Który trenerski specjalista okaże się w ten weekend górą? Pep Guardiola (z lewej) czy Juergen Klopp? Fot. Conor Molloy/News Images/SIPA USA/PressFocus


Mecz o mistrzostwo!

Nie będzie w ten weekend ważniejszego spotkania niż to Liverpoolu i Manchesteru City.

 

ANGLIA

Oba kluby rywalizowały w tygodniu w europejskich pucharach. Liverpool udał się na wyjazdowy mecz Ligi Europy ze Spartą Praga, z kolei Manchester City podjął w Lidze Mistrzów Kopenhagę, będąc już jednak praktycznie pewnym awansu. „The Reds” grali w czwartek, „Obywatele” w środę. W Premier League zmierzą się rzecz jasna w niedzielę, ale dodatkowy dzień odpoczynku może okazać się kluczowym elementem sprzyjającym aktualnemu wiceliderowi.

 

Zdrowotna przewaga City

Sytuacja kadrowa w błękitnej części Manchesteru jest bowiem bardzo komfortowa. Trener Pep Guardiola nie musi specjalnie kombinować ze składem, bo zdaje się, że jedynym piłkarzem poza Jackiem Grealishem, obok którego można postawić znak zapytania, jest skrzydłowy Jeremy Doku. Belg nie znalazł się w kadrze na spotkanie z Kopenhagą z powodu urazu mięśniowego. Kataloński szkoleniowiec nie chciał ryzykować, ale taki problem, to nie problem. Tym bardziej że w ostatnich tygodniach mocno ze składem musiał kombinować Juergen Klopp. Z powodu kontuzji wypadło mu wielu zawodników i Liverpool praktycznie cały czas musiał grać rezerwami. Na ławce – a czasem i w wyjściowej jedenastce – wybiegali niedoświadczeni juniorzy, którzy jednak finalnie zawsze dawali radę. Poskutkowało to zresztą niedawnym zwycięstwem w finale Pucharu Ligi Angielskiej z Chelsea. Manchester City to jednak zupełnie inna półka, tym bardziej że przybędzie na Anfield z dodatkowym dniem na regenerację i z potężną kadrą, która nie ma poważniejszych kłopotów z absencjami (choć Guardiola po Kopenhadze mówił o wyczerpaniu jego zespołu). Na plus dla „The Reds” może zadziałać fakt, że do wyjściowego składu powinien wrócić Mohamed Salah, który – nie licząc spotkania noworocznego – w Premier League w 2024 roku wystąpił tylko raz. Wszystko przez kontuzje, które go dręczyły.

 

Co najmniej 90 punktów

To spotkanie będzie też interesujące dla Arsenalu. Londyńczycy znajdują się punkt za City i dwa punkty za Liverpoolem. Jeśli więc „Kanonierzy” pokonają w sobotę Brentford, zostaną co najmniej wiceliderem Premier League. Dysponują najlepszym atakiem i najlepszą obroną ligi, co daje im rzecz jasna najlepszy bilans goli. Ten również będzie istotny w sytuacji zrównania się punktami z którymś z przeciwników, bo będzie premiował Arsenal. Bilans zespołu wyraźnie poprawił się w minionych tygodniach, w których właściwie co mecz piłkarze Mikela Artety gromili oponentów: 6:0, 4:1, 5:0, 6:0, 3:1 2:1 i 5:0. – Obecne standardy są takie, że aby zdobyć mistrzostwo, być może trzeba będzie wygrać wszystkie pozostałe spotkania. Będzie ich jeszcze wiele i cała nasza trójka ma szalony terminarz. Wydaje mi się, że z wynikiem poniżej 90 punktów może być trudno o zdobycie tytułu. Nasz cel jest jasny. Z każdym dniem chcemy być lepsi, żeby zapracować na zwycięstwo w kolejnym meczu. Na tym się skupiamy. Natomiast to, co widzę na treningach, dodaje mi pewności siebie i powodów do tego, by wierzyć, że mamy szansę. Widzę, jak piłkarze tego chcą – powiedział Arteta.

 

Piotr Tubacki