LIGOWIEC

Bogdan Nather

Portugalski heretyk

Nie będę ukrywał, że miałem duży zgryz z wytypowaniem zespołu, który zasłużył w minionej kolejce na największe brawa. W końcu zdecydowałem się na Radomiaka, który ostatnimi czasy był chłopcem do bicia, ponosząc trzy porażki z rzędu: 2:3 z ŁKS-em, 0:4 z Koroną i 3:4 z Zagłębiem Łubin. Na Łazienkowskiej zespól trenera Macieja Kędziorka pokazał jednak lwi pazur i odprawił z kwitkiem zadufanych w sobie gospodarzy. Sukcesu gości z Radomia wcale nie umniejsza czerwona kartka dla Bartosza Kapustki, którą piłkarz Legii ujrzał już w 6 minucie meczu. - Byliśmy w dołku, zarzucano nam, że nie mamy ambicji i brak nam zaangażowania - powiedział szkoleniowiec Radomiaka. - W meczu z Legią pokazaliśmy charakter i dyscyplinę taktyczną.

Trener legionistów Goncalo Feio przyznał, że nawet w dziesięciu można wygrać mecz. „Nie będę szukał wymówek i winnych, biorę na siebie odpowiedzialność” - stwierdził Portugalczyk. A potem powiedział coś, co zahacza o herezję: „Legia zasługuje na mistrzostwo Polski”. Panie trenerze, najwyższy czas przestać bujać w obłokach i zejść na ziemię. Nie zauważył pan, że w ostatnim meczu pańscy piłkarze poruszali się na boisku tak, jakby w każdej chwili mieli się rozsypać niczym połamana drabina?

W Krakowie skompromitował się - nazywajmy rzeczy po imieniu - Górnik Zabrze. Po meczu przeciwko Cracovii piłkarze z Roosevelta powinni posypać głowy popiołem i nie wmawiać kibicom, że tak naprawdę nic się nie stało. A guzik prawda, stało się. „To było jedno z takich spotkań, że przeciwnikowi wszystko układa się bardzo dobrze - próbował rozgrzeszyć swoich podwładnych trener Jan Urban. - Cracovia nie jest tak dobra, a Górnik tak słaby, jak pokazało to dzisiejsze spotkanie”. Z pewnością ma pan rację, ale proszę wybaczyć, że nie zemdleję z wrażenia. Strata trzech goli po stałych fragmentach gry (dwa kornery i wrzut z autu) de facto dyskwalifikuje pański blok defensywny, czyli bramkarza i obrońców. Cracovia mimo efektownej wygranej nie oddaliła od siebie widma degradacji, ale na kilka dni trenerzy i piłkarze „Pasów” złapali głębszy oddech. Zabrzanom sprawili tyle radochy, co wizyta komornika.

Nie wolno pominąć milczeniem wiktorii Ruchu Chorzów w potyczce z kandydatem do mistrzowskiej korony. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia powinni nawet strzelić „Kolejorzowi” więcej goli, ale skuteczność strzelecka nie jest ich najsilniejszą bronią. Członkowie drużyny z Cichej mieli jednak pełne prawo do przeciwników szczerzyć zęby w uśmiechu niczym szop.

W zupełnie innym nastroju był trener lechitów Mariusz Rumak, po zakończeniu spotkania był biały jak wosk. „Zawiedliśmy na całej linii i za to przepraszam - powiedział po zakończeniu spektaklu na Stadionie Śląskim. - Matematycznie ten wynik nie wypisuje nas jeszcze z walki o mistrzostwo Polski, ale jeżeli ktoś jest realistą, to wiele musiałoby się wydarzyć”.

Nie będę owijał w bawełnę i powiem prosto z mostu, że nie wierzę w zdobycie mistrzowskiej korony przez drużynę z Bułgarskiej. W potyczce z Ruchem poczynania piłkarzy Lecha przypominały nieporadność grubasa, który kupił sobie rower z włókna węglowego. Śmieszne i straszne zarazem.