Sport

Lublin w złocie

Bogdanka LUK nowym mistrzem Polski! W finałowej rywalizacji wręcz zdemolowała Jurajskich Rycerzy.

Lublin został nową stolicą polskiej siatkówki. Fot. PAP/ Wojtek Jargiło

PLUSLIGA

Zawiercianie po wygraniu meczu nr 3 w Sosnowcu pojechali do Lublina z nowymi pokładami nadziei na odwrócenie losów walki o złoto.

Szpital w Zawierciu

Już jednak rozgrzewka pokazała, że czeka ich piekielnie trudne zadanie. Gospodarze tryskali dobrymi humorami i energią. Byli pewni swego. Goście natomiast byli wprawdzie skupieni, ale wyglądali na bardzo zmęczonych.  Problemy zdrowotne zrobiły swoje. Pierwszy na rozgrzewce pojawił się Aaron Russell. Amerykanin zmaga się z urazem kolana i po krótkim rozruchu od razu udał się do fizjoterapeutów. Bartosz Kwolek miał opatrunek na ręce, bo ma pękniętą kość w jednym z palców, z trudem ćwiczenia wykonywał też Mateusz Bieniek. A poczynaniom kolegów z boku wciąż przyglądali się Karol Butryn i Jurij Gładyr.

Dwa oblicza Leona

Mimo kłopotów, prsyezdni zaczęli spotkanie z ogromną wolą walki. Nie było dla nich straconych piłek i sporo z nich udało im się wybronić. W ataku natomiast świetnie prezentowali się Georg Grozer i Bartosz Kwolek. Gospodarze z kolei na początku mieli problemy z wstrzeleniem się swoją zagrywką. Po pierwszym serwisie Wilfredo Leona piłka poszybowała pod sufit hali, co wywołało konsternację, ale i zdziwienie na trybunach. Kibice po pierwszym oszołomieniu „nagrodzili’ zawodnika burzą braw.

Goście od początku dyktowali warunki. Wygrywali 17:14. Z czasem jednak lublinianie weszli na wyższy poziom. Nie mylił się Kewin Sasak, który w poprzednim meczu w Sosnowcu zawiódł. Tym razem był pewniakiem. Nic  nie robił sobie nawet z potrójnym blokiem rywali. Dla zawiercian zbijał bowiem zbyt mocno i skakał zbyt wysoko. Do jego poziomu dostroili się Leon oraz Mikołaj Sawicki, który jest jednym z największych objawień play offu. Po asie tego drugiego był remis 18:18. Końcówka pierwszej odsłony była bardzo wyrównana i nerwowa. Kluczowe okazały się trzy piłki. Dwóch akcji nie skończył Grozer, a przy stanie 23:22 sędziowie odgwizdali błąd przełożenia ręki Miguelowi Tavaresovi Rodriguezowi, z czym długo przyjezdni nie mogli się pogodzić. Michał Winiarski, trener Aluronu CMC Warty, poprosił o weryfikację wideo, ale arbitrzy podtrzymali swoją decyzję. Werdykt był jednak kontrowersyjny, bo challenge nie rozwiał wszystkich wątpliwości. Zamiast remisu gospodarze mieli piłkę setową (24:22). Leon w polu serwisowym tym razem się nie pomylił i asem zdobył ostatni punkt.

Bez słabych punktów

Przegrany set mocno obniżył morale Jurajskich  Rycerzy. Na początku kolejnego zostali dobici. Lublinianie bowiem poszli za ciosem. W polu serwisowym nie zwalniali ręki. Obojętnie kto zagrywał posyłał „pociski” na drugą stronę siatki. Odpalili Leon, Sawicki, Sasak, Fynnian McCaerthy i rezerwowy Mateusz Malinowski. Z ich serwisami kompletnie nie radzili sobie odpowiedzialni za przyjęcie Kwolek, Russell i libero Szymon Gregorowicz. Jeśli w ogóle udało im się podbić piłkę robili, to niedokładnie. Po dwóch setach procent perfekcyjnego przyjęcia po stronie Aluronu CMC Warty wynosił zaledwie 6, a pozytywnego niewiele przekroczył 10. To była katastrofa. Tak słabe przyjęcie mocno ograniczało możliwości rozgrywającego, nawet tak wytrawnego i kreatywnego, jakim jest Tavares Rodrigues. Portugalczyk po prostu starał się jak najdokładniej posłać wysoką piłkę na skrzydła. Tam jednak czekał już lubelski blok.

Gospodarze bowiem złapali rytm. Kibice na stojąco oklaskiwali ich wyczyny. A było czym się zachwycać. Marcin Komenda z perfekcją wirtuoza rozprowadzał akcje. Sasak, Leon i Sawicki imponowali dynamiką i siłą. Goście byli bezradni. Ze spuszczonymi głowami przyjmowali kolejne ciosy. Co pewien czas próbowali się odgryzać, zwłaszcza Grozer, lecz było to zbyt mało, aby zagrozić miejscowym.

Winiarski próbował jeszcze poderwać swoich podopiecznych do walki, posyłając w bój Patryka Łabę – zastąpił Russella - i libero Luke’a Perry’ego. Nie udało się jednak odwrócić losów seta.

