Sport

Mecz o szóstkę

Wisła Kraków przedłużyła w Tychach swoją szansę na grę o ekstraklasę.

Przy Edukacji nie brakowało zaciętych pojedynków! Fot. Łukasz Sobala/Press Focus

Lider wiosny nie zdał egzaminu dojrzałości. GKS Tychy przegrał na swoim boisku 0:2 z Wisłą Kraków, która tym samym zbliżyła się do gry w barażach o ekstraklasę, oddalając od pierwszej szóstki drużynę Artura Skowronka.

Zdecydowanie mocniej w spotkanie weszli jednak gospodarze, bo już w 1 minucie Julian Keiblinger doszedł do pozycji strzeleckiej i uderzeniem z 16 metrów zmusił Kamila Brodę do trudnej interwencji. Także w pozostałych minutach Trójkolorowi częściej byli przy piłce, o czym świadczy 64-procentowe posiadanie futbolówki w pierwszej połowie, ale zabrakło im skuteczności. Najlepszą okazję na zdobycie bramki miał w 41 minucie Marko Dijakovic. Po wrzutce Juliusa Ertlthalera, który dośrodkował z prawego skrzydła, i odegraniu głową przez Marcela Błachewicza austriacki obrońca – mając metr do pustej bramki – posłał futbolówkę nad poprzeczkę.

Dodajmy jeszcze, że stłamszeni przez tyszan piłkarze Białej Gwiazdy odgryźli się jedynie... spalonymi. W 11 minucie bowiem Angel Baena stanął oko w oko z Marcelem Łubikiem, który i tak wygrał ten pojedynek, a dopiero później sędzia odgwizdał nieprawidłową pozycją 24-letniego Hiszpana. Natomiast w 44 minucie po kiksie Dijakovica sam na sam z bramkarzem GKS-u Tychy znalazł się Kacper Duda, który popisał się skutecznym strzałem, ale sędzia asystent podniósł chorągiewkę i VAR potwierdził, że arbiter, choć w grę wchodziły centymetry, miał rację.

Trzeba jednak dodać, że im bliżej było końca pierwszej połowy, albo raczej po przerwie na przewietrzenia boiska zadymionego przez kibiców w 29 minucie, gra krakowian wyglądała coraz lepiej i dlatego przed drugą połową wynik był sprawą otwartą.

Z szatni po kwadransie odpoczynku bardziej zmotywowani wyszli podopieczni Mariusza Jopa, ale szybko wracający na swoje pole karne tyszanie nie pozwalali dojść przyjezdnym do okazji strzeleckich. No, chyba że do takich zaliczymy „główkę” Igora Łasickiego w 50 minucie po rzucie rożnym, ale piłka uderzona z 6 metra przeleciała nad poprzeczką. Tak samo za wysoko posłał futbolówkę Angel Rodado w 59 minucie, wyskakując w polu bramkowym wyżej niż obrońcy miejscowych.

Co się odwlecze... W 66 minucie, choć znowu w polu karnym Trójkolorowych było więcej zawodników gospodarzy niż gości, najsprytniejszy okazał się najlepszy strzelec 1. ligi. Rodado, bo o nim oczywiście mowa, po wrzutce wykonanej przez Baenę tylko musnął nogą lecącą piłkę i strzelając swojego 30. gola w tym sezonie (23 w 1. lidze, 6 w europejskich pucharach i 1 w Pucharze Polski) zapewnił Wiśle prowadzenie.

Co najważniejsze jednak, ten gol dodał przyjezdnym pewności siebie, a co to oznacza w grze krakowian, tyszanie przekonali się w 73 minucie. Wprawdzie Alan Uryga najpierw w podbramkowym tłoku po niepewnej interwencji Łubika, wykonując dobitkę z 10 metra, został zablokowany, ale z wywalczonego w ten sposób rzutu rożnego kapitan krakowian zrobił bramkowy użytek. Dośrodkowana spod chorągiewki piłka dotarła bowiem do wychowanka Hutnika Kraków, a „główka” z 7 metra zapewniła przyjezdnym zwycięstwo. Mogło ono być nawet okazalsze, ale w ostatniej akcji Tamas Kiss przegrał pojedynek z Łubikiem.

Jerzy Dusik

OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐

◼  GKS Tychy - Wisła Kraków 0:2 (0:0)

0:1 – Rodado, 66 min, 0:2 – Uryga, 73 min (głową)

GKS: Łubik – Budnicki, Tecław, Dijakovic – Keiblinger, Makowski (77. Stangret), Bieroński, Błachewicz (85. Kubik) – Ertlthaler, Śpiączka, Dzięgielewski (70. Niemann). Trener Artur SKOWRONEK.

WISŁA: Broda – Jaroch, Uryga, Łasicki, Mikulec – Baena (81. Kiss), Poletanović, Igbekeme (64. Carbo), Duda (90. Kuziemka), Duarte (81. Alfaro) – Rodado (81. Zwoliński) Trener Mariusz JOP.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 7694. Żółte kartki: Keiblinger, Bieroński – Poletanović, Carbo.

Piłkarz meczu – Alan URYGA.