LIGOWIEC

Bogdan Nather

Schody do nieba

Nie będę zgadywał, czy za tydzień Jagiellonia Białystok sięgnie po historyczny dla niej tytuł mistrza Polski, czy też główną premię sezonu sprzątnie jej sprzed nosa Śląsk Wrocław. Nie podejmuję się również odpowiedzi na pytanie, który z pretendentów ma „łatwiejszego” przeciwnika. W tym wypadku jestem zwolennikiem maksymy „łatwiej już było, teraz zaczynają się schody”. W praniu może okazać się, że kamieniem milowym w drodze na szczyt był gol Jesusa Imaza, który w Gliwicach strzelił bramkę na wagę remisu i jednego punktu. Trafienie Hiszpana na mecie może być przysłowiowym języczkiem u wagi.

Pozornie lider ma większe szanse na mistrzowską koronę, ponieważ zespół trenera Jacka Magiery czeka wizyta w Częstochowie i pojedynek z ustępującym mistrzem Polski, natomiast „Jaga” podejmie na własnym stadionie Wartę Poznań. Ale bezproblemowo wygląda to tylko w teorii i na papierze, bo moim zdaniem ostatnia kolejka będzie przypominała otwieranie zakazanych drzwi, zaś uczestnicy gonitwy nie mają pojęcia, co zza nich wyskoczy. Każdy może się „sparzyć” i obejść smakiem. Tak jak wokalista zespołu Led Zeppelin Robert Plant przestrzegał w tekście hitu „Schody do nieba”: 

„Pewna pani dobrze wie, złotem jest co błyszczy się,
I kupuje sobie schody do nieba,
A gdy dotrze tam i pech, na zamknięty trafi sklep”.

Nerwowy ruch wykonali działacze Radomiaka, którzy po porażce swojej drużyny we Wrocławiu wręczyli wilczy bilet trenerowi Maciejowi Kędziorkowi. I to w takim momencie, na jedną kolejkę przed zakończeniem rywalizacji! To prawda, niespełna 44-letni szkoleniowiec w Radomiu furory nie zrobił, pod jego wodzą drużyna w 17 meczach zgromadziła tylko 19 punktów, czyli średnio 1,12 pkt na jedno spotkanie. Możliwe jednak, że słabsze od oczekiwanych wyniki były tylko pretekstem do odsunięcia trenera Kędziorka na boczny tor. Może rozdrażniły ich jego słowa na konferencji prasowej: „Przyjechaliśmy z jasnym planem zdobycia we Wrocławiu jednego lub trzech punktów, czyli zapewnienia sobie utrzymania”. Sam plan to jednak za mało, bo wszyscy mają jakiś plan, dopóki... nie oberwą pięścią w twarz. Prawda, jakie to proste i subtelne?