Mecz na wodzie

Kałuże na boisku w wenezuelskim Maturin nie były wystarczającym powodem do tego, żeby przełożyć mecz eliminacji do mundialu na inny termin.

W takich warunkach (nie) można grać w piłkę... Fot. PAP/EPA

Eliminacje MŚ

W nocy z czwartku na piątek czasu polskiego odbył się skandaliczny mecz w Wenezueli. Gospodarze w ramach eliminacji do mistrzostw świata przyjęli na własnym terenie Argentynę, zwycięzców turnieju w Katarze w 2022 roku i tegorocznych triumfatorów Copa America. Rozpoczęcie spotkania już kilka dni przed jego zaplanowanym startem stało pod znakiem zapytania. Reprezentacja Lionela Scaloniego dotarła na północ kontynentu z jednodniowym opóźnieniem z powodu huraganu Milton, który wyrządził mnóstwo szkód na południu Stanów Zjednoczonych i na Karaibach. Lot z kadrą Argentyny na pokładzie do Kolumbii (zawodnicy stamtąd mieli przetransportować się drogą lądową do Wenezueli) musiał zostać przełożony. Gdy już reprezentacja mistrzów świata dotarła na miejsce rozgrywania meczu, okazało się, że kraj gospodarza również został nawiedzony przez ulewne deszcze. Z tego powodu na murawie stadionu w Maturin zalegała woda. Kałuże znajdowały się praktycznie na całej szerokości boiska. Z tego powodu Lionel Scaloni chciał, aby mecz został przełożony na następny dzień. Jego zdania nie podzielali przedstawiciele CONMEBOL z sędzią Gustavo Tejerą z Urugwaju na czele.

Spotkanie rozpoczęło się, ale rywalizacja nie miała wiele wspólnego z futbolem. Przez cały mecz zawodnicy obu zespołów musieli skupiać się na każdym kroku, żeby nie doznać kontuzji. Po chwili okazało się, że gdy już uda im się celnie kopnąć piłkę, nie będzie miało to większego znaczenia, bo futbolówka i tak, w najmniej spodziewanym momencie, utknie w kałuży. Dla europejskiego widza sceny te były szokujące, bo trudno sobie wyobrazić sytuację, w której mecz może zostać rozegrany w takich warunkach na Starym Kontynencie.

Trener Scaloni, który jako zawodnik reprezentował kluby włoskie, hiszpańskie i angielskie, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakim skandalem była decyzja o rozpoczęciu tego spotkania. Dlatego podczas pomeczowej konferencji prasowej skupił się głównie na warunkach panujących w Maturin, odbiegając od czysto sportowych kwestii.

– Sprawa jest jasna. Boisko nie spełniało odpowiednich warunków, aby mogły na nim grać dwa zespoły. Dziś warunki nie były odpowiednie do gry w piłkę. Wyobrażam sobie, że mecz mógłby zostać rozegrany w kolejny dzień. Jeśli w piłkę nie da się grać, nie można grać – grzmiał argentyński selekcjoner, który gryzł się w język. W hiszpańskojęzycznych mediach ogromną popularnością cieszyły się zdjęcia Scaloniego, który – pomimo tego, że przecież stał tylko przy linii bocznej – musiał zmienić buty sportowe, które mu przemokły, na piłkarskie korki. Obrazek był zabawny, ale Argentyńczykowi nie było do śmiechu.

Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Jedyną bramkę dla „Albicelestes” zdobył Nicolas Otamendi, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym. Stan meczu wyrównał znany z występów w Europie (Malaga, West Brom, Newcastle, Everton) napastnik Salomon Rondon (aktualnie Pachuca, liga meksykańska), głową umieszczając piłkę w siatce. Po raz trzeci w eliminacjach Argentyna straciła punkty, ale można śmiało stwierdzić, że Scaloni byłby równie wściekły, gdyby jego podopieczni mecz w Wenezueli wygrali. Argentyna może być spokojna o awans na mundial, a w całym skandalu związanym z rozegraniem spotkania chodziło głównie o zdrowie zawodników.

Kacper Janoszka

0:1 – Otamendi (13), 1:1 – Rondon (65)

1:0 – Vargas (2), 1:1 – da Cruz (45+1), 1:2 – L. Henrique (89)

1:0 – Miguelito (58)