Lubi ambitne cele
Maksymilian Banaszewski zadebiutował na nietypowej dla siebie pozycji. Jak wszyscy w Opolu, podkreśla – nie musieliśmy przegrać na inaugurację.
ODRA OPOLE
To jeden z nowych piłkarzy
Zespół zbyt bojaźliwy
- Mam wrażenie, że mogliśmy wyciągnąć więcej – powiedział Banaszewski po porażce 0:2 z chorzowskim spadkowiczem. – Gdy Ruch prowadził 1:0, mieliśmy sytuacje, nawet stuprocentowe, żeby wrócić do tego spotkania. W drugiej połowie dalej prowadziliśmy napór na bramkę rywali, ale nie udało się przemienić tego w konkrety. W ostatniej tercji boiska zabrakło ostatniego podania, chłodnej głowy i lepszych rozwiązań. Gdybyśmy strzelili gola, to myślę, że skończyłoby się inaczej – ocenił 29-letni skrzydłowy.
Mecz był dość wyrównany i mógł potoczyć się w różne strony. Czy o wyniku zadecydowało ekstraklasowe doświadczenie Ruchu? – Nie chcę do tego w ten sposób podchodzić. Wydaje mi się, że zagrożenie tworzyli przede wszystkim po stałych fragmentach. Z gry nie stworzyli za dużo sytuacji. Możemy mieć do siebie pretensje o to, jak weszliśmy w mecz. Byliśmy zbyt bojaźliwi i mieliśmy problem z utrzymaniem się przy piłce. W futbolu granica jest cienka. Gdybyśmy wykorzystali nasze sytuacje, pewnie byśmy rozmawiali w innych nastrojach – przekonywał piłkarz urodzony w Warszawie.
Problemy z napastnikami
Co ciekawe, Banaszewski pierwszy mecz w koszulce Odry zaczął na... nieswojej pozycji. Opolanie zastosowali wariant z fałszywym napastnikiem, co było spowodowane problemami kadrowymi. – Edvin Muratović dołączył do nas 1,5 tygodnia przed meczem i muszę użyć magicznego słowa, którego żaden trener nie lubi: czas. Potrzebuje czasu na przygotowanie i wkomponowanie w zespół. To samo tyczy się Dawida Wolnego, który dołączył dzień przed meczem i miał tylko jeden trening. W trakcie kolejnych treningów i kolejnych spotkań będziemy wyglądać pod tym kątem jeszcze lepiej – wyjaśnił trener Radosław Sobolewski, który nie miał do dyspozycji także trzeciej „dziewiątki”, kontuzjowanego Dina Suli.
Czy dla Banaszewskiego gra na szpicy była problemem? – Staram się nie podchodzić do tego w ten sposób. Wiem, że mieliśmy problem na tej pozycji ze względu na kontuzje i trener postanowił wystawić na szpicy mnie. Starałem się dawać z siebie wszystko. Fakt, że jest to nowa pozycja, natomiast nie podchodzę do tego w ten sposób, że tam nigdy nie grałem, że nie potrafię się tam odnaleźć. Trzeba pracować, żeby znaleźć sobie na boisku miejsce, na przykład mobilnością, dzięki czemu mógłbym zaskoczyć w ten sposób stoperów – podszedł spokojnie do tematu piłkarz, który najwięcej spotkań zagrał dla Znicza Pruszków, 163.
Inna twarz Odry
Banaszewski w I lidze ma 217 meczów. Minuty zbierał w: Zniczu, Stali Mielec, Chrobrym Głogów, Zagłębiu Sosnowiec, Podbeskidziu i teraz w Odrze. W żadnym klubie nie spędził jednak trzech sezonów pierwszoligowych z rzędu. Do przenosin do Opola przekonały go: – Konkrety i pomysł trenera oraz klubu. Wszyscy byli tu zdeterminowani, aby mnie pozyskać - wyjaśnił.
– Myślę, że ten zespół będzie się różnił od tego z poprzedniego sezonu. Odra to była inna drużyna, grająca w innym stylu. Na ten moment mamy przebudowę, dużo nowych twarzy, nowego trenera, który będzie chciał grać w inny sposób. Będzie chciał stawiać na fazy przejściowe i bazować na ataku pozycyjnym. Natomiast my musimy się do tego dostosować i jak najszybciej to wdrożyć. Musimy zmienić nastawienie z dużą pewnością siebie i z wiarą w swoje możliwości, żeby nasze mecze wyglądały jak najlepiej – podkreślił.
Pamiętna akcja z Sosnowca
Wszyscy zastanawiają się, czy Odra da radę powtórzyć wynik z zeszłego sezonu, kiedy jako 6. grała w barażach. Kibice tego oczekują. – Lubię, kiedy stawiamy sobie ambitne cele. Trzeba walczyć o 3 punkty w każdym meczu. Niezależnie od tego, co my sobie mówimy i jakie są cele postawione wewnątrz klubu. Musimy podchodzić tak, że w każdym spotkaniu walczymy o zwycięstwo – powiedział Banaszewski, który ma bardzo przyjemne wspomnienie ze swojego ostatniego meczu z Ruchem, jeszcze w barwach Zagłębia. Gdy chorzowianie „robili” awans do ekstraklasy, przegrali w Sosnowcu 0:2. Wynik ustalił właśnie Banaszewski, który brawurowym rajdem minął kilku rywali i wbiegając ze skrzydła niemal wpadł do bramki. – Ja bym bardzo chętnie powtórzył taką akcję w każdym meczu! Tym razem się nie udało, ale miejmy nadzieję, że w tym sezonie będzie jeszcze ku temu okazja – śmiał się skrzydłowy Odry.
Piotr Tubacki