Sport

Medalistka czuje ulgę

Daria Pikulik, która na igrzyskach olimpijskich w Paryżu wywalczyła srebro w kolarstwie torowym, zapowiedziała, że w czerwcu wróci do ścigania.

Daria Pikulik z optymizmem patrzy w przyszłość. Fot. Facebook Darii Pikulik

Zawodniczka, która w marcu przeszła pomyślnie operację barku, teraz poddawana jest rehabilitacji, ale wznowiła już treningi. – Zaliczyłam kraksę pod koniec maja ubiegłego roku przed igrzyskami. Wtedy nie brałam pod uwagę operacji. Miałam jednak za krótką rekonwalescencję po wypadku. Była walka z bólem, który z czasem się nasilał – opisała problemy zdrowotne Pikulik. Na początku roku starała się jeszcze startować, ale nie było to możliwe bez środków przeciwbólowych. Już w styczniu pojawił się stan zapalny i nie było już innej możliwości niż operacja. –Wszystko, co się dzieje, ma czas i miejsce. Cieszę się, że tak się skończyło, gdyż odpoczęłam i mogłam wolne chwile spędzić z rodziną. Przechodzę rehabilitację. Moja ekipa nie wywiera na mnie presji – przyznała zawodniczka amerykańskiej grupy zawodowej Human Powered Health. 

Pikulik zapowiedziała, że w dniach 8 i 9 czerwca wystąpi w klasykach w Belgii i Holandii. W lipcu i sierpniu ma przyjść czas na – jak to określiła – ciekawsze wyścigi, takie jak Tour de Pologne. – Na pewno sezon zakończę standardowo w Chinach. Mam nadzieję, że uda tam się wygrać. Podchodzę do tego w ten sposób, że jak wrócę do ścigania, to będę świeża, a rywalki odwrotnie – już nieco zmęczone sezonem. To będzie moją przewagą – zaznaczyła. 

Pierwsze prognozy po operacji zapowiadały jej półroczny rozbrat ze sportem. Po dwóch miesiącach od zabiegu czuje się jednak naprawdę dobrze. – Fizycznie i psychicznie czuję ulgę – wyznała. Pikulik przyznała, że po zdobyciu medalu olimpijskiego olbrzymia liczba spotkań sponsorsko-medialnych, także uczucie spełnienia, ale też problemy zdrowotne, spowodowały u niej moment depresji. – Pracuję z psycholożką. Wyszłam z tego pozytywnie. Dało mi to dużo wiedzy o sobie. Teraz jestem dużą silniejszą osobą. I z innym stanem odbierania rzeczywistości.

Zawodniczka na osiedlu Miasta Polskich Mistrzów Olimpijskich w podwarszawskiej gminie Lesznowola, gdzie otrzyma klucze do mieszkania z puli nagród PKOl, będzie sąsiadką pięściarki Julii Szeremety. Z uśmiechem przyjęła pytanie, czy obie ustaliły już, kto od kogo będzie pożyczał cukier lub sól. – Zobaczymy, jak często będziemy się widywać, bo to zależy od naszych startów. Na pewno jakaś kawka będzie i miło będziemy spędzać czas – zapowiedziała. 

Wicemistrzyni olimpijska ma świadomość, że w jej przypadku na początku kariery otoczyła się dobrymi ludźmi, w tym szkoleniowcami. – Siła i wytrwałość też pomogła mi w odniesieniu sukcesów. Trening jest ważny, ale musi przynosić przyjemność. Jeśli jest zaufanie do trenera, to sportowiec jest w stanie zrobić wszystko. Każdy może wiele osiągnąć, ale musi w to uwierzyć. Mój medal był po części moją bardzo ogromną wiarą i motywacją wewnętrzną. Mi się udało – dała receptę dla potencjalnych naśladowczyń jej kariery. 

Marek Skorupski (PAP)