Koszykarki KGHM BC Polkowice już w czwartek mogą cieszyć się ze złotych medali. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus


Liga w rytmie pendolino

Koszykarskie władze zakpiły z kobiecej ligi oraz kibiców.


ORLEN BASKET LIGA KOBIET

W Polkowicach odbył się pierwszy mecz wielkiego finału. Gospodynie były lepsze, ale spotkanie miało swoją dramaturgię, bo w trzeciej kwarcie po szalonym pościgu gorzowianki objęły prowadzenie. Nie dały rady go utrzymać, ale pokazały, że trzeba się z nimi liczyć.


Trwają pierwsze przymiarki, kto może być MVP finału. Po pierwszym spotkaniu najbliżej tego prestiżowego tytułu są Dragana Stanković i Erica Wheeler. Serbka zanotowała double double (16 punktów, 12 zbiórek), a Amerykanka (22 punkty i 11 asyst) dodatkowo napędzała akcje gospodyń . W zespole z Gorzowa Wielkopolskiego trzeba wspomnieć o Greczynce Elenie Tsineke (19 punktów, 11 asyst), Amerykance Stephanie Jones (24 punkty, 7 zbiórek) oraz naszej kadrowiczce Weronice Telendze (13 punktów, 10 zbiórek).


Co dalej? Niestety w sferze organizacyjnej trudno o dobre wieści. Finał pędzi jak co najmniej pendolino. Nie zdążymy się nacieszyć, gdy już będzie po wszystkim - rywalizacja zaczęła się we wtorek, a dwa dni później niewykluczony jest jej koniec! Grupa ludzi, która zdecydowała o skróceniu ligi oraz upchnięciu rozgrywek play off w trzech tygodniach, najpewniej nie zna się na sporcie, a na sto procent lekceważy kobiecy basket.


Decydująca faza sezonu, która dla kibiców jest prawdziwym świętem, została potraktowana jak nikomu niepotrzebny dodatek, z którym można zrobić wszystko. I to zrobiono. Zmian w regulaminie rozgrywek dokonano w styczniu, w środku sezonu zasadniczego. Władze PZKosz uznały, że priorytet ma kadra basketu 3x3, która musi przygotowywać się do kwalifikacji olimpijskich (12-14 kwietnia, Hongkong). Przy planowaniu sezonu nikt nie wpadł na to, że takie kwalifikacje są rozgrywane? Wszystkie mecze fazy play off przyspieszono i skrócone do dwóch zwycięstw w ćwierćfinałach, półfinałach oraz finale.


Władze ligi oraz związku zamiast budować markę, niszczą ją. Wystarczy dodać, że wtorkowy finał nie był pokazywany w żadnej liczącej się stacji telewizyjnej, związek pokazał go na... swoim kanale Youtube!


Chaos, który okrojonym terminarzem doprowadził do tego, że niewiele brakowało, by kilka tysięcy ludzi nie obejrzało rewanżowego meczu finałowego. Arena Gorzów była zajęta w tym terminie na galę MMA. Wydawało się, że mecz będzie musiał się odbyć w znacznie mniejszym obiekcie - AZS AJP przy ulicy Chopina. Na szczęście w ostatniej chwili udało się wypracować kompromis, dzięki któremu na meczu być może pojawi się blisko 4 tysiące widzów! Szkoda, że może to już być ostatni akcent tego ściętego do granic przyzwoitości sezonu...

(pp)