Piłkarzy Liverpoolu czeka hitowe spotkanie z Arsenalem. Na wszystko będzie zerkał Manchester City. Fot. Li Ying/Xinhua/PressFocus


Londyńczycy im niestraszni

Po rozbiciu Chelsea uwaga Liverpoolu skupi się na kolejnym, choć mocniejszym rywalu ze stolicy. Na stadionie Arsenalu „The Reds” radzą sobie jednak bardzo dobrze.


ANGLIA

Juergen Klopp wygrał niemalże równą połowę meczów z Arsenalem. Pod jego wodzą Liverpool w ostatnim czasie czuje się na Emirates jak u siebie, bo w 4 z 5 poprzednich spotkań na tym stadionie wygrywał i to bez utraty gola. Jedynie w poprzednim sezonie gospodarze zdołali się postawić i wygrać 3:2, choć „The Reds” dwukrotnie doprowadzali do wyrównania.

 

Anfield nie zapomniało

Liverpool uda się do Londynu w znakomitym humorze po pokonaniu 4:1 Chelsea. Jego zwycięstwo było bezapelacyjne, a szczególną uwagę zwracała postać pomocnika „The Blues” Moisesa Caicedo. Latem oba kluby zaciekle walczyły o grającego wówczas w Brighton Ekwadorczyka. Ten był już dogadany z ekipą Kloppa, ale rzutem na taśmę wyrwać go udało się działaczom Chelsea. Zapłacili za niego 116 mln euro i... teraz żałują, tak jak i pewnie sam Caicedo zastanawia się, czy podjął słuszną decyzję. Po środowym meczu zwracano uwagę na to, jak „The Reds” zdominowali środek pola. Ani Ekwadorczyk, ani ściągnięty pół roku wcześniej za 121 mln Enzo Fernandez nie potrafili przeciwstawić się Liverpoolowi. Mistrz świata z Argentyną w pewnym momencie tylko rozłożył bezradnie ręce. Caicedo spędził na boisku nieco ponad godzinę, a opuszczał je pośród szyderczego tumultu trybun Anfield. Zdecydowanie lepiej wypadł jego były kolega z Brighton oraz partner Fernandeza z Argentyny – Alexis Mac Allister. On również trafił pod skrzydła Kloppa latem, ale... kosztował trzy razy mniej. Początki miał trudne, lecz ostatnio radzi sobie coraz lepiej.

 

Mają dla kogo grać

– Wszyscy się zastanawiali, jak podejdą do tego meczu, a oni po prostu zmietli Chelsea z powierzchni – powiedział były mistrz Anglii z Blackburn, później napastnik „The Blues” Chris Sutton. – Arsenal musi ich w weekend pokonać. Jeśli to Liverpool zwycięży, wydaje mi się, że mogą dotrwać na szczycie do końca. Wszyscy wiemy, co go czeka po zakończeniu sezonu. Zawodnicy mają powód, dla którego grają. Chcą zakończyć pobyt swojego trenera w klubie mistrzostwem i będą do tego dążyć – podkreślił Sutton. Arsenal również jest groźnym zespołem. Wydaje się, że udało mu się zażegnać niedawny kryzys. Aktualnie ma tyle samo punktów co Manchester City (mający jeden zaległy mecz) i 5 „oczek” straty do Liverpoolu. Walka o tytuł Premier League jeszcze się nie zakończyła!

 

Piotr Tubacki

  

PREMIER LEAGUE

Manchester City – Burnley 3:1 (2:0)

1:0 – Alvarez (16), 2:0 – Alvarez (22), 3:0 – Rodri (46), 3:1 – Al-Dakhil (90+3)

 

Tottenham – Brentford 3:2 (0:1)

0:1 – Maupay (15), 1:1 – Udogie (48), 2:1 – Johnson (49), 3:1 – Richarlison (56), 3:2 – Toney (67)

 

Liverpool – Chelsea 4:1 (2:0)

1:0 – Jota (23), 2:0 – Bradley (39), 3:0 – Szoboszlai (65), 3:1 – Nkunku (71), 4:1 – Diaz (79)

 

Mecze West Ham – Bournemouth i Wolverhampton – Man. Utd. zakończone po zamknieciu wydania.

 

Program 23. kolejki


Sobota: Everton – Tottenham (13.30), Newcastle – Luton, Brighton – Crystal Palace, Burnley – Fulham (wszystkie 16.00), Sheffield – Aston Villa (18.30); Niedziela: Man. Utd. – West Ham, Chelsea – Wolverhampton, Bournemouth – Nottingham (wszystkie 15.00), Arsenal – Liverpool (17.30);

Poniedziałek: Brentford – Man. City (21.00)

 

Strzelcy

14 – Salah (Liverpool), Haaland (Man. City),

12 – Son (Tottenham), Solanke (Bournemouth)