Daniel Olsson Trkulja (z prawej) wykonał solidną pracę i walnie przyczynił się do zwycięstwa Unii. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Lodowaty prysznic

Tyszanie grali mało skutecznie, momentami bezradnie i trudno się dziwić, że byli mocno sfrustrowani.

 

Mało kto oczekiwał, że trzeci mecz GKS-u Tychy z Re-Plastem Unią Oświęcim będzie miał taki przebieg. Ekipa gości zagrała dojrzale, a, co ważniejsze, skutecznie. Zwycięstwo 4:0 ma niezwykłą wartość, ale do zakończenia serii jeszcze daleko...


W GKS-ie po raz kolejny zabrakło Mateusza Gościńskiego, który do czasu kontuzji prezentował stabilną formę i rzetelnie wykonywał swoje obowiązki. Jego miejsce zajął Janne Tavi i chyba siła tej formacji nieco spadła. Do zespołu Unii powrócił Andrej Denyskin, w poprzednim meczu karnie odsunięty za „wyczyny” w pierwszej potyczce. Ukrainiec nie powrócił jednak do pierwszego ataku, grał w trzecim i był niezwykle aktywny.


Spodziewaliśmy się, że pierwsza tercja w wykonaniu obu zespołów będzie partią hokejowych szachów. Jedni i drudzy atakowali, ale nie potrafili sobie stworzyć klarownych sytuacji. Sporo strzałów było blokowanych, a gdy krążek w końcu dotarł w okolice bramki, stawał się łupem golkiperów. Obaj byli czujni i nie mieli problemów z obroną strzałów. Roman Rac i Alan Łyszczarczyk próbowali zaskoczyć Linusa Lundina, ale bez efektu.   


Goście lepiej, a przede wszsytkim skuteczniej, zaprezentowali się w drugiej odsłonie. Szybko objęli prowadzenie po składnej akcji trzeciej formacji. Sfinalizował ją Szwed Daniel Olsson Trkulja. Gospodarze natychmiast zabrali się do odrabiania i pod bramką Unii dochodziło do gorących momentów. W 27 min najdogodniejszą sytuację zmarnował Radosław Galant, który był tuż przed leżącym na lodzie Lundinem i zamiast podnieść krążek uderzył w niego. W 32 min mocno krytykowany i odstawiony od składu Denyskin wyłuskal krążek Oskarowi Jaśkiewiczowi, podał Elliotowi Lorraine'owi, który po raz drugi pokonał Tomasa Fuczika. Ta strata podziałała na gospodarzy jak lodowaty prysznic i przez kilka minut nie mogli znaleźć właściwego rytmu. W 36 min doszło do bójki i niesfornych hokeistów: Łyszczarczyka i Jaśkiewicza z jednej strony oraz Carla Acekereda oraz Krystiana Dziubińskiego z drugiej odesłano na przymusową przerwę. Tyszanie zjeżdżali na przerwę ze spuszczonymi głowami, bo nie tak sobie wyobrażali przebieg tego meczu. 


Gospodarze nadal posiadali przewagę, ale niewiele z tego wynikało W 45 min Filip Komorski był atakowany przez Ackereda kijem trzymanym oburącz, ale sędziowie nie zauważyli tego przewinienia. Poirytowany kapitan GKS-u pozbierał się z lodu i zdzielił Szweda kijem. Przewinienie było ewidentne i gdy Komorski przebywał w boksie kar, Kamil Sadłocha zaskoczył Fuczika. Solidną pracę przed polem bramkowym wykonał Peter Bezuszka, który utrudniał pole widzenia czeskiemu golkiperowi. 6 min później Mark Kaleinikovas podczas zamieszania podbramkowego okazał się najsprytniejszy i skierował krążek do siatki. Poirytowani tyszanie mocno atakowali, ale przypominalo to walenie głową w mur. Lundin był spokojny, zaś jego koledzy niezwykle konsekwentni w działaniu.

Włodzimierz Sowiński   

 

GKS Tychy - Re-Plast Unia Oświęcim 0:4 (0:0, 0:2, 0:2)

0:1 - Olsson Trkulja - Denyskin - Lorraine (22:13), 0:2 - Lorraine - Denyskin (31:42), 0:3 - Sadłocha - Heikkinen - Ahopelto (46:13, w przewadze), 0:4 - Kaleinikovas - Jakobsons - Sadłocha (52:22).    

Sędziowali: Sebastian Kryś i Przemysław Gabryszak - Michał Gerne i Andrzej Nenko. Widzów 2300.

GKS: Fuczik; Bryk - Jaśkiewicz (2), Jaromersky - Ciura, Kaskinen - Pociecha; Jeziorski - Komorski - Łyszczarczyk (2), Korenczuk - Turkin - Tavi, Padakin - Rac - Mroczkowski, Marzec - Galant - Viitanen. Trener Pekka TIRKKONEN.

UNIA: Lundin (2); Jakobsons - Diukow, Uimonen - K. Valtola, Ackered (2) - Bezuszka, Noworyta; Kaleinkovas - Dziubiński (2) - Sadłocha, Karjlainen - Heikkinen (2) - Ahopelto, Lorraine - Olsson Trkulja - Denyskin, Sołtys - Wanat (2) - S. Kowalówka, Ubowski. Trener Nik ZUPANCIĆ.

Kary: GKS - 8 min, Unia - 6 min.  

Stan rywalizacji 1-2.

 

38

STRZAŁÓW

oddali tyszanie - bez efektu; goście strzelali 30 razy i zdobyli cztery gole. 

 

45

SEKUND

tyszanie grali w trzeciej tercji z przewagą dwóch zawodników, ale nic nie wskórali.

 

67

SEKUND

Komorski przebywał w boksie kar, gdy Sadłocha zdobył trzeciego gola.