Mianujom mie Ernest
Rozmowa z Łukaszem Kohutem, europosłem
Obecny grób Ernesta Wilimowskiego na cmentarzu w Karlsruhe. Fot. Łukasz Kohut
Spotykamy się, żeby porozmawiać o Erneście Wilimowskim.
- To była niezwykła postać. To ktoś więcej niż piłkarz, swego rodzaju zjawisko, symbol dla wielu Górnoślązaków, dla osób, które dobrze znają historię naszego śląskiego pogranicza. Ta niezwykła osobowość spokojnie mogłaby być męskim odpowiednikiem Hanki z monodramu Teatru Korez ”Mianujom mie Hanka”, który pokazywany jest w Polsce.
Czyli co: „Mianujom mie Ernest?
- Tak! „Mianujom mie Ernest"! Cała jego poplątana historia, skomplikowane losy, osobista sytuacja, tak skomplikowana ze względu na wybuch wojny – to jest los Górnoślązaka tamtych czasów w pigułce. Bardzo trudna, niejednoznaczna w ocenie historia, dla wielu osób spoza Śląska nie do końca może zrozumiała, także dlatego, że nie do końca jest rozumiana sytuacja związana z volkslistą na terenie Górnego Śląska. A sprawa dotyczy wybitnego piłkarza, znakomitego napastnika, lewego łącznika o niebywałych statystykach.
Faktem jest, że jako 18-latek wszedł do polskiej ekstraklasy z buta. W barwach Ruchu Wielkie Hajduki w debiutanckim sezonie zdobył w 1934 roku mistrzostwo Polski, został też królem strzelców z 33 golami. Ruch z nim w składzie mistrzostwo zdobył jeszcze trzy razy, a byłoby ich z pewnością więcej, gdyby nie wybuch wojny. Brazylii „Ezi” wbił cztery bramki na mundialu w 1938 roku, potrafił strzelić dziesięć goli w jednym meczu ligowym, co do dziś jest niepobitym rekordem. Ale dlaczego wracamy do niego akurat dziś?
- Wracamy do tej postaci, w związku z zamieszaniem powstałym ostatnio wokół jego grobu na cmentarzu w Karslruhe, gdzie został pochowany w 1997 roku. Tam spędził jesień życia. Był urzędnikiem i pracował jako trener w amatorskich klubach piłkarskich. Doszły mnie słuchy o niepokojącej sytuacji związanej z jego grobem, którym opiekowali się kibice, ewentualną jego likwidacją. Właśnie stamtąd wracam, z Karlsruhe. Wybrałem się tam, jadąc do Polski z obrad plenarnych Parlamentu Europejskiego. Spotkałem się w Karlsruhe z przedstawicielami miasta, z dyrektorem cmentarza komunalnego, na którym pochowany jest Ernest Wilimowski. Wiem, że kibice Ruchu mieszkający w Niemczech już zorganizowali zbiórkę pieniędzy na ekshumację zwłok i dalsze godne upamiętnienie piłkarza. Staram się zainteresować tym problemem opinię publiczną, polityków i związki piłkarskie. Uważam, że grób w Karlsruhe powinien dalej istnieć, postać powinna być godnie upamiętniona. Uważam, że zarówno Polski Związek Piłki Nożnej jak i Niemiecki Związek Piłki Nożnej powinny się dołożyć do tego przedsięwzięcia, dobrze byłoby, gdyby oba związki stanęły na wysokości zadania. Zresztą po tych rozmowach w Karlsruhe mam poczucie, że jego historia nie jest do końca znana.
Władze Karlsruhe nie wiedziały kim był „Ezi”?
- Wiedziały, że był piłkarzem, który przyjechał ze Śląska, że grał zarówno w reprezentacji Polski, jak i Niemiec. Ale kiedy pokazywałem im na moim telefonie komórkowym fragmenty meczu z Brazylią na mistrzostwach świata w 1938 roku, który odbywał się w Strasbourgu, kilkadziesiąt kilometrów od Karlsruhe, kiedy opowiadałem o jego statystykach – otwierali oczy ze zdziwienia, byli zaciekawieni. Mam nadzieję, że to pozwoli na większe zainteresowanie „Ezim” w samym Karlsruhe. O ile Wilimowski jest bardzo znaną osobistością w polskim światku piłkarskim, kibice wiedzą kim był i znają jego historię, o tyle mam poczucie że tam, w Niemczech, został trochę zapomniany. Dlatego dobrze byłoby zaangażować zarówno polski, jak i niemiecki związek piłkarski, żeby nagłośnić tę postać i wykorzystać ten trudny moment, gdy nastąpi ekshumacja, by sylwetkę piłkarza przypomnieć, upamiętnić go godnie po polskiej i po niemieckiej stronie.
