Szymon Sobczak (z lewej) szybko wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Majówka w Warszawie

Wisła po 16 latach zagra w finale. Piast, podobnie jak w 2021 roku, w półfinale odpadł z I-ligowcem.

 

Jedzie pociąg z daleka... – śpiewali kibice „Białej gwiazdy”, ciesząc się wczoraj z pokonania ekstraklasowego rywala i 11. w historii awansu do finału Pucharu Polski oraz planując już 2 maja wyjazd na finał do Warszawy. Dla Piasta ta edycja rozpoczęła się (4:0 z Wieczystą jesienią) i zakończyła pod Wawelem.

 

Ekspresowe trafienie

Dopingowani przez fanów piłkarze zaskoczyli gliwiczan i już w 48 sekundzie prowadzili po krótko rozegranym rzucie rożnym. W pole karne dośrodkował Kacper Duda, głową na czwarty metr piłkę zgrał Dawid Szot, a ostatnie dotknięcie należało do Szymona Sobczaka. Po tym szybkim ciosie Piast potrzebował pięciu minut na dojście do siebie i stworzenie niezłej okazji - po uderzeniu głową Fabiana Piaseckiego futbolówka nieznacznie minęła bramkę. Kolejny kwadrans meczu był wyrównany, aż po dłuższym posiadaniu piłki przez gości sprzed pola karnego uderzył Arkadiusz Pyrka i postawił Alvaro Ratona przed trudnym zadaniem. Po tej sytuacji, grający w czarnych strojach goście, przycisnęli. W „piątce” Piaseckiego zablokował Joseph Colley, który w obronie grał jak profesor.

 

Zawodnikom z Krakowa udało się przetrwać słabszy moment i podwyższyć prowadzenie. Piłkę z prawej strony wrzucił Bartosz Jaroch, po czym walczący z Sobczakiem Ariel Mosór skierował ją pod nogi Jesusa Alfaro, który trafił na 2:0.

 

Jedna odpowiedź

Piast szybko wrócił z przerwy z dwoma nowymi piłkarzami. W odrobieniu strat mieli pomóc Tomasz Mokwa i Miłosz Szczepański. Minęło dziewięć minut i gliwiczanie złapali kontakt po trafieniu Mosóra, który wyszedł w górę najwyżej po dograniu z rożnego Pyrki. Po chwili z kontrą wyszedł grający słabo Goku i oczywiście ją zepsuł, a po chwili zastąpił go Dejvi Bregu. Krakowianie nie zamierzali za wszelką cenę bronić korzystnego rezultatu. W lepszym położeniu Wisłę mógł postawić Alfaro, ale przegrał pojedynek z Frantiskiem Plachem. W atakach nie ustawali także rywale, mieli wiele rzutów rożnych. Z dystansu niewiele pomylił się Szczepański. Okazję na dobicie Piasta mieli Sobczak i Kacper Duda, ale nie wykorzystali błędu w rozegraniu Jakuba Czerwińskiego.

Michał Knura

 

Wisła Kraków – Piast Gliwice 2:1 (2:0)

1:0 – Sobczak, 1 min, 2:0 – Alfaro, 37 min, 1:2 – Mosór, 54 min (głową)

WISŁA: Raton – Jaroch, Uryga, Colley, Szot – Duda, Carbo – Villar (69. Baena), Goku (58. Bregu), Alfaro (90+1. Kutwa) – Sobczak (90+1. Żyro). Trener Albert RUDE.

PIAST: Plach – Pyrka, Mosór, Czerwiński, Huk (46. Mokwa) – Dziczek, Tomasiewicz (46. Szczepański) – Kądzior (59. Krykun), Kostadinov, Ameyaw – Piasecki (77. Wilczek). Trener Aleksandar VUKOVIĆ.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 33 000. Żółte kartki: Colley, Bregu, Carbo – Czerwiński, Kostadinov.

 

GŁOS TRENERÓW

Albert RUDE: - Zasłużyliśmy na to, by być w finale. Nie mogę zapomnieć o trenerach Sobolewskim i Jopie, którzy również wygrywali mecze w pucharze i przyczynili się do awansu. W przerwie powiedziałem zespołowi, że nie możemy się cofnąć, bo będzie nam trudno z zespołem ekstraklasy. Będziemy wygrywać, gdy zawsze będziemy grać na sto procent.

 

Aleksandar VUKOVIĆ: - Był to bardzo dobry mecz, w fantastycznej atmosferze i dobrych warunkach. Dla nas niestety nieszczęśliwy, ale chcę pogratulować swojej drużynie dojścia do półfinału, bo to nie jest prosta sprawa. Nie jest łatwo odwrócić wynik przy takim wsparciu trybun dla rywali. Bardziej niż tego finału życzę Wiśle awansu do ekstraklasy, bo taki klub powinien w niej grać.