Magda, Magdalena i prasko-paryski cud
Pierwszy w historii polski finał turnieju WTA pewnie wygrała Magda Linette. Razem z Magdaleną Fręch prosto z Pragi poleciały na igrzyska dzięki gestowi miliardera Rafała Brzoski.
To był polski tydzień na ziemnych kortach praskiej Sparty, bo Magda Linette i Magdalena Fręch w piątek tuż przed południem stanęły do boju o zwycięstwo w turnieju WTA 250 – historycznego, bo nigdy wcześniej w tak wysokiej rangi imprezie nie grały o tytuł dwie Polki.
Wygrać zresztą na czeskiej ziemi z koalicją miejscowych tenisistek to ewenement sam w sobie – z reguły to tabuny talentów znad Wełtawy wracają z Polski z workiem pucharów. Czescy kibice też musieli czuć zawód z polskiej obsady, bo po zakończeniu poprzedzającego singla finału gry deblowej, w której tytuł zdobyły ich faworytki, Krejcikova i Siniakova, wielu z nich opuściło trybuny.
Przynajmniej na kibiców z ojczyzny zawsze można liczyć. – Jak tylko dowiedzieliśmy się, że dwie Polki grają w finale po raz pierwszy w historii, musieliśmy tu być, też po raz pierwszy na meczu tenisowym. Wygrała nasza faworytka, czyli... Polka, mamy nadzieję, że takich finałów będzie więcej – mówiła nam rodzina z Legnicy.
Toczony w mocnym słońcu mecz nie miał jednak wysokiej temperatury - zdecydowanie lepsza okazała się ta starsza i bardziej doświadczona, 32-letnia Linette, która była niemal bezbłędna (tylko 9 niewymuszonych błędów) i o 6 lat młodszej rywalce pozwoliła ugrać tylko trzy gemy, wygrywając 6:2, 6:1.
Tym samym poznanianka zdobyła swój trzeci tytuł w karierze – po nowojorskim Bronksie w 2019 i tajlandzkim Hua Hin rok później. - Nawet nie mam siły się cieszyć, bo ten tydzień był bardzo intensywny, a jeszcze tydzień temu miałam pierwszy event swojej fundacji w Poznaniu, gdzie przez trzy godziny mieliśmy 170 dzieciaków. Wiedziałam, że muszę dyktować warunki na korcie, być pewna siebie, silna mentalnie, inaczej będzie ciężko, bo Magda niczego za darmo nie oddaje. No i dziś wszystko mi wychodziło – podsumowała Magda Linette, która odebrała trofeum w postaci czarnej tenisowej rakiety. Zarobi też 35 tys. dolarów i wzbogaci się o 250 pkt do rankingu. - Ten turniej miał być na przetarcie przed igrzyskami i wyszło bardzo dobre przetarcie. Sama jestem zaskoczona, jak w moim wieku jestem w stanie szybko się zregenerować – cieszyła się triumfatorka.
Magdalena Fręch była rozczarowana swoją postawą, przyznając, że w pierwszym finale WTA w karierze zwyczajnie się spaliła. Tenisistka Górnika Bytom zanotowała jednak znakomity tydzień, zwłaszcza że przed przyjazdem do Pragi zanotowała serię pięciu porażek w kolejnych turniejach, a teraz wróci do Top 50 na świecie. – Wolałabym o tym meczu jak najszybciej zapomnieć, ale Magda zagrała świetnie, trafiała piłki po liniach. Ale przed turniejem brałabym w ciemno taki wynik, zagrałam pięć solidnych meczów i mam nadzieję, że każdy kolejny finał będzie wyglądał inaczej – mówiła łodzianka.
Wielki polski piątek w Pradze miał jednak kłopotliwe konsekwencje, bo Magda i Magdalena wpadły w olimpijską rozpacz – turniej w Paryżu rusza w sobotę, a one nie miały jak dostać się do Francji. W czwartek wieczorem obie zdesperowane zamieściły na koncie Linette na platformie X apel o pomoc. Spotkał się on z gorącym odzewem, a wśród porad żartobliwych i politycznych, znalazł się zbawiciel – Rafał Brzoska. – „Proszę o DM (wiadomość prywatną – red.) ze szczegółami i spróbuję pomóc” – przekazał właściciel InPostu.
- Czekałyśmy na cud i cud się stał. Mamy możliwość szybko dolecieć do Paryża, wypocząć i być w optymalnej formie przed niedzielnymi meczami w Paryżu. Jesteśmy niesamowicie wdzięczne panu Rafałowi, jego team stanął na głowie, żeby nam pomóc. Aż brak mi słów, jak ludzie potrafią nas ponieść – wzruszała się Linette.
I już trzy godziny po meczu w piątek obie tenisistki ze swoimi sztabami siedziały w prywatnym samolocie i na skrzydłach pofrunęły do Paryża. – Na ceremonię otwarcia już nie zdążymy, płakałam, że nie zobaczę na żywo Celine Dion. Miałam już cztery bilety na jej koncerty i cztery razy były odwoływane, widocznie nie jest mi dane, ale to nie jest teraz najważniejsze, najważniejsze są igrzyska – dodała tenisistka, która napisała piękny rozdział historii polskiego białego sportu.
Z Pragi
Tomasz Mucha
· Maja Chwalińska przegrała z rozstawioną z nr 5 Mayą Joint 2:6, 6:2, 0:6 w półfinale turnieju WTA 125 Polish Open w Warszawie. Rywalką Australijki w decydującym meczu będzie Amerykanka Alycia Parks, która wygrała ze Szwajcarką Leonie Kung 7:6 (7-4), 3:6, 6:2. Polki Weronika Falkowska i Martyna Kubka triumfowały w finale debla, pokonując Szwajcarkę Celine Naef i Serbkę Ninę Stojanović 6:4, 7:6 (7-5).