Mam wizję rozwoju
Rozmowa z Lukasem Podolskim, piłkarzem Górnika zainteresowanym przejęciem klubu z Zabrza
Lukas Podolski wie, co trzeba zrobić, żeby postawić Górnika na nogi. Fot. PressFocus
W jakim miejscu jesteście, jeżeli chodzi o przejęcie przez pana klubu?
- Proces prywatyzacji Górnika toczy się już od 2-3 lat i bez względu na to, kto akurat w mieście rządzi, zastanawiam się, czy w mieście w ogóle mają na to wszystko pomysł. Zależy mi, żeby coś zrobić, ale muszą być znane szczegóły. Na razie się zastanawiam, czy to będzie tak, jak ze stadionem - była dziura, nie było czwartej trybuny i tak to stało przez ponad 5 lat. Nie wiem, co dalej z Akademią, jak się ma rozwijać... Jest wiele rzeczy, na które miasto nie ma odpowiedzi. Tak było z Mańką-Szulik, Rupniewską, Weberową i Żbikowskim. Jak tu jestem, to było czterech prezydentów, a nie ma konkretów.
Co będzie, jeżeli nie dogada się pan z większościowym udziałowcem, czyli miastem?
- Dalej będę pomagał, dalej będziemy pracowali jak przez poprzednie lata, bo widać efekty. Nie chcę też zrobić tak, że wezmę sobie klub, a trybuna jest niewykończona i nie wiadomo, czy i kiedy będzie. Na każdym stadionie na lożach VIP się zarabia. Tak jest też u nas - wszystko jest wyprzedane, ludzie chcą chodzić w takie miejsca. Pytam się w mieście, czy jest jakiś pomysł jak sprawę wykończyć, ale nie ma żadnej odpowiedzi. Jak jadę do miasta, to wiem, że nie jadę pogadać o konkretach, ale żeby zrobić sesję foto. Może to jest OK - jak miasto nie ma pomysłu, to niech dalej jest właścicielem. Było tak pięć lat temu, było tak wcześniej i może być tak przez kolejnych pięć lat, a my tutaj będziemy pracować jak ostatnio, bo da się to zrobić, co pokazujemy, ale może być lepiej.
Powołano zespół ds. prywatyzacji w Urzędzie Miasta. Jak rozmawialiście, to były jakieś konkrety w sprawie sprzedaży klubu?
- Inne kluby zostały sprzedane w miarę szybko, a w Zabrzu trwa to już kilka lat. To powinno działać tak, jak w klubie sportowym - kiedy się zmienia prezesa czy trenera to wszystko jest przygotowane na zmiany. Tak też powinno być w mieście. Nie może być tak, że jak nie ma prezydenta, to nikt nic nie wie…
No a ten zespół ds. prywatyzacji? Ci ludzie coś robią, działają?
- Nie wiem, czy oni mają jakieś kompetencje do podjęcia decyzji. Nie ma żadnych konkretów. Wysłałem ofertę, a odpowiedzi nie ma. Na dzisiaj miasto nie chce tego sprzedać, tak to widzę.
A harmonogramy? Do 15 października wszystko miało być sfinalizowane…
- Był jakiś jeden czy dwa dopięte terminy, to tyle. Górnik to marka, budzi duże zainteresowanie, można się pokazać. Jak się wybory zbliżają, to każdy się kręci, żeby sobie zrobić zdjęcie z szalikiem. Może są kibicami, wspierają, tyle że dla przyszłości klubu trzeba podjąć jakieś decyzje, że albo sprzedają, albo nie, albo robimy to razem. Trzeba mieć konkrety na stole.
Czy gdy widzi pan jak to wygląda, to w pewnym momencie powie pan dość, dziękuję?
- Nie mam takich myśli.
A do kiedy pan będzie czekał?
- Jestem tutaj piłkarzem, mam kontrakt do końca czerwca i zobaczymy.
Czy w obecnej sytuacji będzie pan naciskał, żeby miasto mające większościowy pakiet akcji Górnika bardziej zaangażowało się w funkcjonowanie klubu?
- A co miasto miałoby zrobić? Podnieść kapitał? Jak tak będzie, to i tak będziemy musieli spłacić tę kasę do banku. Nie mamy pieniędzy na rozwój. Zdobywane środki to efekt pracy całego naszego zespołu ludzi w klubie, bo transfery, bo sponsorzy, bo wpływy z biletów. My pracujemy, a miasto się chwali, że nasz Górnik tak dobrze wygląda. Trzeba powiedzieć – tak panowie się nie da.
Czy można oczekiwać, że oprócz pieniędzy z miasta na spłatę obligacji coś więcej się znajdzie na działalność klubu?
