Sport

Literatura, szybkie samochody i złote medale

Najpierw cofamy się o 96, a potem o 92 lat!

Halina Konopacka. Fot. ze zbiorów NAC

Ten dzień jest dla polskiego sportu olimpijskiego wyjątkowy. Warto uzmysłowić sobie tenunikalny przypadek. Otóż 31 lipca pierwszy złoty medal olimpijski zdobyła zarówno Polka (w 1928 roku), jak i Polak (w 1932 roku). Halina Konopacka w rzucie dyskiem i Janusz Kusociński na 10 km. Niepowtarzalni.

Miss o posągowej urodzie

31 lipca 1928 roku – wystrzał dyskobolki. Bohaterowie przedwojenni to nie tylko znakomici sportowcy, ale i wybitne osobowości, magiczne, przyciągające do siebie jak magnes zachwyconych admiratorów. Halina Konopacka symbolizowała wszystko, w czym można się zakochać. Była piękna (jej uroda była wręcz posągowa), silna, niezależna, inteligentna, pochodziła z zamożnego mieszczańskiego domu, w którym dbało się o wychowanie i wykształcenie. Interesowała się literaturą, pisała wiersze, malowała. Ze sportem zetknęła się, będąc studentką filologii Uniwersytetu Warszawskiego, zapisała się wtedy do AZS-u.

Kochała nie tylko lekkoatletykę.  Każdą zimę spędzała w Zakopanem, gdzie szalała na nartach. Nazywano ją tam „Czerebieta” (czerwona kobieta, od koloru beretu i swetra). Grała w tenisa, koszykówkę, wiele czasu spędzała na basenie. Kochała samochody, próbowała sił w rajdach.

Lekkoatletykę zaczęła trenować w 1924 roku. Od razu, w pierwszym roku startów, zdobyła mistrzostwo Polski w rzucie dyskiem i pchnięciu kulą. Dziś trudno uwierzyć w jaki sposób zetknęła się z dyskiem. Po prostu pewnego razu, zachęcona, wzięła go do ręki i… rzuciła dalej, niż wynosił rekord kraju!

31 lipca 1928 roku Halina Konopacka zdobyła w Amsterdamie pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski. Wygrała deszczowy konkurs, przy okazji ustanawiając rekord świata - 39,62 m.

W plebiscycie dziennikarzy sportowych została uznana za Miss Igrzysk w Amsterdamie. Potem napisała relację ze zwycięskich zawodów dla czasopisma Stadjon.

Po sukcesie stała się w ścisłym znaczeniu tego słowa celebrytką. Ale celebrytką najzupełniej zasłużenie! Telegram gratulacyjny wysłał prezydent Ignacy Mościcki, a marszałek Józef Piłsudski przyjmował w Belwederze. Dalej, jakby od niechcenia, oszałamiała na stadionie:  56 razy ustanawiała rekordy Polski, nie tylko w rzucie dyskiem, ale też w pchnięciu kulą i rzucie oszczepem. Zdobyła 26 tytułów mistrzyni kraju. Do końca kariery nie została pokonana w rzucie dyskiem w żadnych zawodach.

Zapisała chlubną wojenną kartę, wyemigrowała. Zamieszkała w USA, trzy razy odwiedziła Polskę. Zmarła w 1989 roku na Florydzie.  To jedna z najbardziej romantycznych kart w historii polskiego sportu.-


Pęcherze? Otarcia? Damy radę!


31 lipca 1932 roku – wystrzał biegacza. Mężczyzna zdobył dla Polski pierwszy złoty medal dokładnie cztery lata później, podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles.

Można powiedzieć, że Kusociński doszedł do sportowego mistrzostwa zupełnie inaczej niż Konopacka. Nie miał życia usłanego różami. Urodził się w rolniczej rodzinie, dzieciństwo spędził w miejscowości Ołtarzew niedaleko stolicy. Miał dwóch braci, jeden zginął podczas I wojny światowej, a drugi podczas wojny polsko-bolszewickiej oraz trzy siostry.

Miał zostać piłkarzem, ale wszystko zmieniło się, kiedy w wieku 19 lat, w zastępstwie swojego kolegi, długodystansowiec wystartował w szkolnych zawodach i je... wygrał!

Od 1931 roku trenował trzy razy dziennie – tak jak dzisiaj Kenijczycy. Mówi się o tym, że był prekursorem treningu interwałowego.

W Los Angeles triumfował w dramatycznych okolicznościach. Zawody o mistrzostwo olimpijskie odbyły się na bieżni żużlowej. Kusociński biegł w niedopasowanych butach, co skończyło się paskudnymi pęcherzami i bolesnymi otarciami, które nie pozwoliły zawodnikowi potem wystartować na 5000 m.

„Kusy”, zwyciężając w biegu na 10 000 m w czasie 30.11,4, ustanowił rekord olimpijski. Polak wyprzedził dwóch znakomitych Finów, następców wielkiego Paavo Nurmiego – Volmariego Iso-Hollo, mistrza z Los Angeles w biegu 3000 m z przeszkodami, oraz Lauri Virtanena, który kilka dni później zdobył również brąz na 5000 m. 

– Każdy krok to męka, a Iso-Hollo się zbliża, odrabia metr po metrze, ale mu wreszcie zabrakło tych metrów osiem. Polak, kulejąc i zataczając się z bólu, przerywa taśmę, zwyciężając w czasie nowego olimpijskiego rekordu – tak końcówkę zwycięskiego tamtego biegu relacjonował znakomity radiowy dziennikarz sportowy, Wojciech Trojanowski.

W przeciwieństwie do znakomitej koleżanki z reprezentacji Janusz Kusociński nie przeżył wojny. Został rozstrzelany przez Niemców w 1940 roku w Palmirach. Jego legenda jest jednak nieśmiertelna.

Paweł Czado

RAMKA

Igrzyska to nie tylko teraźniejszość, ale również wspaniała przeszłość. Przez wszystkie dni olimpijskie przypominać będziemy naszym Czytelnikom nieoczywiste historie sprzed lat. Zapraszamy do lektury!