Matty Cash może być dumny
Choć zakończy sezon bez żadnego trofeum, to ostatnie miesiące powinien uznać za bardzo udane.
Reprezentant Polski na pewno nie zapomni sezonu 2024/25. Fot. IMAGO/PressFocus
Sam fakt, że Matthew Stuart Cash miał możliwość gry na Wembley, to niecodziennie osiągnięcie. Obecność na tym mitycznym stadionie oznacza, że piłkarz wybił się na międzynarodowy poziom albo że razem ze swoim klubem uczynił wystarczająco wiele, aby wystąpić na tej słynnej arenie.
Czekają 68 lat
Aston Villa miała ogromne nadzieje, że powróci jeszcze na Wembley, żeby zagrać w finale Pucharu Anglii, w którym jednak zmierzą się Crystal Palace i Manchester City. Palace w półfinale ograł Aston Villę wyraźnie, 3:0, podczas gdy City pokonało Nottingham Forest 2:0. Bez wątpienia finaliści zasłużyli na to, by powalczyć o puchar, który zostanie wręczony po raz 144., licząc od pierwszej edycji w 1872 r.
W tym czasie Aston Villa zdobyła FA Cup 7 razy, ale jej ostatni triumf miał miejsce w... 1957 r. Ówczesny strzelec obu bramek w finałowym spotkaniu z Manchesterem United (2:1), Peter McParland, obchodził 91. urodziny dzień przed tegorocznym półfinałem. W ostatnich latach Aston Villa nie miała specjalnie szczęścia, gdy grała na Wembley, a nawet... jest tam wyjątkowym pechowcem! Porażka z Crystal Palace była jej 7. w ostatnich 9 meczach na angielskim stadionie narodowym.
Książę i papież
Za tę ostatnią przegraną AV można by obarczyć… następcę tronu brytyjskiego, księcia Williama. W swej oficjalnej roli, jako prezes Angielskiego Związku Piłki Nożnej (Football Association), książę co roku wręcza trofeum zwycięskiej drużynie. Prywatnie najstarszy syn króla Karola III jest znanym kibicem Aston Villi i regularnie przyjeżdża na jej mecze, a nawet udaje się razem z fanami na spotkania wyjazdowe. Ostatnio wspierał swoich ulubieńców w Paryżu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Paris Saint-Germain, gdzie udał się razem z synem.
William szykował się, by na Wembley przeżyć niezwykły dzień, będąc honorowym gospodarzem jako prezes FA. Dawał jednak wszystkim wyraźnie znać, że nie będzie w stanie... unikać kibicowania jednemu z czterech półfinalistów. Byłoby to wydarzenie niezwykłe i nawet humorystyczne, gdyby książę, członek rodziny królewskiej, wspierał przeciwników „Pałacu”, jak przecież dosłownie tłumaczy się nazwę Crystal Palace. Ów „Kryształowy Pałac” to dawny zabytek, który dał nazwę jednej z dzielnic południowego Londynu, gdzie swoją siedzibę ma ten klub.
Los jednak pokrzyżował plany Williama i ani on, ani żaden inny członek królewskiej rodziny nie mógł przybyć na stadion, by obejrzeć choć jeden z półfinałów. Powodem był zgon papieża Franciszka i jego pogrzeb. William musiał zastąpić chorego króla i reprezentować Wielką Brytanię w Watykanie akurat w ten weekend, kiedy były półfinały FA Cup.
Trzeba tu dodać, że władze FA w ogóle nie wspomniały na Wembley o śp. Franciszku. Zupełnie inaczej zareagowała UEFA, która zapewniła minutę ciszy, czarne opaski dla piłkarzy i wizerunek zmarłego papieża na stadionowych telebimach w trakcie meczów Champions League.
Wracając zaś do księcia, mówiono, że brak jego poparcia z trybun negatywnie wpłynął na wynik Aston Villi na Wembley. Ale czy tak naprawdę mogło być, skoro stadion był całkowicie wyprzedany, z frekwencją 82301 widzów? Czy nieobecność jednego kibica może spowodować aż tak dużą różnicę? W tym wypadku nie można tego wykluczyć. Dostrzeżenie Williama w tłumie zawsze intryguje wszystkich fanów AV, co z kolei pobudza ich do jeszcze gorętszego dopingowania swojej drużyny.
Okolicznościowe trykoty
Tej straty nie nadrobiły inne szczęśliwe motywy – jak wspomniane urodziny bohatera minionego stulecia czy występ w białych strojach na wspomnienie dawnego triumfu. Kiedy w 1982 r. w Rotterdamie AV została klubowym mistrzem Europy, pokonując Bayern Monachium, zagrała właśnie cała na biało. W Pucharze Europy Mistrzów Krajowych Aston Villa wystąpiła jeszcze w kolejnym sezonie i potem czekała aż 41 lat, by ponownie zakwalifikować się do elity Starego Kontynentu.
