Pierwsza kolejka powracającej ekstraklasy miała być odpowiedzią dla kibiców Ruchu, w którym miejscu znajduje się drużyna „Niebieskich”, i jakie są jej szanse na utrzymanie. Stało się zupełnie odwrotnie i dzisiaj wokół zespołu Janusza Niedźwiedzia jest jeszcze więcej znaków zapytania.

Gdyby oceniać mecz z Legią czysto piłkarsko, to nie było źle. Ruch potrafił przeciwstawić się przez większość spotkania silniejszej kadrowo drużynie „wojskowych”. Momentem przełomowym okazała się stracona bramka, która wymusiła na chorzowianach zmianę w grze i obnażyła słabość ławki rezerwowych, którą szczególnie było widać po tym, jak w ostatnich minutach meczu w rolę napastnika musiał się wcielić nominalny stoper Przemysław Szur.

Zaraz po spotkaniu na Stadionie Śląskim humory były jednak dalekie od wisielczych, jednak to, co zdarzyło się w kolejnych dniach, znacznie popsuło atmosferę wśród sympatyków klubu. Najpierw pogrom Radomiaka przez Cracovię, potem zaskakująca wygrana Warty Poznań nad Rakowem Częstochowa, aż w końcu - w poniedziałek - wyrwanie 3 punktów przez Koronę Kielce ŁKS-owi w ostatniej akcji meczu, doprowadziły do tego, że praktycznie każdy rywal w walce o utrzymanie uciekł Ruchowi na kolejne 3 punkty.

Gdyby spojrzeć na tabelę dzisiaj, myślę, że nikt rozsądny nie dawałby „Niebieskim” żadnych szans na utrzymanie. Na szczęście matematyka i statystyka to nauki i nie opierają się na złudzeniu, a na konkretnych liczbach. Te liczby sugerują, że Ruch dalej utrzymanie ma w swoich rękach, choć margines błędu niebezpiecznie się zmniejsza i powoduje, że „Niebiescy”, śladem swoich rywali z dołu stawki muszą zacząć sprawiać niespodzianki i punktować z górą tabeli.

 

Iwo Raczek