Mało pozytywów
Po raz pierwszy w sezonie GKS Tychy przegrał, a pokonał go lider tabeli z Niecieczy.
W trakcie poprzedniego tygodnia w otoczeniu GKS-u Tychy można było zauważyć ogromną ulgę. Zawodnicy Dariusza Banasika w końcu wygrali mecz, przerywając passę pięciu remisów z rzędu. Za zwycięstwo z Pogonią Siedlce odpowiadał Jakub Budnicki, którego humor drastycznie się popsuł w weekend, gdy do Tychów przyjechał lider tabeli z Niecieczy. Bruk-Bet Termalica poprzeczkę ustawiła zbyt wysoko, przez co GKS po raz pierwszy w tym sezonie zaznał smaku porażki.
- W końcu się udało przełamać klątwę remisów – wspominał mecz w Siedlcach Budnicki. – Wygraliśmy na wyjeździe i wróciliśmy do siebie… Liczyliśmy na dobre spotkanie, na trzy punkty, a niestety przegraliśmy. Wierzymy, że za tydzień z Wisłą Płock uda nam się wygrać – powiedział po porażce z niecieczanami 23-latek.
Byli lepsi…
- Byliśmy gorszą drużyną. Przegraliśmy 0:2, a chcieliśmy na własnym stadionie wygrać z niepokonaną Termalicą. Jako drużyna zagraliśmy jednak słabo i nie ma żadnych wytłumaczeń. Straciliśmy dwie bramki, a sami nie mogliśmy gola zdobyć i wyszło, jak wyszło – stwierdził po spotkaniu mocno przybity Budnicki. Jego zdanie podczas konferencji podzielił także trener Banasik, który zaznaczył jednak, że błędy sędziowskie nie pomogły jego zespołowi w zdobyciu choćby punktu.
Niezależnie od tego, czy arbiter Tomasz Kwiatkowski popełniał błędy, czy nie, faktem pozostaje zła dyspozycja tyszan na tle bardzo dobrze ułożonego zespołu Marcina Brosza. Lider z województwa małopolskiego nie dał najmniejszych szans drużynie z ul. Edukacji. Zagrał tak, jak zapowiadały to poprzednie mecze, a w szczególności niedawno wygrany z Wisłą Płock. - Jest to dobrze zorganizowana, wybiegana drużyna. Jest w niej sporo indywidualności. Piłkarze potrafią grać jeden na jeden… Mimo wszystko Bruk-Bet Termalica niczym nas nie zaskoczyła. Po prostu było to spotkanie, w którym rywale byli lepsi od nas – przekazał Budnicki. Piłkarz zauważył także, że mecz mógł skończyć się lepszym dla tyskiego zespołu rezultatem, gdyby udało się wykorzystać którąkolwiek z okazji pod bramką Adriana Chovana, golkipera „słoni”. - Mieliśmy kilka sytuacji, gdy mogliśmy lepiej się zachować, gdy można było podać piłkę do lepiej ustawionego zawodnika, a nie strzelać. Byliśmy nieskuteczni. Żadnej z okazji nie zamieniliśmy na bramkę – przekazał wprost Budnicki, który w 1. lidze zdobył do tej pory cztery bramki.
Być jak GKS Katowice
Trudny początek sezonu nie musi oczywiście oznaczać, że ekipa Dariusza Banasika dołować będzie do końca rozgrywek. Na razie jednak poszukiwanie optymistycznych wieści jest bardzo trudnym wyzwaniem. - Wiadomo, że jest to początek sezonu i dopiero przegraliśmy jeden mecz. Szukać pozytywów można, bo traciliśmy mało bramek w pierwszych meczach. Blokujemy sporo strzałów i widać to w statystykach po spotkaniach. Natomiast po meczu z Termalicą trudno znaleźć więcej pozytywów. Mam nadzieję, że będziemy jak GKS Katowice w poprzednim sezonie, że w końcu odbijemy się. Pierwszą rundę katowiczanie skończyli na 11. miejscu, a awansowali do ekstraklasy. Mam nadzieję, że nie będziemy tak długo czekać, jak GieKSa, a mecz z Termalicą da nam kopa i w kolejnym meczu pokażemy, na co nas stać – powiedział Budnicki, który starał się z uśmiechem patrzeć w przyszłość, choć po sobotnim meczu nie było to łatwe.
Kacper Janoszka