Sport

Męczarnie w Prisztinie

Karolina Kochaniak-Sala kolejny raz udowodniła, że można na nią liczyć. Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus


Męczarnie w Prisztinie

Nie był to najlepszy występ biało-czerwonych, ale pokonały Kosowo i przybliżyły się do Euro 2024.

 

Znamy stawkę nadchodzących spotkań. Nie ma co ukrywać, że jesteśmy faworytkami i naszym obowiązkiem są dwa zwycięstwa. Kosowianki znamy z eliminacji mistrzostw świata (Polki wygrały 36:22 i 32:20 - przyp. red.). Ich najmocniejszą stroną są rozgrywające i na nich powinniśmy skupić się najbardziej. Już w pierwszym spotkaniu chciałybyśmy zbudować wysoką przewagę, ale nie możemy zlekceważyć przeciwniczek - mówiła przed wylotem na trzeci mecz eliminacji tegorocznych mistrzostw Europy Monika Kobylińska. Kapitan naszego zespołu przypomniała też wyświechtany już slogan, że kluczem do wygranej będzie obrona.

 

Zagubiona Olek

Trudno powiedzieć czy jej słowa dotarły do trenera Arne Senstada, ale w pierwszym kwadransie meczu w Prisztinie jego podopieczne zaprezentowały coś zupełnie odwrotnego do tego, o czym mówiła doświadczona prawa rozgrywająca. Nie przesadzimy, jeśli napiszemy, że w pierwszym kwadransie w grze naszego zespołu nie funkcjonowało dosłownie nic. Wspomniane przez „Kobi” zawodniczki drugiej linii hasały po naszym przedpolu, a najlepsza w ich szeregach Leonora Demaj wchodziła w polską defensywę jak w masło (8 bramek do przerwy). Wracająca po długiej kontuzji Aleksandra Olek nie bardzo wiedziała gdzie jest i na szczęście szybko usiadła na ławce, z której się już nie podniosła. Obrotowa MKS-u Lublin z boku mogła obserwować jak ataki rywalek rozbijają Marlena Urbańska i Paulina Uścinowicz, żelazne w poprzednich meczach środkowe obrończynie. Trochę czasu jednak musiało upłynąć nim złapały właściwy rytm.

 

Wystrzałowa Aurora

To samo można było powiedzieć o bramkarkach. Niemająca wsparcia Adrianna Płaczek pierwszą piłkę odbiła dopiero w 11 minucie, zatrzymując Demaj, a Barbara Zima pod koniec premierowej odsłony. Z zazdrością można więc było patrzeć, co między słupkami wyczynia młodziutka Aurora Kryeziu, która nasze zawodniczki miała dobrze „rozrysowane”. W ogólnym rozrachunku swój wystrzałowy występ zakończyła z 10 interwencjami przy 42 rzutach. Dzięki jej postawie szybko i bez kompleksów grające Kosowianki do przerwy praktycznie cały czas prowadziły, zdobywając bramkę mniej niż w pierwszych połowach dwóch spotkań wspomnianych przed Kobylińską, a rozegranych przed rokiem. Trudno jednak dociec, czy to one wskoczyły na wyższy poziom, czy poziom naszego zespołu się obniżył...

 

Solidne wsparcie

Po zmianie stron nasze panie zagrały zdecydowanie lepiej i tylko na początku dwukrotnie oddały prowadzenie. Ciężar budowania przewagi brały na siebie skuteczna Kobylińska i ofiarnie grająca Karolina Kochaniak-Sala, regularnie trafiając do siatki. Swoje dołożyły Adrianna Górna i Magda Balsam, która tylko raz pomyliła się z rzutu karnego. W miarę upływu czasu miejscowe opadały z sił, ale stale trzeba było je mieć pod kontrolą, choć w ostatnich 10 minutach zwycięstwo było niezagrożone. Po końcowym gwizdku biało-czerwone przybiły „piątki” i podeszły pod głośny przez pełne 60 minut sektor zajmowany przez liczną grupę żołnierzy polskiego kontyngentu stacjonującego w Kosowie.

- To był trudny mecz. Wiedzieliśmy, że rywalki mają dobre zawodniczki, więc musieliśmy być gotowi na ich ruchy. Zwłaszcza w pierwszej połowie mieliśmy problemy, by je zatrzymać. Trzeba pochwalić Kosowianki, bo w ciągu roku poczyniły postępy... W drugiej połowie udało nam się zbudować przewagę, ale teraz musimy wrócić do domu i przygotować się na rewanż, bo musimy w nim zagrać lepiej - podsumował na związkowej witrynie trener Arne Senstad, a ów rewanż odbędzie się w niedzielę o 18.00 w Zielonej Górze. Trudno sobie wyobrazić, że przy trybunach pełnych kibiców raczkujące w szczypiorniaku Kosowianki odrobią 7 bramek. Kwestia awansu na Euro (uzyskają go dwa zespoły z grupy) powinna być formalnością, ale... to tylko sport.

 

Kosowo - Polska 27:34 (17:17)

KOSOWO: Kryeziu, Kafexholli - E. Mulaj 3, A. Hajdari, Gjikokaj 6, Ujkic, Demaj 12/7, Tahirukaj 1, M. Mulaj, Esati, Shatri, M. Hajdari 1, Dinarica 2, Mustafa 2, Mirdita, Krasniqi. Kary: 2 min. Trener Agron SHABANI.

POLSKA: Płaczek, Zima 1 - Balsam 6/4, Kobylińska 9/1, Kochaniak-Sala 5, Olek, Uścinowicz 4, Michalak 1, Tomczyk, Matuszczyk 1, Nocuń 2, Galińska 2, Górna 3, Urbańska, Nosek, Więckowska. Kary: 2 min. Trener Arne SENSTAD.

Sędziowali: Ante Mikelic i Petar Paradina (Chorwacja). Widzów 1250.

Przebieg meczu: 5 min - 4:1, 10 min - 6:5, 15 min - 10:9, 20 min - 13:10, 25 min - 15:15, 30 min - 17:17, 35 min - 20:20, 40 min - 21:23, 45 min - 23:25, 50 min - 26:28, 55 min - 27:30, 60 min - 27:33.

 

Marek Hajkowski