Czas na świętowanie

Kibice w Hali Globus po drugim secie, w którym dominacja ich ulubieńców była ogromna, byli już pewni.  Czuli zapach złota i zaczęli świętowanie. Na początku jeszcze spokojnie, ale z każdą kolejną udaną akcją ich entuzjazm wznosił się na wyższy poziom. Bogdanka LUK po wyrównanym początku, doskoczyła i cały czas prowadziła trzema, czterema punktami. Goście mieli momenty, w których wydawało się, że mogą się podnieść, ale ich animusz błyskawicznie gasili Leon i Sawicki, serwując kolejne asy. Lublinianie nie oddali prowadzenia i po ostatnim punkcie rozpoczęło się świętowanie.

Złoto dla lublinian to spora niespodzianka. Wywalczyli je jednak w wielkim stylu, pokonując po drodze mistrza kraju JSW Jastrzębski Węgiel i w finale wicemistrza Polski, Aluron CMC Wartę. Dla zawiercian to drugi przegrany finał w tym sezonie. Wcześniej z jastrzębianami przegrali decydujące starcie o Puchar Polski.

(mic)

Finał (do 3 zwycięstw)

◼  Bogdanka LUK Lublin – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:0 (25:22, 25:15, 25:18). Stan rywalizacji 3-1. Bogdanka LUK mistrzem Polski.

LUBLIN: Komenda (2), Leon (13), Grozdanow (7), Sasak (14), Sawicki (13), McCarthy (4), Hoss (libero) oraz Malinowski. Trener Massimo BOTTI.

ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (1), Kwolek (7), Bieniek (1), Grozer (13), Russell (9), Zniszczoł (2), Gregorowicz (libero) oraz Perry (libero), Markiewicz, Łaba (2). Trener Michał WINIARSKKI.

Sędziowali: Agnieszka Michlic (Bydgoszcz) i Piotr Skowroński (Gdańsk). Widzów 4221.

Przebieg meczu

I: 8:10, 12:15, 19:20, 25:22.
II:
10:5, 15:7, 20:10, 25:15.

III: 10:7, 15:11, 20:13, 25:18.

Bohater – Marcin KOMENDA.

 

POWIEDZIELI

Marcin KOMENDA: - Nikt na nas nie stawiał, a my to zrobiliśmy. Lublin długo nie zaśnie… Jestem ogromnie szczęśliwy i czuję dumę, bo niewielu było takich, którzy wierzyli, że możemy walczyć o medale. Dziennikarze i specjaliści mówili, że może uda nam się awansować do czwórki, ale na to musi się złożyć wiele rzeczy. My awansowaliśmy do tej czwórki, potem przeszliśmy półfinał, a teraz jesteśmy złotymi medalistami mistrzostw Polski. Ogromny sukces. Czy sami w to wierzyliśmy? Przed sezonem czuliśmy, że w tym roku możemy zrobić niespodziankę, ale nie wiem, czy aż tak dużą jak zrobiliśmy, czyli sięgnięcie po złoto. Wierzyliśmy jednak, że medal w ogóle jest w naszym zasięgu. Trudno mi opisać to, co teraz czuję. To coś niesamowitego, spełnienie marzeń. Nie przypuszczałem, że dane mi będzie się cieszyć z mistrzostwa Polski!  Były łzy od razu po meczu, wzruszyłem się, padłem na kolana. Ogromna radość.

Wilfredo LEON: - Czuję wielkie emocje i radość, bo to moje pierwsze mistrzostwo Polski i od razu w pierwszym sezonie w PlusLidze. Pan Bóg zawsze nad nami czuwał. Wiem, że dużo ludzi mówiło, że piąte miejsce w naszym wykonaniu to będzie sukces, ale dla mnie to było mało. Zawsze chcę wygrywać. To złoto było moim marzeniem. To jest wielki sukces.

Wiem, że gdy przychodziłem do Lublina ludzie pisali, że się robię stary, że nie gram najlepiej, ale się tym nie przejmuję. Na początku w wielu wywiadach mówiłem, że chcę budować drużynę, że jak będzie team spirit, to wtedy będziemy walczyć i nasza gra będzie wyglądać coraz lepiej. Dzisiaj mogę powiedzieć: udało się.

Kewin SASAK: - To coś niebywałego. Spełniliśmy swoje i naszych kibiców marzenia. To była najmocniejsza PlusLiga od lat, poziom był niebotyczny, a myśmy ją wygrali! Jeżeli chodzi o play off, to nie byliśmy faworytami. Kiedy zaczęliśmy jednak grać i wygrywać, napędzaliśmy się. Sięgnęliśmy po tytuł przed własną publicznością i mamy się z czego cieszyć.

Bartosz KWOLEK: - Wydaje mi się, że chłopaki z Lublina wygraliby z każdą drużyną na świecie. Fizycznie wyglądają tak, jakby dopiero zaczyna sezon, a nie go kończyli. Nie daliśmy po prostu rady dotrzymać im kroku. Są w gazie. Gratulacje dla nich. Byli lepsi. Nie ma o czym gadać.

Oczywiście każdy z nas chciałby mieć zawieszony złoty medal na szyi. Mamy jednak bardzo dużo problemów zdrowotnych, co było widać. Sił starczyło tylko na trzeci mecz w Sosnowcu.