LIGOWIEC

Michał Zichlarz

Wszystko na opak

Trudno czasami pisać o naszej ligowej i pucharowej rzeczywistości. Kwintesencją wszystkiego był finał Pucharu Polski, gdzie faworyzowana Pogoń wypuściła wszystko z rąk w ostatnim momencie. Była szansa na pierwsze trofeum dla „portowców” w ich 76-letniej historii, ale klub, który zajmuje 7. miejsce w tabeli wszech czasów, pozostaje bez spektakularnego sukcesu… Co do Wisły, duże gratulacje dla niej za determinację. W przyszłym sezonie możemy mieć reprezentanta w europejskich pucharach z  1. ligi, bo przecież ewentualna droga „Białej gwiazdy” do ekstraklasy nie będzie łatwa, patrząc choćby na to, co w ostatnim czasie na pierwszoligowym froncie wyczynia GieKSa.

Ale wróćmy do ekstraklasy, tutaj kolejna porażka lidera z Białegostoku, siódma w sezonie, a już czwarta wiosną. W tej sytuacji dalej w grze o tytuł liczy się Śląsk, który do tej kolejki był najgorzej punktującą ekipą w 2024… Lech? Kolejny pokaz słabości i indolencji, jak w defensywie, tak i z przodu w meczu na Śląskim z ambitnie walczącymi „Niebieskimi”. Mało wszystkiego? No to jeszcze klęska Górnika pod Wawelem w Święto 3 Maja z walczącą o utrzymanie Cracovią i to po czterech wygranych z rzędu. Coś jest w tym, że „górnicy” w ostatnim czasie z „Pasami” nie potrafią grać. Przypomniał mi się sezon 2017/18, kiedy krakowianie przyjechali do rozpędzonego wtedy po awansie Górnika i wygrali 4:0 (grudzień 2017). Co do jedenastek z Krakowa, to mają w ostatnich dniach wyjątkowy czas. I brawo!

Liga i rozgrywki o Puchar Polski są nieprzewidywalne. Każdy może wygrać z każdym, są emocje, o czym mówią piłkarze, trenerzy, kibice, działacze. Tak będzie pewnie do ostatniej kolejki sezonu, ale czy to świadczy o sile naszych zespołów, czy raczej słabości, szczególnie tych możnych, z silnymi kadrami oraz budżetami? Były ligowiec, a teraz trener Dariusz Pawlusiński w rozmowie ze „Sportem” w piątkowym wydaniu wskazał na to drugie i z taką opinią trudnosię nie zgodzić.