- Kasa w mieście jest pusta. W obecnej sytuacji powinniśmy zapukać i powiedzieć w mieście, że powinni dopłacić do klubu. Nic takiego się nie dzieje, a my musimy zapracować na wszystko. Skauting robi doskonałą robotę, teraz włączył się marketing i zarząd. Można powiedzieć, że to, co robimy w Górniku, jest majstersztykiem w porównaniu do tego, co jest w klubach, gdzie są wysokie budżety, nakłady. Inne kluby powinny się wstydzić, patrząc na Górnika, na klub, który nie ma pomocy inwestora, nie ma pomocy z miasta. Stoimy dobrze i nie tylko mówię o bieżącym sezonie, ale o ostatnich latach. To, co robimy w Górniku, to mistrzostwo. Nie wiem, może w mieście tak patrzą, że dobrze sobie radzimy, więc po co mają dokładać, skoro to działa? Przyjdzie jednak czas i mam nadzieję, że nastąpi to szybko, że wobec braku decyzji o sprzedaży powinna być presja, żeby miasto do tego wszystkiego, jako większościowy udziałowiec, się dołożyło. Murawę trzeba wymienić, bo nie była wymieniana przez lata, stadion trzeba wykończyć. To jedyny stadion na świecie, gdzie były trzy trybuny i dziura, a teraz jest jedyny stadion niewykończony i tak może stać przez parę kolejnych lat. I co, w mieście mówią, że dali nam stadion?! On nie jest gotowy. Jest postawiony beton, a w Zabrzu malujemy sobie obrazki, że jest super. Jak jest wynik, to zawsze tak jest. Też mogę kupić ojcu nowe BMW z trzema kołami. Tak samo jest ze stadionem. Była dziura przez ponad pięć lat, a teraz jest strefa, gdzie nie ma pomysłu jak wszystko dokończyć, a w mieście jest narracja, że po co oni w Górniku krzyczą, skoro stadion stoi. To jedyny stadion w Polsce, w ekstraklasie i 1. lidze, który nie jest ukończony. Nie jestem taki, że powiem, że jesteśmy teraz na pierwszym miejscu i jest super.
Jak proces prywatyzacji pana zdaniem powinien wyglądać?
- Chodzi o konkrety. Wtedy zobaczylibyśmy, czy to się opłaca, czy nie. Jak miasto zażyczy sobie za Górnika jakiejś nierealnej sumy, to nic z tego nie będzie. Wcześniejsi inwestorzy, którzy się tutaj kręcili - był Panattoni, byli ludzie, którzy przejęli Pogoń - byli zainteresowani kupnem Górnika. Ale jak przyszło do konkretów to nic z tego nie wyszło. Może w przypadku Zarysu, firmy która była zainteresowana Górnikiem, też tak wyglądało i się wycofali. Byli zainteresowani inwestorzy, ale ich nie ma. Jakiś powód musi być. Nie jest tak, że jest katastrofa, bo sobie radzimy - kasa to nie wszystko w życiu i w piłce.
A transfery?
- Jak się gra dobry sezon, to wiadomo, że będzie zainteresowanie. Piłkarze dostaną oferty i pójdą, tak jest w tych mniejszych, mniej bogatych klubach i znowu wszystko trzeba będzie budować od nowa. Odkąd tutaj jestem, to sobie radzimy, ale może przyjść taki moment, że przez 2-3 lata nikogo nie sprzedamy, coś się nie uda, nie będzie wyników i ponad 20 tysięcy kibiców na trybunach. Na razie jest OK, ale wiadomo, jak to jest w sporcie czy w życiu. Nie idzie się cały czas do góry, a przychodzi okres, kiedy jest trudniej. Na to trzeba uważać. Nie można mydlić sobie oczu, mówić, że idziemy na mistrza, na puchary, bo za chwilę może to iść w innym kierunku.
Spotkał się pan z nowym prezydentem Zabrza, Kamilem Żbikowskim. Czy to utwierdziło pana w przekonaniu, że prywatyzacja nie idzie w dobrym kierunku?
- Nie mam żadnych zarzutów. Jest w mieście dopiero od kilku tygodni, a w Zabrzu jest nie tylko Górnik. Miasto ma swoje problemy. Moim zdaniem dobrze, żeby oddało klub, a zajęło się swoimi potrzebami. Zamiast się martwić o Górnika, niech się martwią o rozwój miasta, jak choćby o pomoc przy naszej akademii, na czym bardzo mi zależy, bo sam jako piłkarz w ten sposób się wychowywałem i wiem, jak jest potrzebna. Nie potrzebujemy takiej bazy jak Legia czy Lech, ale parę boisk. Jak miasto na to nie ma pomysłu i nie pomaga akademii, to będzie ciężko, bo to przecież przyszłość Górnika. A jak chcemy się rozwijać, to tutaj też trzeba inwestować, żeby dzieci od nas nie odchodziły. Górnik to nie tylko pierwsza i druga drużyna, ale zespoły CLJ-tek, też drużyny w młodszych rocznikach.
