Bramkarz Karol Szymkowiak był mocnym punktem niebiesko-czerwonych. Fot. Krzysztof Kadis/Polonia Bytom


Mecz stałych fragmentów

Opuszczanie trybun obiektu przy Piłkarskiej przed końcowym gwizdkiem jest w tym sezonie niewskazane.

  

Przed tygodniem bytomianie odrobili zaległości z początku grudnia i w doliczonym czasie gry meczu ze Skrą stracili szansę na pierwsze w tym roku 3 „oczka”. W piątkowy wieczór ich kibice do końca drżeli, by nie doszło do powtórki, a trzeba podkreślić, że oba spotkania przypominały thrillery.


Prowadzenie już w 7 min objęli gospodarze. Paweł Czajkowski powalił w polu karnym debiutującego w podstawowym składzie Kamila Wojtyrę i sam poszkodowany z 11 m wymierzył sprawiedliwość. Kwadrans później goście otrzymali szansę na wyrównanie, kiedy próbujący interweniować Karol Szymkowiak nieprzepisowo powstrzymał Mateusza Kuzimskiego. On też ustawił piłkę na „wapnie”, ale sprowadzony zimą ze Skry golkiper wyczuł intencje strzelca i naprawiając błąd dał impuls kolegom.


Ci na drugiego gola musieli zapracować, ale w 50 min ponownie mieli powody do radości. Po dośrodkowaniu Patryka Stefańskiego z rzutu rożnego piłkę zgrał Adrian Piekarski, a do siatki z bliska skierował ją Tomasz Gajda. O tym, jak krótka jest czasem droga z nieba do piłkarskiego piekła, autor gola przekonał się 20 minut później, kiedy we własnym polu karnym przyjął piłkę ręką. Szymkowiak ponownie rzucił się we właściwą stronę, ale uderzenia Kuzimskiego obronić nie zdołał. Kontaktowy gol sprawił, że kolejny raz w tym sezonie wynik spotkania przy Piłkarskiej do ostatnich sekund był sprawą otwartą, ale tym razem gospodarze nie wypuścili zwycięstwa z rąk. Poloniści odnieśli 5. zwycięstwo przed własną publicznością i 5. różnicą bramki.


- Nie bez powodu Radunia plasuje się w czołówce. To zespół, który był w stanie nam zagrozić atakiem pozycyjnym czy grą bezpośrednią. Zwycięstwo zapewniliśmy sobie wygraniem wielu kluczowych pojedynków oraz tym, że do samego końca pilnowaliśmy wyniku - ocenił trener Polonii, Łukasz Tomczyk. Dla opiekuna gości Szymona Hartmana decydująca o porażce była pierwsza część gry. - Nie mogliśmy dojść do tylu sytuacji, na ile liczyliśmy. Ponadto rozpoczęliśmy to spotkanie od utraty gola, co również wpłynęło na naszą niekorzyść. Musimy szybko zapomnieć o tym meczu i przygotować się do następnego - spuentował pochodzący z Gdyni szkoleniowiec.



 Mateusz Skutnik