Mecz meczowi nierówny
Rozmowa z Marcinem Żewłakowem, 25-krotnym reprezentantem Polskim, ekspertem telewizyjnym
- Mecz fantastyczny, taki, którego by nikt nie ułożył i który zaskoczył wszystkich. Były momenty, kiedy uszy opadały, wydawało się, że jest już rozstrzygnięty, a za moment działo się coś, co znowu wlewało odrobinę wiary, taka emocjonalna sinusoida. Dużo w tym było też wartości piłkarskich.
Jakich?
- Wiele dobrych ofensywnych akcji, do tego bramki i dla mnie kilka postaw, jeżeli chodzi o zawodników, które sobie zapamiętam. Kuba Moder, którego obecność w kadrze jest kwestionowana, w pierwszej połowie zaprezentował się bardzo solidnie. Jeśli chodzi o Sebastiana Szymańskiego, to dla mnie zawodnik drugiej połowy w naszym zespole. Kacper Urbański udowadnia, że jest tym elementem, którego reprezentacja potrzebuje od początku meczu. Nie wiem, czy kombinacja z jednym napastnikiem i z Urbańskim nie powoduje, że w takim układzie Zieliński i Szymański czują się lepiej. Wejście z ławki Ameyawa też wydaje mi się - jak na drugi występ w reprezentacji - bardzo obiecujące.
Co jeszcze, jeżeli chodzi o personalne oceny?
- Na pewno świetna druga połowa w wykonaniu naszego bramkarza Marcina Bułki. Trzeba pamiętać, że gdyby nie jego interwencje, to nie byłoby do czego wracać. On zrobił swoje, a reprezentacja mu oddała. Po meczu z Chorwacją wszyscy w zespole, od trenera Probierza po kittmana (osoba odpowiedzialna za sprzęt - przyp. red.) są zadowoleni, bo punkt jest jak najbardziej zasłużony, wywalczony i potwierdzony dłuższymi fragmentami dobrej gry Biało-czerwonych.
Jak to się dzieje, że trzy dni po słabym meczu z Portugalią potrafimy zagrać tak dobrze?
- Mecz meczowi nierówny (śmiech). To też kwestia analizy, trochę motywacji, dania od siebie czegoś więcej w spotkaniu, które okazało się meczem jałowym, jak to rozegrane w naszym wykonaniu w sobotę. Nie wiem też, czy informacja przed meczem, że Robert Lewandowski nie zaczyna od pierwszej minuty nie podziałała pozytywnie na pozostałych piłkarzy, bo to niejako wymusiło na nich danie z siebie 10-15 procent więcej. To wszystko zbudowało taką postawę, takie nastawienie naszej reprezentacji. Naprawdę dobrze ten mecz z Chorwatami zaczęła, nie trwało to cztery czy pięć minut, tylko znacznie dłużej. To był pierwszy kwadrans, a więc całkiem sporo.
A te siedem minut, które nami wstrząsnęły, kiedy straciliśmy trzy bramki?
- Nie wiem jak to nazwać, jakaś zapaść, blackout. Summa summarum skończyło się dla nas bardzo szczęśliwie i ten jeden punkt trzeba przyjąć jako bardzo cenną zdobycz.
Nie martwi pana gra defensywna? Z jednej strony świetny mecz do oglądania, ale z drugiej kolejne trzy stracone bramki w meczu na własnym stadionie.
- Materiał do analizy dla trenera Probierza będzie obejmował wszystkie aspekty i te pozytywne, i te negatywne. Na pewno po tym naszym najlepszym meczu w Lidze Narodów nie można odlecieć, a trochę pokory na pewno się przyda. Trzeba zobaczyć, co się robiło dobrze, ale też skorygować popełnianie błędy.
Mecze w listopadzie z Portugalią i Szkocją to gra o trzecie miejsce w grupie?
- Tak mi się wydaje. Ze Szkocją będziemy się starali utrzymać trzecie miejsce w grupie, by zagrać w barażu. Zdobycie punktów w Portugalii w pierwszej z listopadowych potyczek będzie ciężkim zadaniem. Nie mam przekonania, że przywieziemy stamtąd zdobycz punktową, natomiast z Chorwacją mieliśmy momenty, które będą budowały naszą reprezentację pod te listopadowe gry. A co więcej? Zobaczymy...
Rozmawiał w Warszawie Michał Zichlarz