W sprawie akademii Górnika jaki ma pan pomysł?
- Chciałbym, żeby jak najwięcej naszych młodych chłopaków trafiało do pierwszego zespołu. W mojej agendzie to pierwsza trójka, żeby iść do przodu. Mamy z tym problem. To nie tak, jak mówi pan Lewandowski (były wiceprezydent Zabrza – przyp. red.), że zrobili szatnie, mistrzostwo w U-19 i U-17 i jest fajnie. Czasami jak słyszę takie słowa, to łapię się za głowę. W Akademię trzeba inwestować, nie musi być najlepsza baza w Polsce, ale żeby były boiska, gdzie można grać i trenować. Do tego zaplecze, a tego brakuje. Może będzie tak, że odpuścimy trochę pierwszą drużynę, jak dostaniemy pieniądze z transferów, a będziemy więcej środków inwestować w akademię. To jest pomysł, bo to jest przyszłość, a jak nie mamy finansowania ani z zewnątrz, ani z miasta, to w klubie musimy sobie sami radzić. Robimy to z myślą o naszych dzieciach, o przyszłości. Teren na Walce Makoszowy jest super, ale niewiele się tam zmienia. Bywam tam z tatą, który mówi, że jest tak jak 40 lat temu, kiedy tam grał. Teraz mam problem, bo przekazałem na akademię 50 tys. euro, z przeznaczeniem na siłownię. Wszystko stoi w miejscu, bo okazuje się, że nie można postawić, ot tak, dobrze zabudowanych kontenerów, bo plany, bo po co, bo dlaczego, kto to robi… To następny problem - nie można się rozwinąć, bo zawsze coś stoi na przeszkodzie.
To co będzie dalej z rozmowami w mieście?
- Jak wszystko pójdzie w dobrym kierunku, to będę się cieszył. Nie sprzedamy tego w tydzień czy dwa, wiadomo, to jest proces, a klub nie jest jeszcze mój. Jak się uda, to fajnie, jak nie, bo miasto będzie oczekiwało czegoś nierealnego, to mogę dalej być w klubie i go rozwijać. Da się to jakoś zrobić, patrząc jak to teraz działa. Tak jednak można pociągnąć rok czy z 1,5, a potem znowu będzie jakiś kryzys. Teraz pomógł nam transfer Sarapaty (sprzedany latem do FC Kopenhaga za 4 mln euro – przyp. red.), mamy dzięki temu trochę oddechu, ale jak nikogo nie sprzedamy w następnym okienku, to w Górniku będzie bardzo ciężko. Jak nie będzie pomocy z miasta, czy jak nie dostaniemy jakiejś pożyczki, to w nowym sezonie, a może nawet wcześniej, będzie naprawdę trudno, jak w klubach, gdzie nie było wypłat i były bojkoty. Można tak działać, zaciągając kredyty, zapożyczając się, ale na pewno nie jest to droga, którą chciałbym zmierzać. Chcę mieć klub czysty, bez długów i inwestować w akademię. Klub jest jak biznes, trzeba mieć wszystko czyste, realnie stąpać po ziemi i nie szastać pieniędzmi, zapowiadając, że idziemy teraz na puchary. A jak się nie uda, to co? Trzeba pospłacać długi. Miasto daje nam 4 miliony, ale my zaraz te pieniądze musimy dać do banku na spłatę obligacji i nic nie zostaje. Cały czas spłacamy jakieś długi czy pożyczki, ale to nie mój błąd, ale miasta, które jest właścicielem przez ostatnie lata. Nie zarządzano klubem porządnie i tak to wygląda. To nie wina piłkarzy, trenerów, ale miasta. Nie chcemy z miasta wyciągać pieniędzy, ale chcemy zbudować solidny klub, gdzie kibice są na trybunach i się cieszą, żeby całe rodziny pojawiały się na stadionie, żeby o coś grać i się rozwijać, a czuję blokadę. Nie ma odpowiedzi, że na przykład miasto chce za klub 5 milionów złotych, kto może być operatorem stadionu czy murawę wymienimy pół na pół. W sprawie akademii napiszemy wniosek do ministerstwa o dofinansowanie, bo są takie możliwości. Gdyby to szło w tym kierunku, byłoby dobrze, to byłby krok do przodu, ale tak nie jest…
W Kolonii oferowano panu funkcję dyrektora, wiceprezydenta…
- Zawsze to samo pytanie (śmiech). Do Koeln - wiadomo, to mój klub - zawsze mogę tam wrócić. Na razie jestem w Górniku, dobrze się tutaj czuję, można tu coś zrobić. Ale trzeba zrobić pierwszy krok. Tu jest wiele kwestii, nie jest to wszystko gotowe, jak przykładowo było w Pogoni. W Zabrzu jest wiele tematów do omówienia, dogrania.