Gdzie w takim razie Ernest Wilimowski, jeśli wszystko dobrze się potoczy, mógłby być pochowany?
- Spędziłem na cmentarzu w Karlsruhe dwie godziny i widziałem tam miejsca gdzie upamiętnione są ważne postaci dla historii tego miasta. Istnieje tam aleja zasłużonych i powstał pomysł, by grób Wilimowskiego przenieść właśnie tam, pod pomnik atlety.

W to miejsce na cmentarzu w Karlsruhe miałby zostać przeniesiony grób Ernesta Wilimowskiego. Fot. Łukasz Kohut
To wymaga nakładów finansowych. Wykupienie takiego miejsca na zawsze to koszt 10 tysięcy euro. Z kolei całość kosztów, łącznie z ekshumacją, zamknęłaby się w kwocie 20 tysięcy euro. Karlsruhe jest bodaj jedynym miejscem w całych Niemczech, gdzie można takie miejsce wykupić na zawsze. Wiem, że kibice Ruchu zbierają już pieniądze na ten cel. Ze swojej strony mogę zadeklarować, że jeśli będzie taka potrzeba - dopilnuję tego, także finansowo, żeby Ernest Wilimowski został godnie upamiętniony. To dla mnie ważna postać w panteonie górnośląskim. Nie tylko dlatego, że jestem kibicem piłkarskim i Górnoślązakiem, tak jak Wilimowski, ale także dlatego, że podczas moich studiów w Katowicach mieszkałem przez siedem lat na Mikołowskiej, a to bardzo niedaleko ul. Barbary, gdzie urodził się i wychował "Ezi". Jego historia, skomplikowane losy, hejt, który go spotykał – są także mi bliskie, bo wiem jak to jest być przedstawicielem nieuznanej etnicznej mniejszości, wiem jak to jest czytać o sobie każdego dnia, że jest się „zdrajcą narodu”… Jestem w stanie zrozumieć decyzję, które podejmował w tamtych czasach Wilimowski. Chciał robić dalej to, co kocha, czyli grać w piłkę. Podejrzewam, że gdyby wojna nie wybuchła, byłby dziś traktowany na równi z Diego Maradoną czy Pelem.
Niektórzy wierzą, że gdyby wojna nie wybuchła, na mistrzostwach świata w 1942 roku Polska zdobyłaby co najmniej medal. Z pańskich słów wynika, że możemy być optymistami co do dalszych losów grobu Ernesta Wilimowskiego, że wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku.
- Tak. Nie jest bowiem tak, że - jak przeczytałem na niektórych prawicowych forach - Niemcy chcą zlikwidować grób Wilimowskiego. Po prostu zmienia się struktura części cmentarza. Po pobycie w Karlsruhe i rozmowie mam poczucie, że u Niemców jest potrzeba upamiętnienia go w sposób godny. Oczywiście do rozwiązania pozostaje kwestia finansowa, mam świadomość, że Karlsruhe nie będzie chciało partycypować w całości kosztów. Zamierzam w tej sprawie oficjalnie wystąpić więc do Polskiego Związku Piłki Nożnej i Niemieckiego Związku Piłkarskiego o współpracę w tym zakresie, o współfinansowanie kosztów. Suma 20 tysięcy euro to przecież nie jest duża kwota z punktu widzenia krajowych związków piłkarskich.
Rozmawiał Paweł Czado
Ernest Wilimowski (1916-1997) – jeden z najwybitniejszych piłkarzy wszech czasów. 22 mecze i 21 goli w reprezentacji Polski (1934-39) oraz 8 meczów i 14 goli w reprezentacji Niemiec (1941-42). Czterokrotny mistrz Polski z Ruchem (1934, 35, 36, 38), król strzelców ekstraklasy (1934, 36, 38, 39). W 86 ligowych meczach zdobył 117 bramek, w tym jako pierwszy w historii polskiego futbolu strzelił siedem, osiem, dziewięć i dziesięć goli w jednym ligowym meczu. Zdobywca Pucharu Niemiec z TSV 1860 Monachium (1942).
Łukasz Kohut. Fot. Paweł Czado
Łukasz Kohut
Ur. w 1982 roku. Poseł do Parlamentu Europejskiego IX i X kadencji (od 2019 roku), przedsiębiorca, fotograf i regionalista. Miłośnik dobrego futbolu i piłkarskiej reprezentacji Argentyny.