Sport

Mają nową gwiazdę

Dzięki dubletowi Deniza Undava Niemcy przywieźli komplet punktów z bośniackiej Zenicy.

Trudno obecnie wyobrazić sobie reprezentację Niemiec bez Deniza Undava. Fot. PAP/EPA

W obu jedenastkach pojawiły się pewne zaskoczenia. Było wiadomo, że w niemieckiej bramce stanie debiutant – trafiło na Alexandra Nuebela ze Stuttgartu. Nie przypuszczano natomiast, że od początku swoją szansę dostanie rosły napastnik Borussii Moenchengladbach Tim Kleindienst. W ekipie gospodarzy pierwszego zwycięstwa w roli selekcjonera szukał Sergej Barbarez, Bośniak, który praktycznie całą karierę spędził w niemieckiej Bundeslidze. W mało ogranym na reprezentacyjnej arenie zespole postawił na zmianę formacji, ale... niewiele to dało.

Stuttgart na fali

Na główny plan wysunęli się piłkarze wymienionego wcześniej Stuttgartu, a pierwszą połowę podsumował okres między 30 a 36 minutą. Najpierw zadziałało połączenie mistrzów Niemiec z Leverkusen – Robert Andrich zagrał kapitalną długą piłkę do Floriana Wirtza, ten zgrał do tyłu, do Deniza Undava, a napastnik Stuttgartu bez problemu otworzył wynik. Po sześciu minutach Undav otrzymał znakomite podanie między obrońców a bramkarza od swojego kolegi z klubu, Maximiliana Mittelstaedta i było 2:0. Po golu i asyście z Holandią tym razem Undav skompletował dublet, przeżywając swój najlepszy okres w karierze! Nie musiało tak jednak być, bo sekundy wcześniej w poprzeczkę trafił napastnik Bośni i Hercegowiny Ermedin Demirović, który występuje oczywiście... w Stuttgarcie! Co do drugiego trafienia jeszcze, był to pierwszy przypadek od 15 lat, kiedy gola dla reprezentacji Niemiec wypracował duet z VfB Stuttgart. Wtedy Christian Traesch asystował Mario Gomezowi.

Dwa gole anulowane

Po przerwie przedstawiciele Bałkanów próbowali naciskać Niemców wysokim pressingiem, ale to nie przeszkadzało Undavowi. 28-latek z dolnosaksońskiego Varel oddał trzy groźne uderzenia i to ostatnie wpadło do siatki! Hat tricka jednak nie było, ponieważ chwilę wcześniej z minimalnie spalonej pozycji strzelał Kleindienst. „Die Mannschaft” nie miał zamiaru się poddawać i potem zdobył jeszcze jedną bramkę, tym razem uczynił to po szybkiej akcji Serge Gnabry, lecz ona również nie została uznana przez ofsajd! To wlało nadzieję w serca Bośniaków, dzięki czemu ci od razu złapali kontakt. W 70 minucie po wrzutce z rzutu rożnego Benjamina Taharovicia najlepiej w „szesnastce” odnalazł się kapitan i najbardziej doświadczony zawodnik gospodarzy Edin Dżeko. Nuebel próbował jeszcze interweniować, ale nie podołał i zrobiło się nerwowo. Co ciekawe, również w przypadku Dżeko można odnaleźć wątki... stuttgarckie. Tylko trzem klubom w swojej karierze znany snajper strzelił więcej goli! (VfB – 8, Viktoria Pilzno – 12, Atalanta i Manchester United – po 9).

Powinien być karny?

Dzięki trafieniu Dżeko końcówka była gorąca i emocjonująca. Nerwów nie brakowało też na ławkach trenerskich, szczególnie w 82 minucie, gdy wydawało się, że Niemcom należał się rzut karny. Koniec końców Bośni i Hercegowinie zabrakło jakości, by na poważnie zagrozić przyjezdnym i choć ci uzyskali wynik na styku, ich wygrana była w pełni zasłużona.

Piotr Tubacki

Bośnia i Hercegowina – Niemcy 1:2 (0:2)

0:1 – Undav (30), 0:2 – Undav (36), 1:2 – Dżeko (70)

BIH: Vasilj – Gazibegović, Barisić, Katić, Kolasinac (90+1. Tabaković) – Gigović (65. Sarić), Basić (46. Tahirović), Burnić (84. Bajraktarević) – Huseinbasić (65. Hajradinović) – Dżeko, Demirović. Trener Sergej BARBAREZ.

NIEMCY: Nuebel – Kimmich, Ruediger, Tah, Mittelstaedt (66. Gosens) – Andrich (67. Stiller), Gross (90+1. Anton) – Gnabry (82. Fuehrich), Undav (67. Burkardt), Wirtz – Kleindienst. Trener Julian NAGELSMANN.

Sędziował Francois Letexier (Francja). Żółte kartki: Gigović, Dżeko, Tahirović, Barisić,Demirović - Kimmich