LIGOWIEC

MICHAŁ ZICHLARZ

Emocjonujący finisz

W lidze nieraz zdarzało się, że do ostatniej kolejki, a nawet do ostatniej minuty, ważyły się losy mistrzostwa Polski, które dotychczas, już w ponad stuletniej historii, zdobywało 19 klubów. Na tej mapie przeważają kluby z południa - ze Śląska i Małopolski. Brakuje ekip z północy czy wschodu. W latach 20. ubiegłego stulecia – jeszcze przedligowych – dominowała Pogoń Lwów, świetny zespół z Kresów. Potem nie było nikogo, no, chyba że wspomnimy o Stali Mielec z lat 70. Teraz może się to zmienić, bo przecież o krok od tytułu jest Jagiellonia. „Duma Podlasia” walczy o prymat ze Śląskiem Wrocław. Rok temu obie drużyny były na miejscach 15. (wrocławianie) i 14. („Jaga”). Obecnie mamy sytuację odwrotną, można wręcz rzec, że wiele rzeczy zostało postawionych na głowie, łącznie z Pucharem Polski, w którym triumfował przecież pierwszoligowiec.       

Na finiszu różnie to bywa. „Niebiescy” swój pierwszy triumf w 1933 roku zapewnili sobie też ostatnim meczem. Nie grano wtedy (jak teraz) o jednym czasie. Przed ostatnią serią prowadziła lwowska Pogoń przed Wisłą Kraków. Oba zespoły miały tyle samo punktów, ale trzeci Ruch z „oczkiem” straty grał jeszcze z Cracovią na jej terenie. „Pasy” nie walczyły o nic, ale się postawiły. Drużyna z Hajduk wygrała jednak 2:1 i świętowała swój pierwszy tytuł, a parę miesięcy później pojawił się Ernest Wilimowski i zaczęła się wielka seria klubu, który był wtedy w stanie pokonać Bayern Monachium na jego terenie.

Późniejsze lata to wiele ligowych skandali na finiszu, jak było to choćby w sezonie 1981/82, kiedy na kolejkę przed końcem prowadził Śląsk przed Widzewem. Wrocławianie grali ostatnie spotkanie z Wisłą w Krakowie i wydawało się, że wszystko mają pod kontrolą. Na boisku dojść miało wówczas do kuriozalnej sytuacji, kiedy to Andrzej Iwan podbiec miał do Tadeusza Pawłowskiego i krzyknąć: „Dawaj milion, jeśli chcecie ten mecz wygrać". W odpowiedzi usłyszał, że może dostać… tylko złotą obrączkę. Ostatecznie „Biała gwiazda” wygrała, Widzew zremisował na wyjeździe z Ruchem i łodzianie cieszyli się z obrony tytułu. Lata 90.? Wielu pamięta słynną niedzielę cudów z ostatniej kolejki rozgrywek 1992/93, kiedy ŁKS Łódź wygrał z Olimpią Poznań 7:1, a Legia z Wisłą 6:0. Mistrzem został wtedy trzeci w tabeli Lech, tak zdecydował PZPN. Rok później „błysnął” sędzia Sławomir Redziński, który w meczu ostatniej kolejki w środę 15 czerwca 1994 w decydującym starciu przy Łazienkowskiej, gdzie Legia podejmowała Górnika, wyrzucił z boiska trzech zabrzan, Bałuszyńskiego, Dziuka i Grembockiego. Remis 1:1 sprawił, że to Legia, a nie „górnicy” po raz 15, cieszyła się z mistrzostwa. Dla zabrzan, o czym piszemy na stronie 2., to ostatni raz, kiedy byli "na pudle". Z ostatnich lat przypomina się tytuł Piasta, który musiał wygrać w ostatniej kolejce z Lechem i bardzo się męczył, ale dopiął celu i triumfował przed legionistami.

Teraz czas „Jagi”? Trener Adrian Siemieniec powiedział, że to prawdziwy chichot losu, że w decydującym meczu o tytuł zagra z Wartą, zespołem prowadzonym przez jego przyjaciela, czyli Dawida Szulczka. A ten nie jest jeszcze pewny utrzymania. Tak czy owak w sobotnie popołudnie będzie bardzo, bardzo ciekawie!