Jaka jest wizja rozwoju Górnika u Lukasa Podolskiego?
- Można robić tak, jak robią Jagiellonia i Lech. Nie wkładać kasy na wariata i nie mówić kibicom, że teraz idziemy na mistrza, że musimy coś wygrać. W Pogoni jest nowy właściciel i ma gotowy, nowy stadion, ma bazę, akademię. Nic nie musi zmieniać, tylko zmienia ludzi, jak mu nie odpowiadają. Tutaj? Stadion nie jest gotowy, akademia nie funkcjonuje. Jest wiele zapytań, bo obligacje, długi. Moja wizja jest taka, żeby wszystko było jak należy, czyli skończony stadion, wyjaśniona i pospłacana sprawa wszystkich należności, bo klub musi być czysty i zdrowy. Do tego akademia. Trzeba zainwestować w boisko i iść krok po kroku, a nie wydawać wszystko na zawodników, jak to robi Raków, który co okienko wydaje kilka milionów, a nie ma stadionu czy akademii. Chcemy rozwijać klub, lepiej czasami zrezygnować z dwóch, trzech zawodników, a przeznaczyć te pieniądze na marketing czy dział sportowy w akademii. To jest moja wizja. Ona nie jest taka, że przychodzę i od razu mówię, że walczymy o mistrzostwo Polski. Taka narracja jest dobra na publiczny użytek, żeby dobrze to brzmiało. Widzę też w tym wszystkim biznes, żeby od nikogo nie wyciągnąć pieniędzy, ale żeby wszystko było poukładane, żeby wszystkie pożyczki, długi były pospłacane, a klub był na czysto. Musimy pracować inaczej niż inne kluby. Jak masz pieniądze, to łatwo znajdziesz piłkarza. Dasz 3 mln za transfer, a do tego 100 tys. na wypłatę. My musimy znaleźć inną drogę i wyszukiwać takich zawodników, jak Hellebrand, Ambros, Sow, Yokota, Ennali. To były transfery za grosze, a część z nich już sprzedaliśmy za dużą kasę. To musi być nasza droga. Nie widzę takiej drogi, jak w przypadku Rakowa, który przepala pieniądze na transfery. Lepiej zainwestować pieniądze w akademię czy zbudować Dom Dziecka, niż tak przepłacać. Jak mam 10 mln euro do wydania, to 8 inwestuje w akademię, a dwa w boisko, w klub. Taka jest moja wizja, taka jest moja narracja i droga. Jak będziemy się dobrze rozwijać, a kasa będzie pełna, to za pięć lat można myśleć o kolejnych celach.
Górnik wygrał teraz sześć z 9 ligowych meczów i awansował do 1/16 finału Pucharu Polski. To dla pana zaskoczenie?
- Jest dobrze, ale to dopiero dziewięć kolejek. Chciałbym, żebyśmy mieli 40 punktów, żebyśmy z dołem nie mieli nic wspólnego, a co będzie potem, to już tylko dodatek dla nas. Inni mówią, że my zainwestowaliśmy dużo, że idzie u nas gruba kasa na wypłaty. Jesteśmy na górze tabeli i to jest osiągnięcie! Jak będzie taka energia, jak z Widzewem w końcówce, jak będzie tak, jak w pierwszej połowie z Rakowem, z klubami, których budżety są 3-4 razy większe od naszego, to pozostaje tylko się cieszyć. Krok po kroku, meczu po meczu, i zobaczymy, co z tego wyniknie. W czołówce jest ciasno, za nami dobry start i zależy nam na jak największej ilości punktów. Jak po 25 kolejkach będziemy wysoko, no to będziemy atakować. Znamy jednak przypadki Lechii, Śląska, klubów które w ostatnich latach grały w pucharach, a spadły. Głowa musi być chłodna, nie można się podpalać, trzeba iść swoją drogą. Nie robimy sobie żadnej presji, to inni ją mają. My nic nie musimy.
Z powodu kontuzji nogi w ogóle ostatnio pan nie gra...
- Wrócę albo na mecz z Legią, albo po tym spotkaniu.
Rozmawiał Michał Zichlarz
Na meczeGórnika walą tłumy, ale stadion dalej nie jest skończony... Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