Specjalne stroje były zresztą godnym sposobem na uczczenie 150. rocznicy powstania klubu. W styczniu tego roku zagrano w czarnych koszulkach ze złotym lwem, na wzór oryginalnego, historycznego trykotu, którego używano w pierwszych meczach w sezonie 1874/75. Współczesna wersja tamtych koszulek jest teraz produkowana i rozpowszechniona w limitowanym nakładzie przez sponsora sprzętu klubowego, firmę Adidas. Matty Cash może być dumny, że był częścią drużyny w tym wyjątkowym sezonie, szczególnie że w podstawowej jedenastce grał regularnie, mimo skłonności trenera Unaia Emery'ego, do zmian w składzie praktycznie co mecz. Co więcej, nie był to dla Aston Villi zły sezon, jeśli chodzi o wyniki, mimo braku jakiegokolwiek trofeum.
Przeklęci przez Palace
Polski prawy obrońca w tym sezonie zagrał w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i w półfinale Pucharu Anglii na Wembley. Był to jego i klubu drugi udział w ważnym półfinale po zeszłorocznym dotarciu do finałowej czwórki w Lidze Konferencji. Najważniejsza była sama kwalifikacja do Ligi Mistrzów, dzięki wysokiemu miejscu w Premier League w ubiegłej kampanii. W tej chwili jest jeszcze szansa na to po raz drugi z rzędu, ale jeśli się nie uda, Aston Villa winę może zwalić na... Crystal Palace. „The Villans” są przez Palace piętnowani w całym obecnym sezonie. Zmierzyli się z nim cztery razy i zespół z Londynu... wygrał wszystkie cztery mecze. Przez tego rywala Aston Villa musiała pożegnać się z Pucharem Ligi, no i z Pucharem Anglii, plus przegrała dwukrotnie w Premier League, co może okazać się decydujące o tym, czy zespół teraz załapie się na grę w Champions League.
Oczywiście, każda klęska jest bolesna. Ani Cash, ani żaden inny członek zespołu nie chciał rozmawiać po półfinale na Wembley, ale na pewno patrząc wstecz, nasz obrońca będzie dumny ze swoich osiągnięć w tym sezonie - w którym otrzymał... nagrodę pocieszenia za brak jakiegokolwiek trofeum. Michał Probierz ponownie powołał go bowiem do reprezentacji, w której zagrał z Litwą i Maltą. To może małe, ale zaszczytne osiągnięcie, jakiego dostąpił w ostatnich miesiącach Matty Cash.
PROGRAM 36. KOLEJKI PREMIER LEAGUE
Sobota: Fulham – Everton, Ipswich – Brentford, Southampton – Man. City, Wolverhampton – Brighton (wszystkie 16.00), Bournemouth – Aston Villa (18.30), niedziela: Newcastle – Chelsea (13.00), Man. Utd – West Ham, Nottingham – Leicester, Tottenham – Crystal Palace (wszystkie 15.15), Liverpool – Arsenal (17.30)
1. Liverpool |
35 |
82 |
81:35 |
2. Arsenal |
35 |
67 |
61:31 |
3. Man. City |
35 |
64 |
67:43 |
4. Newcastle |
35 |
63 |
66:45 |
5. Chelsea |
35 |
63 |
62:41 |
6. Nottingham |
35 |
61 |
54:42 |
7. Aston Villa |
35 |
60 |
55:49 |
8. Bournemouth |
35 |
53 |
55:42 |
9. Brentford |
35 |
52 |
62:53 |
10. Brighton |
35 |
52 |
57:56 |
11. Fulham |
35 |
51 |
50:47 |
12. Crystal Palace |
35 |
46 |
44:48 |
13. Wolverhampton |
35 |
41 |
51:62 |
14. Everton |
35 |
39 |
36:43 |
15. Man Utd |
35 |
39 |
42:51 |
16. Tottenham |
35 |
38 |
63:57 |
17. West Ham |
35 |
37 |
40:59 |
18. Ipswich |
35 |
22 |
35:76 |
19. Leicester |
35 |
21 |
29:76 |
20. Southampton |
35 |
11 |
25:82 |
1-5 – LM, 6 – LE, 7 – LK, 18-20 – spadek
STRZELCY
28 – Salah (Liverpool)23 – Isak (Newcastle)
21 – Haaland (Man. City)