Marcin Cebula w Rakowie zdobył mistrzostwo Polski i liczy na powtórkę w Śląsku. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Luz i kreatywność

Marcin Cebula we Wrocławiu liczy na podobne sukcesy jak w Rakowie.


ŚLĄSK WROCŁAW

Niespełna 29-letni pomocnik Marcin Cebula jest jednym z dziewięciu zawodników, którzy tego lata dołączyli do wicemistrza Polski. Oprócz niego nowymi twarzami w zespole trenera Jacka Magiery są: Mateusz Bartolewski, Junior Eyamba, Łukasz Gerstenstein, Tomasz Loska, Sebastian Musiolik, Filip Rejczyk, Simon Schierack i Serafin Szota.

Przed kilkoma dniami nowy nabytek wrocławian stanął przed kamerami klubowej telewizji i przedstawił się kibicom Śląska. - Karierę piłkarską zacząłem w zespole juniorów Pogoni Staszów - zaczął prezentację Marcin Cebula. - Będąc uczniem gimnazjum dołączyłem do Korony Kielce i tam się zadomowiłem. Bez przesady mogę powiedzieć, że w Kielcach jest mój drugi dom (w Koronie Cebula grał przez 15 lat, od juniorów począwszy, na pierwszym zespole kończąc - przyp. BN). Spędziłem tam wiele lat i miło wspominam ten czas. Po ośmiu latach gry w drużynie seniorów przeniosłem się do Rakowa Częstochowa, w którym byłem cztery lata. Teraz dołączyłem do Śląska Wrocław, który - jak łatwo zauważyć - jest dopiero moim trzecim klubem w seniorskiej karierze. Ale nie uważam, że to jest coś złego, ciągłe przeprowadzki nie są w moim stylu. Zrobię wszystko, żeby w nadchodzącym sezonie pomóc Śląskowi w osiąganiu bardzo dobrych wyników.

Owocny okres

Jak podsumowałbym czas spędzony w Częstochowie? Muszę przyznać szczerze, że to był bardzo owocny okres w mojej karierze i na pewno dobrze go wspominam (w okresie gry Marcina Cebuli zespół spod Jasnej Góry sięgnął po mistrzostwo Polski, wicemistrzostwo Polski, dwukrotnie wywalczył Puchar Polski i raz Superpuchar - przyp. BN). Niestety, przytrafiły mi się także kontuzje, przez które straciłem trochę czasu i nie mam tyle występów w ekstraklasie, ile mógłbym, gdyby urazy mnie ominęły. Jeżeli chodzi o polskie podwórko, to zdobyłem w Rakowie wszystko i z tego względu to najlepszy czas w mojej karierze piłkarskiej. Można mówić wiele rzeczy, ale mistrzostwo Polski jest czymś najważniejszym. I to pozostanie ze mną do końca życia. Teraz mam nadzieję, że uda się dokonać tego samego w Śląsku.

Przesądziła rozmowa z trenerem

Czy po kontuzjach pozostał jakiś ślad? Nie, jestem zdrowy i czuję się gotowy do podjęcia rywalizacji na najwyższym poziomie. Fakt, miałem problemy z mięśniami brzucha, ale wyleczyłem się i nie odczuwam żadnego dyskomfortu z tego powodu. Dlaczego wybrałem Śląsk Wrocław jako swój następny klub? Nie będę ukrywał, że zapytań było sporo, ale przeważyła rozmowa z trenerem Jackiem Magierą. To on przekonał mnie, że warto dołączyć do jego drużyny. W końcu trafiłem do drużyny wicemistrza Polski, który będzie walczył w europejskich pucharach. To był ten magnes, który mnie przyciągnął do Wrocławia.

Nie będę grymasił, na jakiej pozycji chciałbym grać. Po prostu będę występował tam, gdzie ustawi mnie trener Magiera. Nie ukrywam jednak, że najchętniej gram na środku na pozycji ofensywnego pomocnika. Odpowiada mi również pozycja na lewej stronie pomocy, ale najswobodniej czuję się w środku pola. Czego koledzy z drużyny oraz kibice Śląska mogą się po mnie spodziewać? Myślę, że takiej świeżości, kreatywności, luzu z piłką.

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jeszcze tylko, że do tej pory Marcin Cebula rozegrał w ekstraklasie 214 meczów, w których strzelił 17 goli. W Koronie Kielce jego bilans to 144 mecze i sześć goli, natomiast w Rakowie rozegrał w lidze 70 potyczek, w których 11 razy wpisał się na listę zdobywców bramek.

Integracja i puzzle

Podczas zgrupowania w Austrii rywalizacja o miejsce w składzie jest ostra, co przełożyło się drobne urazy. Doznali ich Junior Eyamba i Patryk Szwedzik. Aby uniknąć urazów wynikających z przeciążenia, sztab po weryfikacji wyników badań piłkarzy, zdecydował, że w sobotę piłkarze potrzebują nieco luzu. Markery zmęczeniowe dały sygnał, że wskazany jest odpoczynek, dlatego też w sobotę zamiast na murawie piłkarze spotkali się w hotelowym basenie. Poza aspektem regeneracyjnym doszedł także integracyjny, bowiem zajęcia sprzyjały budowaniu więzi w grupie.

Innym pomysłem na integrację była rywalizacja w układaniu puzzli - drużyna została podzielona na trzy ekipy, których zadaniem było ułożenie zestawów składających się z 1000 elementów do niedzielnej kolacji.

Bogdan Nather