyło się w środowy wieczór w Legnicy i tak łatwo nie wyjdzie to z pamięci...