Tomasz Wałdoch z powodzeniem pracuje w Schalke 04. Fot. Michał Zichlarz 


Mamy potencjał

Rozmowa z Tomaszem Wałdochem, byłym kapitanem reprezentacji Polski, obecnie trenerem rezerw Schalke 04 Gelsenkirchen


REPREZENTACJA POLSKI

Za nami początek Euro. Niemcy w meczu otwarcia znokautowali Szkotów, jest kilka innych ciekawych wyników. Dotychczasowe rozstrzygnięcia zaskoczyły pana?

- Gospodarze wygrali zasłużenie. Mają indywidualności: Musiala, Wirtz, Havertz, Gundogan, z tyłu Rudiger, a przede wszystkim wrócił do reprezentacji Kroos. Jest i doświadczenie, i młodość, ale pytanie, czy to będzie zespół? Czy to będzie team, który będzie walczył od początku do końca? O niemieckiej reprezentacji zawsze się mówiło, jak o maszynie, że rozkręca się z każdym kolejnym spotkaniem, że początkowe mecze są niemrawe, nudne... Teraz „zatrybiło” od razu. Trzeba jednak dodać, że Szkocja nie jest liczącą się w Europie siłą. Nie umniejsza to jednak w żaden sposób wysokiemu zwycięstwu niemieckiej reprezentacji. Jestem bardzo ciekaw, jak będą wyglądały kolejne mecze w jej wykonaniu. Trzeba też powiedzieć, że dużym plusem jest to, że gra u siebie, przed swoją publicznością

A inne spotkania?

- Faworyci wygrywają. Anglicy uporali się z Serbią, Włosi pokonali Albanię, ale nie były to spektakularne mecze. Wynik z Albanią 2:1, gdzie rywal prowadził, sporo mówi. W niemieckiej telewizji psioczyli na mecz Anglików, w którym było sporo defensywy i w wykonaniu Wyspiarzy, i Serbów, ale każdy ma swój sposób grania. W kolejnych spotkaniach mogą wyglądać inaczej. Niespodzianka w meczu Danii, która zremisowała ze Słowenią. Sporo bramek pada i póki co jestem pod wrażeniem poziomu początkowych gier. Trzeba jednak odczekać do końca rywalizacji w grupach i dopiero wtedy wyciągać wnioski.  

Pana faworyci? 

- Nie chcę być banalny w typowaniu, ale stały zestaw to Niemcy jako gospodarz, Francja, Anglia i Włochy. To standard. Oczywiście może ktoś namieszać, jak to w takich turniejach bywa. Może namiesza Belgia, może Dania, choć ze Słowenią akurat słabo wypadła. Zobaczymy jak będzie.  

A Polska?

- Pokazaliśmy się na początek z dobrej strony. Byłem pod wrażeniem naszej gry. Stworzyliśmy sytuacje. Holendrzy też oczywiście je mieli. Nawet jak w Schalke rozmawiam ze swoimi współpracownikami, to mówią o naszej reprezentacji: „Tomek słuchaj, ona naprawdę gra dobrą piłkę”. To samo dodają inni, podkreślając, że reprezentacja Polski w pierwszym występie pokazała się z bardzo pozytywnej strony. Wprawdzie przegrała, ale trzeba pamiętać, że z zespołem z naprawdę dużymi indywidualnościami, a przez niektórych stawianym jako jeden z faworytów do zwycięstwa. Holendrzy zawsze mieli dobrych zawodników, ale nie mieli drużyny. W jednym meczu mogą wyglądać bardzo dobrze, ale w kolejnym słabo. Brakuje im stabilności na wysokim poziomie.        

Po meczu w Hamburgu komentarze są takie, że dobrze graliśmy, jest pozytywny odbiór. Ale co z tego, skoro zeszliśmy z boiska pokonani… Jak pan na to patrzy jako szkoleniowiec, a w przeszłości 74-krotny reprezentant Polski?

