Mędrcy świata, czyli gdzie jest papa?!
MUCHA NIE SIADA - Tomasz Mucha
Oświecę Czytelników: większość z krążących w internecie treści - wskazując na tematykę sportu - to pustostan, wydmuszka, zwielokrotniona o potęgę fraz kluczowych typu „Iga Świątek”, „doping”, „Lewandowski”, „collegium tumanum” itepe, itede. Domaga się ich fetysz klikalności, który nie tylko sprytnie wysysa nasz ciągły niedoczas i nie wnosi nic poznawczego, wprowadza wręcz poplątanie. „A książkę weź i poczytaj, głupcze!” – strofuję często sam siebie, po raz kolejny purpurowiejąc z żenady nad otwartym tekstem pod clickbaitowym tytułem.
W trend „byle tylko zaistnieć” wpisują się także tzw. fachowcy. A im fachowiec bardziej wyedukowany, tym większe plecie bzdury. Mechanizm jest prosty - tyle się „naumiałem” i tyle naczytałem, to się wypowiem, zarzucę coś kontrowersyjnego, niebanalnego, pod prąd, wyróżnię się (znam to poniekąd z autopsji - puszczam oczko Drogi Czytelniku…).
Iga Świątek musi być w szponach kliki ojcowsko-lekarsko-trenerskiej... Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus
Właśnie mnie oświecił jeden z mędrców, który spostponował Igę Świątek i jej sztab. Otóż okazuje się – jak przekonuje w „Przeglądzie Sportowym” doktor Pawlukiewicz – że wywiad w TVN24, w którym nasza tenisistka opowiedziała o okolicznościach dopingowej wpadki, swoich emocjach i działaniach mających udowodnić jej niewinność, to błąd, właściwie samo zło. I szkoda – roni łzy specjalista - że „guwniara z paletkom” nie zamilkła, a w jej imieniu – uwaga, uwaga, teraz najlepsze! - nie napisał oświadczenia papa Świątek, najlepiej na WhatsAppie…
No niestety, jak na złość historia potoczyła się inaczej, Iga postanowiła sama stanąć z otwartą przyłbicą przed szeroką widownią telewizyjną i jako osoba dorosła niepozbawiona praw publicznych przedstawić wszystko własnymi słowami. Ach ten papa… Nie wystukał nic w komunikatorze, niczego nie wyjaśnił, nie walnął w enter, nie poszło w świat, no nie wiadomo, czy w ogóle używa WhatsAppa, znam rówieśników – a jesteśmy z podobnego pokolenia, co Tomasz Świątek - którzy szanują tylko starego dobrego esemesa. Jakkolwiek by było, papa w każdym razie postanowił zwyczajnie zaufać sporemu gronu specjalistów skupionych wokół topowego sportowca świata, który tylko w mijającym roku zgarnął na korcie ponad 8 milionów dolarów, nie wypominając wielu innych przychodów.
Przyznam jednak, że to rozdzierające wołanie w imieniu 23-letniej kobiety „gdzie jest papa?!” nie daje mi spokoju, zastanawiam się, jakimi ścieżkami podążają myśli naszego doktora, czy sam aby nie zażył czegoś mocniejszego niż niesławna melatonina… Ta halucynacja, która gdzieś miedzy wierszami się roztacza, jest niezwykle rozwojowa. Mieliśmy już psycholożkę-demona, która pociąga za wszystkie sznurki, włącznie z tymi w zakładzie fryzjerskim (głośna scena w netfliksowym serialu, gdy Iga polemizuje z Darią Abramowicz jaką powinna mieć fryzurę); teraz mamy papę, który nie tylko pilnuje, by na koncie Igi zgadzała się kasa, ale też tłumaczy dorosłą, ale bezwolną córkę, gdy ta zażyje dwie pigułki nasenne, które wywołały lawinę nieszczęść. Jest już więc obiecujący zaczyn scenariusza true crime: Iga jako bierna marionetka, spętana przez klikę ojcowsko-lekarsko-trenerską (okej, nad dwulicowością miłego pozornie szkoleniowca z Belgii trzeba by nieco popracować), wykorzystującą ją, niepozwalającą publicznie gadać i o czymkolwiek decydować, nakazującą tylko grać, trenować, trenować i grać, no i zarabiać oczywiście! No, box office pęknie w szwach!
Nasz guru pijaru/marketingu/dziennikarstwa/dopingu/alchemii oczywiście nie taki w ciemię bity, jak by się tu mogło wydawać – diagnozuje tak: lepiej siedzieć cicho, wtedy afera szybko pójdzie w zapomnienie, za chwilę sama uschnie, przykryta przez wysyp nowych skandalików, więc po co rozgrzebywać, oświadczać, udzielać wywiadów? Czyli mamy jasność. Po co sportowiec ma pokazywać, że jest autentyczny i niegłupi, że targają nim uczucia, emocje i lęki, że popełnia błędy? Że jest normalny, właściwie taki sam, jak kibic sprzed telewizora? Nieee! Wypierzmy go z tych ludzkich ułomności, obudujmy ciszą, pustką, niebytem! Dzieci i ryby głosu nie mają, są inni - starsi? mądrzejsi? mężczyźni? - którzy wiedzą lepiej, ich usta są pełne złotych myśli niewyrażających kompletnie nic i świeżych pomysłów, wytrzepanych nad talerzem z jajecznicą.
Ach, doktorze – chciałoby się powiedzieć - może zdiagnozuj się sam, zamilknij i nie udzielaj więcej wywiadów. A sprostowanie niech lepiej napisze mamusia, o ile używa WhatsAppa.