Wiele wskazuje na to, że dni Dariusza Marca w Podbeskidziu są policzone. Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus


Marzec dotrwa do marca?

Szkoleniowiec najprawdopodobniej poprowadzi Podbeskidzie w środowym meczu z Motorem Lublin, ale jeśli nie wygra, pożegna się ze stanowiskiem.

 

Po sobotniej porażce w klubie doszło do długiego spotkania z udziałem prezesa Krzysztofa Przeradzkiego oraz doradcy zarządu ds. sportowych, którym od grudnia jest Kamil Kosowski. W trakcie narady zapadła decyzja o rozpoczęciu poszukiwań nowego trenera, bo w klubie mało kto wierzy już, że Dariusz Marzec podniesie drużynę z kryzysu i zdoła utrzymać Podbeskidzie w lidze. Drużyna w dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej zdobyła tylko punkt i - podobnie jak pod koniec rundy jesienniej – gra kompletnie bez pomysłu i ma nadal spore problemy w kreowaniu sytuacji strzeleckich.

W niedzielę zespół regenerował się po sobotnim spotkaniu z Odrą, a od poniedziałku przygotowuje się do środowego meczu z Motorem Lublin. To zaległy pojedynek, który z uwagi na obfite opady i zły stan murawy został odwołany w pierwotnym terminie na początku grudnia.

 

Oliwy do ognia w sprawie zmiany trenera dolała pomeczowa wypowiedź Dariusza Marca na konferencji prasowej, gdy nazwał swoich piłkarzy frajerami i zesłał do czwartoligowych rezerw Samuela Nnoshiri'ego. Nigeryjczyk nie jest ulubieńcem trenera Marca - były to dopiero jego pierwsze minuty w Podbeskidziu, odkąd szkoleniowiec zastąpił Grzegorza Mokrego.

 

Chciał wstrząsnąć

- Zmiany z Samuelem (w 80 minucie - red.) nie boję się nazwać sabotażem. W tej chwili przesunąłem go do rezerw. Nie będę tolerował tego, że zawodnicy zamiast dać impuls – tak jak Kisiel (strzelił wyrównującą bramkę – red.) - i pomóc zespołowi, grają w drugą stronę, z przeciwnikiem. Nie ma na to miejsca - grzmiał po meczu trener Podbeskidzia, który miał na myśli kilka strat, jakie zanotował Nigeryjczyk szukający gry jeden na jeden. Swoją wypowiedzią Marzec najprawdopodobniej próbuje wstrząsnąć zespołem. Podobnie próbował robić już jesienią, gdy w swoim pierwszym meczu z Chrobrym Głogów desygnował do gry piłkarzy z głębokich rezerw i chciał stawiać na debiutantów. Tak miało być w odwołanym meczu z Motorem, gdy chciał do bramki wstawić Krystiana Wieczorka. 21-letni bramkarz nie występował jeszcze w rozgrywkach pierwszoligowych, szanse otrzymywał jedynie w Pucharze Polski, a najczęściej gra w czwartoligowych rezerwach. Tam swoją dyspozycją nie zachwyca.

 

Gorszy tylko Sasal

Z poniedziałkowych informacji wynika, że dni Marca w roli szkoleniowca Podbeskidzia są policzone. W klubie rozpatrywany był wariant, by już w meczu z Motorem zespół poprowadził jego asystent Dariusz Pietrasiak, ale ostatecznie do zmiany przed meczem nie dojdzie. Trener zachowa jednak posadą tylko w jednym przypadku - musi w środowy wieczór odnieść zwycięstwo, a każdy inny wynik będzie oznaczać jego zwolnienie. Kto może zostać nowym szkoleniowcem pod Klimczokiem? Na pewno nie Maciej Stolarczyk, który był rozpatrywany do tej roli w grudniu. Z informacji „Sportu” wynika, że jedną z rozważanych kandydatur jest Dominik Nowak, który od marca zeszłego roku pozostaje bez pracy, po tym jak odszedł z GKS-u Tychy. 55-letni Marzec trenerem Podbeskidzia został w połowie listopada, gdy zastąpił Grzegorza Mokrego. Pod jego wodzą zespół rozegrał pięć spotkań - jedno wygrał, jedno zremisował i trzy przegrał. Z nim na ławce trenerskiej bielska ekipa zdobywała średnio 0,8 punktu. To najsłabszy wynik od czasów Marcina Sasala.

 

(gru)