Trener Tomasz Tułacz stwierdził, że pierwszy raz spotkał się z takim zachowaniem rywali. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus.


Machnął ręką

Po porażce w Gliwicach trener Puszczy Niepołomice Tomasz Tułacz krytykował zachowanie przedstawicieli Piasta.

 

Po ostatnim gwizdku sędziego Patryka Gryckiewicza emocje szybko nie opadły, przedstawiciele obu zespołów byli wściekli. Dlaczego tak się stało? – Krótko pracuję w ekstraklasie, ale wcześniej w I i II lidze też nie widziałem takiego zachowania na ławce drużyny przeciwnej. Nie jestem święty, też emocjonalnie podchodzę do spotkań, ale nie mogłem uwierzyć, jaka była agresja, wywierana presja. Trener gospodarzy w przerwie wszedł do szatni sędziów. Ja się pytam, w czym pan Vuković jest lepszy ode mnie i innych trenerów? O to miałem bardzo duże pretensje, także do sędziów. Nie wyobrażam sobie takiego mojego zachowania - mówił Tomasz Tułacz, szkoleniowiec beniaminka.

 

Wyższość?

53-latek nie krył, że gospodarze zachowywali się tak, jakby w nieodpowiedni sposób chcieli pokazać, że są lepsi. – Jesteśmy małym klubem, z małym – nawet bardzo małym – doświadczeniem na tym poziomie, ale mamy swoje ambicje i honor. Prawem takich klubów jak Piast i innych wielkich, które grają w ekstraklasie, jest zachowanie poziomu, klasy. Po meczu doszło do eskalacji konfliktu, bo machnąłem ręką na całą ławkę Piasta. Nie na trenera Vukovicia, który odebrał, że na niego. Źle się zachowałem, ale byłem mocno wzburzony tym, co zobaczyłem. Przepraszam, nie mam żadnego problemu, by to publicznie powiedzieć, jak ci panowie się zachowywali. Każdy kontakt naszego zawodnika z przeciwnikiem powodował wyskakiwanie, wybuch nieprawdopodobnej agresji. Rozumiem, że wszyscy gramy o życie, że to mecz o ogromnej wadze, ale są pewne normy, zasady i reguły. W tych nerwach trzeba zachować klasę, szczególnie powinni pokazywać ją ci więksi – tłumaczył.

 

Przeplatanka remisów i porażek

Dokończony we wtorek wyjazdowy mecz z Piastem był dla podopiecznych trenera Tułacza siódmym meczem z rzędu bez wygranej. Jeżeli w najbliższy weekend zremisują lub przegrają we Wrocławiu ze Śląskiem, wyrównają jesienną serię bez zwycięstwa. Utrzymanie powinno dać 38-40 punktów, a to oznacza, że niepołomiczanie, obecnie na pierwszym ze spadkowych miejsc, musieliby do końca sezonu zwyciężać prawie w co drugim spotkaniu i dołożyć jeszcze kilka remisów. Czy to możliwe? Jesienią potrafili zdobyć komplet punktów trzy razy z rzędu, więc nadzieja jeszcze jest. Do końca rozgrywek pozostało przecież dziesięć kolejek.

Piłkarze beniaminka w wielu spotkaniach nadrabiali piłkarskie braki poświęceniem, nieustępliwością. W Gliwicach tego zabrakło. – Graliśmy na niezadowalającym dla mnie poziomie ambicji i wewnętrznej energii. Przeciwnik w tym nas przebił i w meczu bez stworzonej sytuacji przegrywamy 0:1. Jesteśmy rozczarowani, bo było za mało pazerności. Widocznie gliwiczanie mają w tym więcej doświadczenia. W sobotę czeka nas kolejny mecz, więc musimy wyciągnąć wnioski i się pozbierać. Muszę porozmawiać z drużyną, bo nawet stałych fragmentów nie wykonywaliśmy tak, jak ćwiczyliśmy – podkreśla szkoleniowiec „Żubrów”. 

 

Michał Knura