Lider podejmie mistrza
Jagiellonia nie wygrała żadnego z pięciu ostatnich meczów z Lechem, czekając na triumf od trzech lat. Ostatni wyjazd do Poznania wspomina jednak przyjemnie.
Zespół z Podlasia w zeszłym sezonie zdobył z „Kolejorzem” tylko punkt. Inna sprawa, że to cały jego dorobek z pięciu wcześniejszych spotkań z tym rywalem... Jednakże wspomniane „oczko” ugrane w stolicy Wielkopolski smakowało szczególnie. Było także jednym z gwoździ do wieka trumny trenera Lecha Johna van den Broma. Poznaniacy prowadzili bowiem już 3:0, ale nie wytrzymali mentalnych trudów meczu i... skończyło się 3:3. Decydującego gola „Jaga” strzeliła w 96 minucie z rzutu karnego, którego wykonał Bartłomiej Wdowik.
Progres małymi kroczkami
Choć mistrzem jest Jagiellonia, to za faworyta dzisiejszego hitu będzie uchodził Lech. „Kolejorz” jest mocnym liderem tabeli, a u siebie wygrał wszystkie 3 spotkania. Trener Niels Frederiksen jest chwalony zapracę i coraz mocniej przekonuje do siebie wątpiących, których po jego zatrudnieniu nie brakowało. Duńczyk mocny nacisk kładzie na wykonywanie kolejnych kroczków, dających progres zespołowi. Można więc być przekonanym, że w trakcie przerwy reprezentacyjnej Lech nie próżnował, ale w jeszcze większym stopniu zgrywał się i doskonalił to, co i tak nieźle już funkcjonowało. Klub wykonywał transfery na różnych etapach lata, dlatego też niektórzy gracze potrzebowali jeszcze czasu na aklimatyzację. Ciekawe więc, jak w starciu z Jagiellonią wypadną Patrik Walemark czy Filip Jagiełło, którzy mają potencjał na bycie wyróżniającymi się postaciami ekstraklasy.
Jasna deklaracja
- Naszym celem jest walka o mistrzostwo i nie boję się tego powiedzieć - zadeklarował Jagiełło. - Mając taką drużynę, jaką mamy, takiego trenera i takie treningi, jesteśmy w stanie je zdobyć. Indywidualności, które mamy, są na bardzo dobrym poziomie. Gra w Lechu zobowiązuje, by walczyć o mistrza w każdym sezonie. Po to tu jestem. Jestem ambitnym człowiekiem i granie o coś bardziej mnie stymuluje do cięższej pracy. Gram w piłkę, aby zdobywać trofea - zaznaczył twardo jeden z ciekawszych polskich zawodników, którzy trafili latem do ekstraklasy. Jagiełło urodził się w Lubinie i z tamtejszego Zagłębia - w wieku 22 lat - „wyfrunął” do Włoch. Był piłkarzem Genoi, zaliczył też dwa wypożyczenia i w sumie uzbierał 109 występów w Serie B i 13 w Serie A. - Mamy super atmosferę, super wyniki, super grę. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować i rozwijać - powiedział o poznańskiej ekipie.
Nieprzyjemne weryfikacje
Lech - po słabej poprzedniej kampanii, w której głównie pod koniec frustracja była w Poznaniu gigantyczna - w tym sezonie koncentruje się na krajowym podwórku. Jak na razie idzie mu to bardzo dobrze, tym bardziej że skład nie został osłabiony, a wręcz przeciwnie (przynajmniej na papierze). Jagiellonia natomiast ma na pewno większy mętlik w głowie. Zagrała dużo więcej meczów od „Kolejorza”, co miało oczywiście związek z eliminacjami do europejskich pucharów. W jej składzie również doszło do wielu zmian, ale trzon pozostaje taki sam - a być może został jeszcze wzmocniony.
Grze „Dumy Podlasia” na pewno brakuje płynności, jaka charakteryzowała ją w poprzednim sezonie. Było kilka nieprzyjemnych weryfikacji, głównie jeśli chodzi o postawę w defensywie, która spisywała się fatalnie. Przed przerwą na kadrę Jagiellonia przełamała się po sześciu porażkach z rzędu, w których straciła aż 19 goli! Widzewa pokonała 1:0, choć po słabym występie i „pomocy” ze strony rywala, tj. po czerwonej kartce Frana Alvareza. - Może zwiodło nas przeświadczenie, że grający w osłabieniu przeciwnik z automatu da nam przewagę? W tej lidze nic nie jest jednak proste - komentował skrzydłowy mistrza Polski, Miki Villar. Mecz w Poznaniu również do prostych należeć nie będzie.
Piotr Tubacki