Aby mieć szansę na tytuł, musimy wygrać pozostałe spotkania – podkreśla skrzydłowy Liverpoolu Diogo Jota (nr 20). Fot. Jeremy Landey / Focus Images / MB Media / PressFocus


Liverpool jest w kropce

The Reds” ciągle nie znaleźli kandydata do zastąpienia Juergena Kloppa. Ich ostatni mecz z trybun oglądał... Jose Mourinho.


ANGLIA

Tak jak w Bayernie Monachium, tak i w Liverpoolu nie wypaliły opcje A oraz B. Tą pierwszą – również w Bawarii – był Xabi Alonso, lecz oba wielkie kluby musiały obejść się smakiem. Hiszpan bowiem postanowił zostać w Bayerze Leverkusen. „The Reds” za plan rezerwowy uważali Rubena Amorina ze Sportingu CP, lecz i ten pomysł raczej nie wypali. Jego notowania nie okazały się aż tak wysokie, jak przypuszczano, a poza tym angielskie media doniosły, że Portugalczyk pojawił się w Londynie, gdzie ma rozmawiać z władzami West Hamu w sprawie zastąpienia po sezonie Davida Moyesa.


Slot, O'Neil, a może Tuchel...

W Liverpoolu chcą dokonać jak najdokładniejszej analizy kandydatów. Nie chodzi tylko o zatrudnienie znanego nazwiska czy dobrego fachowca, ale kogoś, kto wpasuje się w aktualne struktury klubu, zbudowane w ciągu 9 lat kadencji Kloppa. Nad poszukiwaniami pieczę trzymają dyrektor generalny Michael Edwards oraz nowy dyrektor sportowy Richard Hughes. Konkretów jak na razie nie ma, choć rzecz jasna media spekulują. Wymieniają np. Arne Slota z Feyenoordu, Gary'ego O'Neila z Wolverhampton (którego zna Hughes) czy Thomasa Tuchela, który po sezonie odejdzie z Bayernu, a w przeszłości zastępował Kloppa w Mainz i Borussii Dortmund. Co ciekawe, ostatni mecz Liverpoolu na stadionie Fulham z trybun oglądał... Jose Mourinho. Nagłówki prasy bulwarowej zapłonęły od plotek i analiz, ale sprawa wydaje się bardziej błaha niż można by sądzić. Popularny „The Special One” ma po prostu dom w zachodnim Londynie, skąd ma niedaleko na Craven Cottage. Poza tym „Mou” chętnie o sobie przypomniał, bo przecież po odejściu z Romy od stycznia pozostaje bezrobotny.


Wyjazdowa seria

Na boisku z kolei Liverpool wciąż walczy o mistrzostwo. Dzisiaj rozegra zaległe derby z Evertonem, jako drugie z trzech wyjazdowych spotkań ligowych z rzędu. Z Fulham udało się wygrać, a w sobotę znów trzeba będzie udać się do Londynu, tym razem na West Ham. Najpierw jednak słynne derby Merseyside, które „The Reds” w ostatnich 14 latach przegrali... ledwie raz. – Wiemy, że aby mieć szansę na tytuł, musimy wygrać pozostałe spotkania. Ten tydzień jest bardzo wymagający, bo mamy mało czasu na odpoczynek, a przed nami same mecze wyjazdowe. Z Fulham wygraliśmy, teraz czas na derby – zapowiadał Diogo Jota, który swoim golem przypieczętował zwycięstwo z Fulham.


Ujemne punkty nie pomagają

Everton ostatnio wreszcie dołożył do swojego dorobku kilka zwycięstw. Od połowy grudnia, kiedy końca dobiegła jego znakomita passa, zaliczył serię 13 gier bez wygranej! Potem w końcu udało mu się przełamać na będącym cały sezon w strefie spadkowej Burnley, następnie przyszła wysoka porażka z Chelsea 0:6 i kolejne zwycięstwo – z będącym lokatę niżej Nottingham Forest. „The Toffees” nie mogą być pewni utrzymania, bo mają tylko 5 punktów przewagi nad będącym w „czerwonej strefie” Luton. Wspomniane Forest ma tylko „oczko” komfortu, więc tym ważniejsze było ostatnie zwycięstwo Evertonu. Należy też pamiętać, że klub z Liverpoolu z powodunieprawidłowości finansowych ma odjęte 8 punktów (Nottingham 4 pkt), a gdyby nie one, już byłby spokojny o swój byt. – Będziemy walczyć i zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Aspekt zespołowy jest ważniejszy niż indywidualny, dlatego musimy dać z siebie wszystko i wzajemnie sobie pomagać, by osiągnąć dobry rezultat – zapowiedział reprezentant Anglii w bramce Evertonu Jordan Pickford.

Piotr Tubacki


PREMIER LEAGUE – MECZE ZALEGŁE

Środa: Wolverhampton – Bournemouth (20.45), Everton – Liverpool, Man. Utd. – Sheffield, Crystal Palace – Newcastle (wszystkie 21.00);

Czwartek: Brighton – Man. City (21.00)