- Nie zawsze w naszym wykonaniu tak to wyglądało. Przypominamy sobie mecze z przeszłości, także otwarcia. W porównaniu z tym co było, a z tym co jest teraz, widzę progres.  Będąc w Polsce na urlopie oglądałem niedawne dwa towarzyskie mecze z Ukrainą oraz Turcją. Mówiłem, patrząc na grę: „Wow, Michał fajnie poukładał kadrę”. Jest wielu młodych i ciekawych zawodników wchodzących do drużyny i to na pewno może się podobać.

A Lewandowski?

- On jest tej reprezentacji potrzebny. Czy zakończy karierę w narodowym zespole po mistrzostwach Europy,  czy za dwa lub cztery lata, nie ma różnicy, bo jest tej drużynie jak mówię potrzebny. Ale są też inni, jak Zalewski, Zieliński, który w końcu pokazuje się z dobrej strony. Jest Slisz, który widać, że też się rozwija i może dostanie szansę od początku w kolejnym spotkaniu, zresztą bardzo ważnym. Mam nadzieję, patrząc na to, co zagraliśmy z Holandią, że nie skończy się na scenariuszu:  mecz otwarcia – mecz o wszystko – mecz o honor.

Dobrze pan zna selekcjonera Michała Probierza?

- Tak. Mamy wspólnego znajomego, który mieszka w Niemczech. Michał też przecież sporo czasu spędził za naszą zachodnią granicą. Przyjeżdżał tutaj w odwiedziny. Nawet raz pamiętam jak do Niemiec przyjechał, to razem graliśmy w piłkę w hali. Znam się z nim bardzo dobrze. Jak na boisku funkcjonuje i jaki jest w szatni to już nie wiem, tyle co z konferencji czy co wyczytam w internecie.

Piłkarze go chwalą, mówiąc, że potrafi do nich dotrzeć.

- I to jest całe sedno pracy trenera. Jeżeli jest chemia między trenerem czy szerzej, sztabem szkoleniowym a zawodnikami, jeżeli to się zgadza, to wtedy wszystko funkcjonuje jak należy. Mamy przecież dobrych zawodników. Oni byli też u poprzednich trenerów, ale jeżeli nie ma spójności, to można mówić jak najbardziej inteligentnie i nie wiadomo jakim był byś mówcą, to nie dotrzesz do graczy. Dlatego teraz to pozytywna rzecz, że kadra dobrze funkcjonuje. To widać było w meczach, które ostatnio oglądaliśmy.       

Gramy teraz z Austrią. Jak będzie w piątek?

- Najlepiej byłoby oczywiście wygrać, ale nie będzie o to łatwo, bo to trudny przeciwnik. Są ciekawi zawodnicy i bardzo dobry trener. To wiedzieliśmy jednak jeszcze przed początkiem Euro. Z Holandią jest porażka, ale nasz styl godny jest podkreślenia. Może już mentalność tego młodego pokolenia polskich zawodników się zmienia? Oni grają w dobrych klubach, w dobrych ligach. To dobry prognostyk na przyszłość. Może jeszcze nie w tych mistrzostwach, ale w kolejnych kadra pójdzie w pożądanym przez nas kierunku.      

Co w tej chwili słychać u Tomasza Wałdocha?

- W poniedziałek zaczęliśmy przygotowania z drugim zespołem Schalke, którego jestem trenerem, do nowego sezonu. Zaczęliśmy od testów medycznych. Gramy na poziomie Regionalligi. To czwarty poziom rozgrywkowy. Poprzednie rozgrywki skończyliśmy na 5 miejscu, a trzeba dodać, że gramy przeciwko takim ekipom, jak Wuppertal, Fortuna Koln, Ahlen czyli klubom, które niedawno występowały jeszcze na ligowym poziomie. Awans? To w ogóle nie jest nasz cel. Gra na trzecim poziomie rozgrywkowym, to już zupełnie inne wymagania, inna organizacja. Celem naszego zespołu do lat 23 jest szlifowanie talentów, które do nas przychodzą z zewnątrz, albo utalentowanych 19-latków z zespołu juniorów.

Rozmawiał w Gelsenkirchen Michał Zichlarz

        

Na swoim koncie ma 74 mecze w reprezentacji Polski, w tym grę na MŚ 2002. Fot. Internet